czwartek, 18 marca 2021

Binarny dialog.

 

Zerkasz w moje okna. Na początku, zapewne bezmyślnie, jednak kiedy dostrzegłaś, że nagim chodzę miedzy szklanką herbaty, a telewizorem… Może nadinterpretowuję, ale przecież tkwisz w oknie, ilekroć rzucę okiem w twoją stronę. Pochlebiasz mi. Budzisz perwersyjne żądze, a rozpędzone fantazje dotykają zakazanych owoców.

 

Nie! Nie zacznę się ubierać, byś przestała. W oceanie prywatności… chcę być sobą. Chodzić nagim, niepięknym i bez pozy, jaką przybieram za każdym razem, gdy muszę wbić się w garnitur i włoskie półbuty. Tu, u siebie, pośród oswojonych ścian, chcę pozostać sobą. Raz widziałem jak zachłannie oblizywałaś wargi, ale może to wzrok mój słaby, albo poranna erekcja sprawiły mi psikusa. Bosymi stopami przemierzam ocean dywanu. Zbieram perły, czasem śmieci się przykleją, ale w końcu – jakieś koszta być muszą.

 

Ty, wciąż w oknie, sterylna, odgrodzona barierą atmosfery, dziś niezbyt przyjaznej płucom, choć wzrok nie poczuł dyskomfortu. Mógłbym zmienić firany. Na bardziej gęste, mniej ażurowe, ale przecież… jestem u siebie i dla cudzej fanaberii zmieniać nic nie chcę! Patrz! Jeśli tego ci trzeba!

 

Jeśli nie znasz życia poza tym, które wykradasz skrywając intencje za gałązką paproci, czy orchidei. Jeśli potrzebujesz substytutu obecności, jakiej tobie zabrakło. Patrz! Śliń się i wymyślaj scenariusze! Niechby najbardziej nieprawdopodobne. Nie zamierzam przeszkadzać, ani pomagać. To twój film, wstyd odtwarzany pod twoją kołdrą. I niech takim zostanie, choćbyś musiała ocierać po nim palce o brzeg pościeli. Nic mi do tego.

 

Kalendarz łamie kolejne miesiące, ściereczką wycierasz historię z szyb, żeby nie popsuć wzroku. Lęgniesz się pośród moich lędźwi i niespełnień. Nieświadomie prowokuję, kiedy się jednak na tym łapię, zaczynam działać z premedytacją. Nie wiem, co pięknego dostrzec można w męskim spełnieniu, ale najwyraźniej podoba się tobie, kiedy grzechem Onana kalam firanę. Przeciągasz językiem po szkle. Udajesz, że krople nasienia oparzyły twoje kubki smakowe. Odgarniasz włosy z czoła, czy tylko ścierasz pot?

 

Twój język flirtuje z tobą i zerkając ku mnie kusi, by stało się więcej, niż stać się może. Usiłujesz przyszpilić mnie wzrokiem, jednak odchodzę, bo w gardle mi zaschło z emocji i twoje pragnienia muszą poczekać. Radź sobie! Podobno jesteś dorosła.

 

Kiedy wracam, oczy masz większe, ale chyba mniej przejrzyste. Zaplątane w sieci firany polują na stygnące krople uniesienia. Nie widzisz mnie wcale. Nic nie widzisz. Jesteś gorączką i niespełnieniem. Sięgasz w otchłanie intymności, by wydać krzyk. Nim palce obliżesz piszesz nimi na szybie hieroglify lepkie od instynktów. Wytężam wzrok – to coś nowego. Dotąd tylko patrzyłaś…

 

Na szkle, powyżej twojego czoła zasycha lawina ekstazy. Układa się w karny rząd cyfr… Dziewięciu cyfr, potrafiących wyszukać twoje pragnienia w sieci niezliczonych komórek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz