poniedziałek, 29 listopada 2021

Instynkt.

 

Jęknęłaś, przewracając się na plecy. Ze wzroku wyczytałem przerażenie, ból i błaganie o pomoc. O ochronę przed niewiadomym. Bezpłodnie histeryzowałem, obejmując cię dłońmi. Zapłakałaś skargę bezsłowną, a ja ugrzęzłem w niestworzonych hipotezach. Wreszcie twój brzuch zadrżał i uniosłaś się nieznacznie na wysokości lewej nerki. Chwilę potem, kolejne drgnięcie uniosło prawą łopatkę, a następnie cały kark. Kiedy biodrami ubodłaś mnie w twarz, sądziłem, że zatonęłaś w mistycznej ekstazie, lecz wstrząsy uniosły cały korpus ponad grunt ufajdany ludzką eksploatacją. Przestałaś się opierać, drgawki nabrały tempa. Znienacka na milionie dziewiczych stóp odbiegłaś daleko, poza zasięg własnego krzyku. Na zawsze. Szybciej, niż rącza stonoga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz