poniedziałek, 29 listopada 2021

Figle słowne.

 

Wrony udeptują śnieg na gałęziach i wyglądają jak oskrzydlone, zimowe liście. Pani w błękitnych dżinsach prężnie demonstruje tężyznę fizyczną, a mięśnie nóg kończące się gdzieś powyżej nerek sprawiają, że zdumiony cellulit przysiadł z wrażenia ześlizgując się na pięty, albo w ogóle hamując gwałtownie w sąsiedniej galaktyce. Pojedynczy kolarze udają, że mlaskający roztopami śnieg, to nie powód do zaniechania treningu i płoszą zaspaną piechotę z chodników. Patrzę na reklamę salonu masażu, informującego, że masażystki dysponują talentem zaimportowanym wprost z Bali. Wcześniej kontemplowałem billboard dotyczący domów z bali, więc tylko patrzeć, jak ktoś sprowadzi i zacznie rozpowszechniać plaże z Bali, albo folklor, czy klimat – tym bardziej, że niektórzy już głośno wzdychają za latem pełnym potu i komarów. Na oprószonym białym kurzem drzewie wisi ostatnia tego roku pigwa, kurczowo trzymająca się gałęzi, żeby jej wiatr nie zaprosił do skoku na łeb na szyję, w czeluści wygolonego trawnika pełnego ekskrementów. Dwóch wczorajszych dżentelmenów raczy się płynami prosto z flaszki, chcąc widmo kaca odsunąć w czasie i marząc, by udało się uzyskać rozgrzeszenie, zmarszczonego obrzydzeniem noska Drugiej Połówki (tym razem tej bezalkoholowej). Pan naciąga maseczkę na oblicze, ale przy jego okazałej brodzie maseczka wygląda ubożuchno, jak minispódniczka na pupie pani reklamującej cudzołóstwo.

2 komentarze:

  1. Pierwszy śnieg na szczęście przykryje najbrzydsze fragmenty miasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ostudzi porzucone produkty przemiany materii.

      Usuń