piątek, 7 marca 2025

Ciągle w przeciągu czuję pociąg do pociągu.

 

    Ledwie kilka godzin dzieli zimę od wiosny. Poranny szron na gnijących trawnikach zmieni się w skwar słoneczny, sprawdzający moc grzania. W autobusach znów rozpanoszy się zapach octu, a spocone towarzystwo będzie umilać sobie podróż eskalując zapachowo. Wczoraj poczułem pierwszą tego roku próbkę, dostarczoną przez młodzieńca wybujałego pod sufit.


    Kobiety o pupach skurczonych presją chłodzonych dżinsów i kominy wypluwające nieskonsumowane ciepło. Z wzorkiem, bądź bez, czarne rajstopy coraz śmielej zastępują spodnie i leginsy. Miedziane, świątynne dachy emanują spokojem wybrzuszeń i wklęśnięć. Patrzę na kobietę, której uroda była tak prosta, jak większościowe życiorysy – ot, urodził się i na razie poprzestał na tym wydarzeniu. Ona także – dysponowała urodą, lecz powiedzieć cokolwiek więcej byłoby już zbędną fatygą. Może dlatego, że usiłowała stłumić ją bardzo agresywną pomadką.


    Kozacze dialogi bezwstydne jak ich samice łamią spokój podróżnych. Paru Indian, znaczy Hindusów, jakiś Murzyn, który chyba jeszcze nie wie, że powinien się poczuć urażonym na takie określenie… Nie chcę być mniejszością u siebie. Nie chcę, ale jestem. Na przystanku pani w okularach dźwiga ciężki od magii tom Harry Pottera i co rusz zmienia rękę, najwyraźniej czary szczypią w paluszki. Obok, ale z boku, tańczy rosły budowlaniec. Uginając naprzemiennie kolana przerzuca mosznę to do lewej, to do prawej nogawicy roboczych spodni.


    Kobiety w żółtych kurtkach wyróżniają się w szaro-czarnym tłumie, jak Psia Gwiazda na bezksiężycowym niebie. W tramwaju siada przede mną archetyp Żyda. Brodaty, w kapeluszu, w stroju sugerującym zawodową elegancję boryka się z tikami naruszającymi bezruch jego głowy w seriach powtarzających się bez końca. Na blaszanych drzwiach komórki odkrywam napis ZERO TROSK i zgadzam się łaskawie.


    Rzeką płynie martwa ryba, choć jej płynięcie ma niewiele wspólnego z pływaniem. Unosi się ku morzu, jeśli po drodze nie spotka się z wielkim głodem żyjących drapieżników. Starsza pani pedałuje z wysiłkiem, bo rower obciążyła dwiema sakwami i dwoma koszami, a wszystko pełne. Idące z chłopakiem dziewczę, ma gołe nogi pod minispódniczką. Gdy zerknąłem ponownie wydawało mi się, że spod miniówki wystaje coś na kształt krótkich spodenek rajstopowych. Najwyraźniej istnieje coś takiego.

6 komentarzy:

  1. smutno...
    dzieciaki w szkołach się nudzą, jak słoneczko dogrzewa. Smutno. Może kocie zaloty marcowe? Te też w większości wysterylizowane, zaczipowane...smutno. Może menelstwo na ławeczkach po penetracji rozweseli, rozbawi. Do d.....
    mroczny jeździec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. narzekać łatwo. trudniej się uśmiechnąć. ale warto - polecam.

      Usuń
  2. Kolorowe plamy kurtek, to rzadkość w szaro-burym tłumie, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie wyjąłem z szafy czerwoną. a co!

      Usuń
  3. Bardzo chciałabym mieć żółtą kurtkę.
    Spodziewana wiosna karmi mnie optymizmem, słońce produkuje w moim organizmie serotoninę i dopaminę. Dziś, w straszny dzień (poniedziałek) uświadomiłam sobie, jadąc do pracy, że wszystko mnie cieszy. Że jest dobrze. I będzie jeszcze lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jest. dni wydłużają się i za jasnego lżej się żyje.

      Usuń