wtorek, 16 marca 2021

Hostel.

Jeden z tych, o jakich się wie, ale nigdy wspomina. Z pobłażliwością zdefiniowaną cennikiem wyskalowanym w godzinach. Stoi niepozornie, niczym blaszany kontener na zapleczu placu budowy. Operator właśnie oliwi zawiasy, bo drzwi otwierane w nieskończoność kwilą, że wykorzystywane są niczym średniowieczne dzieci w brytyjskich kopalniach. Zawstydzone okienka, przepocone historią zbiorowego wysiłku tymczasowych, którzy (oczywiście) „pierwszy raz” musieli skorzystać - milczą. Niewzruszoną wierność okien gwarantuje motto zakładu:

 

– Płacisz i wchodzisz; nie stać cię, wynocha.

 

Zero rasizmu, dyskryminacji, upokorzeń. Czysty biznes. Wymieniasz banknoty na spełnienie, pośród równie zdesperowanych. Zakrywasz widzenie powiekami – zasłony są trwale zaciągnięte, wiecznie gotowe na perwersyjną intymność. Twoją również.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz