wtorek, 16 marca 2021

Kameleon.

Nie chciała, żeby ktokolwiek domyślił się jej codzienności. Wracając do domu starannie zmywała makijaż, a włosom pozwalała zaschnąć w nieładzie. Zrzucała piętnastocentymetrowe szpilki, zmywała lakier i wsuwała stopy w adidasy trzymane na taką okazję pod łóżkiem. Wbijała się w dżinsy – prezent od mamy. Sweter pamiętający ogólniak, pod którym chowała swój wstyd przed spoconym wzrokiem kolegów.

 

Dziś? Szarą bywała już tylko wracając do małego miasteczka. W mieście, z dwóch chusteczek do nosa potrafiła w kwadrans skompletować strój, by podjąć gości, hojnie opłacających tekstylną mizerię. Tym hojniej, im mniej miała na sobie.

 

Myślałby kto, że odwiedzali ją samarytanie, opłakujący ubóstwo nagości sierocej.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz