czwartek, 4 marca 2021

Atomowy zegar.


Tik-tak - Spodziewałem się ciebie, a chociaż to bardzo niedoskonałe słowo, to jednak używam go, żeby udawać zaskoczenie. Szczątkowe, fałszywe, ale przecież – konwenanse. Miałbym powiedzieć wprost, że chciałem spędzić chwilę intymną z tobą? Przecież wiesz, jednak jawnie przyznać nie możesz, że ty również miałaś podobny kaprys, lecz nawet udawana bliskość wymaga minimum wysiłku, gracji i zachowania godnego dżentelmenów.

 

Tik-tak - Kupiłem kwiaty. Prawie naturalne. Tych polnych już dawno nie uświadczysz, a te, które posiadają szczątkowy aromat, są droższe od konwoju TIR-ów rozwożących je po metropoliach. Zaciągnąłem dług, żeby spełnić twoje niewysłowione oczekiwania, żebym sam doznał więcej, wiedząc, że poświęcam przyszłość dla chwili. Kupiłem z premedytacją i zaciśniętymi zębami. Pozwoliłem sobie na marzenia. Na rozpustę. Postawiłem wszystko na jedną, zapewne ostatnią w moim życiu kartę – kupiłem prawie naturalne kwiaty – dla ciebie, którą dopiero mam poznać. Z którą mam się kochać – fizycznie! Wilgotnieją mi oczy, ilekroć pomyślę, że zgodziłaś się przyjść i miast wirtualnej pieszczoty, zgodziłaś się na ryzyko analogowego zbliżenia. Chciałbym, żebyś nie dała rady zapomnieć tego wieczoru.

 

Tik-tak - Przez rok oszczędzałem przydziałowe deputaty na alkohol, żeby wieczór uświetnić szampanem, na jaki stać tylko Sterników. Oni… niechętnie sprzedają trunki pospólstwu, jednak zaparłem się. Oszczędzałem wściekle, stałem się wręcz abstynentem, od roku pijąc wyłącznie wodę i to tę najtańszą, żeby dziś… Żebyś ty… Trzy tabletki koncentratu szampana i litr wody, której barwa jest niezrównana – wręcz niewidzialna, tak jest przeźroczysta… Wszystko to czeka na ciebie. Na nas. Dziś.

 

Tik-tak – Cyfrowy garnitur ma dzisiaj zalśnić grafitowym, mocno stonowanym blaskiem – tak, jak chciałaś. Ja? Mam nadzieję, że w ogóle przyjdziesz, jeśli jednak w sukience, to na pewno oszaleję ze szczęścia. Na wszelki wypadek trzymam pod ręką dopaminę, niebieskie pigułki i całą resztę specyfików, które wyregulują mnie tak, bym w miarę bezkarnie przetrwał zbliżenie, nie tracąc z niego zbyt wiele. Wiesz… Wiem, że wiesz, pragnę więcej, niż oficjalne statystyki pozwalają komuś poniżej klasy Strażników Czystości.

 

Tik-tak - Wiedziałaś to, przeczuwałaś, chociaż maskowałem uczucia i ważyłem słowa. Weszłaś w sieć moich neuronów i rozbroiłaś mnie. Oddałem się tobie cały. Otworzyłem, opuściłem sieć firewalli, zasieków i pozorów. Weszłaś we mnie głębiej, niż matka, która ledwie mnie powiła, a już oddała na wychowanie Siostrom Miłosierdzia. Ty byłaś pierwszą istotą, która dotknęła synaps zbyt nieoficjalnych i intymnych, by ktokolwiek-komukolwiek. Pragnąłem cię! Szukałem wzajemności.

 

Tik – tak - A teraz masz przyjść i być może w suknię spowita zatańczysz dla mnie improwizowane na gorąco flamenco, aż świat oszaleje i przekroczymy normę doznań dla standardów życia Maluczkich. Cieknie mi ślina z kącika ust, ocieram powoli, rozkoszując się perwersją własnych myśli. Wiem, że je słyszysz – nadal jestem otwarty na ciebie. Ty jeszcze nie masz odwagi się odsłonić, lecz czuję, uzurpuję nadzieję, że się odsłonisz, że zanim spłynie na podłogę ramiączko pozornie przypadkowo zsunięte z sukienki, będziesz moją wiecznością.

 

Tik-tak - Jedno tylko schowałem przed tobą, chociaż gorączka kaleczyła mi myśli i żądzę, by się zdradzić. Kupiłem kamień! Prawdziwy! Na czarnym rynku, bo przecież nikt nigdy nie sprzedałby mi kamienia oficjalnie. Brylant świecący niebieskim światłem, połamanymi fasetami potrafiący sięgnąć dna duszy, by pośród niej rozpalić Ognie Świętego Elma, błądzące po bezdrożach nieświadomości i szukające spełnienia. Tę jedną rzecz chowam przed tobą, żeby zaskoczyć twoją uległość, żeby pozwolić sobie na słowa: MOJA NA ZAWSZE!

 

Tik-tak - Nie widziałem cię, lecz pragnę bardziej, niż codziennej dawki pokarmu, niż diagnozy szwadronu nanoelementów przemierzających mój odbyt i płuca… Nie sądziłem, że można aż tak pragnąć. Nikt mnie tego nie uczył, nie przygotował na emocje wykraczające poza dopuszczalną skalę najbardziej rozpasanych mierników. A teraz masz przyjść i musiałem odłączyć impulsometry, żeby nie zdradzić się, że już zostałem pokonany przez emocje i nie zamierzałem absolutnie wracać na ścieżkę cnoty – byłem twój bardziej, niż mogłaś podejrzewać i tylko roiłem w sobie nadzieję, że odwzajemnisz je choć trochę.

 

Tik-tak - Nosiło mnie. Byłem zbyt skromnym gabarytem, żeby udźwignąć całe to czekanie. Chciałem biec. Chciałem frunąć po ciebie, żeby przywieść cię tu, do mnie i mojej zachłannej, rozpasanej nadziei. Czekałem, zamiast zegara kwantowego odliczając brakujące chwile. Wiedziałem, byłem pewien, że będziesz doskonale punktualna! Że spóźnisz się dokładnie o 14 minut i 59 sekund, żeby nikt obcy ci nie zarzucił, że straciłaś głowę. Na więcej nie pozwoli tobie niecierpliwość, więc będziesz, nim kwadrans ogłosić mógłby spóźnienie. Wejdziesz i sprawisz, że wieczność skarleje do okamgnienia, że jutro stanie się domeną istot pozaziemskich. Bo my będziemy trwali w dzisiaj, zanurzeni w błogim syropie chwili. Słodkim, łechczącym zmysły po kres pojmowania.

 

Tik-tak – Szemrzą we mnie ścieżki najdrobniejszych nawet tętnic, czekając twojego nadejścia, żeby jeszcze przyspieszyć. Jeszcze? To w ogóle możliwe? Już jestem ugotowany żarem własnej krwi, więc chyba spłonę, nim staniesz w drzwiach. Ty też to czujesz? Cierpnie mi moszna i mózg – są tak podobne…

 

Tik-tak – Szmer spoza drzwi jest więcej niż sugestią. Jest pewnością ciebie! Wiem, że stoisz tam i zliczasz ostatnie beze mnie chwile – walczyłem. Z samym sobą walczyłem, żeby mentalnie nie szarpnąć klamki i nie otworzyć drzwi, tak, jak otworzyłem przed tobą swoje trzewia. Moje organiczne niedoskonałości, które prężą się w oczekiwaniu, że ukoisz nawet ukryte starannie pragnienia, że okryjesz je wzajemnością.

 

Tik-tak – Nie mogłem zrobić tego tobie! Musiałem dać ci czas. Musiałem pozwolić, byś posłuchała, jak gęstnieje ci oddech, jak rodzą się nieprawdopodobieństwa, a muszla kobiecości zaczyna wilgocią wygryzać rozum, by dać miejsce na zuchwałość i pionierską wyprawę – po mnie…

 

Tik-tak - Żadna siła nie mogłaby powstrzymać mojej dłoni sięgającej zbiegu ud. Pomiędzy nimi… Kłębiło się. Wężowisko, jakiego nawet Meduza nie miała na głowie. W gardle wyrosła mi pustynia i pierwsze z wydm zaczęły się już osypywać, gdy usłyszałem ciche, niepewne skrobanie. Serce skoczyło do gardła i zanim je przełknąłem – byłem niemy! Przyszłaś! Boże! Niby wiedziałem, ale bałem się, że w ostatniej chwili zrezygnujesz, że zostawisz daremnym moje niespełnienie i wyszydzisz pragnienia publicznie. A ty… skrobiesz teraz w moje drzwi, choć czuję w swoich myślach twoją obecność. Penetrujesz zakamarki, peryferia pożądania.

 

Tik-tak – Odliczam, żeby nie wyjść na pochopnego. Jeszcze kilka tik-taków i będzie można otworzyć bez zażenowania. Tik-tak. Biegnę, jak surykatka ostrzeżona przez stado, by skryć się w otchłani nory przed apetytem krążącego nad doliną orła. Biegnę, jak orzeł, widzący nieostrożną surykatkę. Pędzę szybciej od myśli, pchany słowami, które już gotowe, uczesane, ułożone w wyznanie tak analogowe, że obecnie zakazane – KOCHAM CIĘ!

 

Tik-tak – nie do końca wiem, co to słowo oznacza, krótkie, zdecydowane, ale i miękkie, bez warczących spółgłosek… Zdaję się na ciebie. Że zrozumiesz, że docenisz obce słowo i rozpoznasz w nim jego na mnie oddziaływanie. Chwytam bukiet zimny od drogiej, ekskluzywnej wody. Drobne listki chwieją się na wątłych gałązkach, kielichy wysypują aromat. W ostatniej chwili dostrzegam drzwi i hamuję raptownie. Za takie hamowanie każdy motorniczy dostałby reprymendę, jakiej nie zdołałby zapomnieć do końca życia. Hamuję. Wydycham nadmiar emocji, odblokowuję wejście, czekając ciebie.

 

Tik-tak – Ostatnie. Przecież jestem tuż tuż… Pospiesznie przeglądam galerię uśmiechów i wybierać mam, już z wirtualną ręką na równie niematerialnej klamce. Wybierać… dobre sobie. Autoerotycznie pobrudzone noce PRZED już zaowocowały wyborem. Ubieram twarz w zaprojektowany uśmiech, jednak wciąż jestem niepewny siebie, bo może przesadziłem? Za późno. Otwieram. Nie mogę pozwolić by 14.59 zamieniło się w 15.01 – spaliłabyś się ze wstydu… a tego nie chcę!

 

Tik-tak – Otwieram szerokim gestem, aż wzdycha powietrze, zabierając niewidzialny kurz ze sobą. Jesteś! Boże, to się dzieje naprawdę! Jesteś, przyszłaś i masz na sobie sukienkę… Piękniejsza być chyba nie możesz. Zaglądam ci w oczy. Szklą się. Emocje biorą górę. Chcę wypić słodką wilgoć, nim się zmarnuje. Rozczulam się i sam krwawię z oczu łzami, na jakie nie zamierzałem sobie pozwolić.

 

Tik-tak – Patrzymy na siebie przez pryzmat łez. Jesteś piękniejsza niż sama myślałaś o sobie. Rozchylam się bezbronny jak ślimak bez skorupy podczas ulewnego deszczu. Jestem twój. Kwiaty oniemiały na twój widok – nie są w stanie równać się urodą, ani aromatem, a ty…

 

Tik-tak. Ty mówisz do mnie, uśmiechając się bardziej tajemniczo, niż Mona Lisa do pana Leonarda z domu da Vinci… Miękną mi kolana – głos… masz piękniejszy od najbardziej rozpasanych domniemań. Mówisz, a ja rozpływam się cały i opadam na kolana zaczarowany dźwiękiem. Nic nie rozumiem. Mówisz tajemne słowa, a ja wyciągam bukiet w twoją stronę. Byś wzięła – jego i mnie. Nas…

 

Tik-tak – Spomiędzy ust wymarzonych spływają słowa godne Największych Strażników. Szczękają absolutnie analogowe kajdany, spadając na dłonie powyżej kwiatów – Jesteś aresztowany za uczuciowe zbrodnie!

 

Tik-tak - Płaczę. Ona też płacze, ale kończy melorecytację wyuczoną w szkole:

 

- Cokolwiek powiesz, pomyślisz, zrobisz…

 

Tik-tak - Płaczemy już oboje, kiedy bezduszny funkcjonariusz mnie informuje, że już zostałem skazany, więc o apelacji mowy być nie może. Że odpięto mnie od systemu, co sprawia, że stałem się zwierzęciem, realizującym prymitywne, nieludzkie uczucia, więc praw nie mam żadnych. Że powiodą mnie na farmę tuczników, bo ludzie jeść muszą, więc o trzodę zadbać trzeba, by urosła przed konsumpcją, a ze mnie taki mizerak, że pewnie chwilkę zajmie mi nabranie minimalnej, regulaminowej masy. Więc jednak potrafisz tęsknić, chociaż najwyraźniej nie mnie szukałaś. Może w trakcie kariery znajdziesz tego, z którym warto. Może udajesz, żeby mnie wykraść w dogodnej chwili?

 

Tik-tak – Śmiejesz się głośno. Oficjalnie i bezdusznie. Patrzę na ciebie zwilgotniały od strachu. Wiem, nie możesz inaczej. Policja patrzy. Ukrywasz prawdziwe myśli? Czy zostaniesz bezwzględnie przesłuchana i skazana zostaniesz na wizytę w moim chlewie? Wypieram myśli o tobie, żeby cię nie zdradzić. Może mnie też będą przesłuchiwać? Zwierząt chyba nie przesłuchują….

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twój kunszt pisarski oraz wyobraźnię, choć może to nie tylko wyobraźnia, a po prostu obserwacja otoczenia i wyciąganie wniosków. Bardzo dobre opowiadanie! Wrócę do tego tekstu wielokrotnie jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boję się chwili, kiedy wracanie stanie się ostatnia deską ratunku. nie znoszę świata poza naturą. jest okropny.

      Usuń
    2. Świat jest taki jak go kształtujemy. Niestety. Gdybyśmy większą uwagę zwracali na zagrożenia a nie korzyści różnych rzeczy wynikających z otoczenia może byłaby jeszcze jakaś szansa. Ale obawiam się, że to tylko życzenia.

      Usuń
    3. niech się Tobie spełnią. może ktoś jeszcze zmieści się w analogowej rzeczywistości?

      Usuń
    4. Analogowa rzeczywistość jest niezmiernie pojemna i nie ogranicza tak jak cyfrowa. Tobie również wszystkiego dobrego życzę.

      Usuń
  2. Odliczanie, skandowanie, potęgowanie emocji, tik-tak równie niepokojące, co uspokajające - ciekawy zabieg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan nie zrozumiał więc proszę przeczytac jeszcze raz.
    Umówiliśmy sie na coś. Pan nie dotrzymał słowa więc po co pisać kolejne. Nie ma sensu. Mam prawo do własnego życia, własnych decyzji. Nawet gdyby były wbrew światu, wbrew Bogu, wbrew mnie.Kocham Pana jak kogoś kogo tu miałam od zawsze . Szkoda ,że juz nie będę mogła przysiąść , odpocząć. Pan mi zatrzaskuje drzwi a ja tylko napisałam co poczułam po tym co Pan napisał. Nic więcej. Ilu słów Pan nie użyje, nie odkupi Pan danego słowa, nie odkupi zbrukanego honoru i nie stanie sie na powrót przyzwoitym człowiekiem. Jeden tekst....przykro mi ...cholernie mi przykro.
    Nie znam Pana. Oszukał mnie Pan chociaz kiedys próbowaliśmy być "małżeństwem." Jeśli Pan chce może pisać u mnie co chce i jak chce ale dla mnie juz Pan umarł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. więc tylko echo wróci, zamiast odpowiedzi.

      Usuń