czwartek, 4 listopada 2021

Niespodzianka.

 

Podpompowałem mięśnie i takie tam różne frymuśne historie do jakich oblizują się w niedopowiedzeniach pragnący tak, albo inaczej. Musiałem, bo noc była chłodna i nieco sflaczałem, a wyjść zamierzałem między ludzi, więc nie sposób upubliczniać się takim wygniecionym i niedoskonałym. Jak bubel z fabryki, który chytrze ominął stoisko kontroli jakości. Wydepilowałem front, peryferia i podcienie, założyłem niebieski sweter i uznałem, że do kompletu dobrze byłoby wziąć zielone oczy, ocieniając je dyskretnie szczotą lakierowanych rzęs. Lustro kontemplowało moje gabaryty wyszukując niedociągnięcia. Namalowałem rumieńce, przyczepiłem mimochodem pieprzyk na policzku, dobrałem kolczyki i parę innych świecidełek na nadgarstek i szyję. Poćwiczyłem język, przewracanie oczami, pokręciłem pośladkami w rytm lambady, aż lustro się spociło i wreszcie uznałem, że jestem gotów stawić czoło rzeczywistości.

 

Odważnie wyszedłem w przestrzeń. Wiatr bez zwłoki zaczął układać mi warkoczyki, aby dokończyć stylizację nutą szaleństwa. Byłem z siebie dumny, jednak podświadomość zaczynała jęczeć głośniej, niż karetki reanimacyjne w bojowych chwilach. Coś było nie tak. Nie grało. Kłóciło się, doskwierało i przypiekało niewysławialny niepokój. Rozglądałem się zielonookim zdumieniem, poszukiwałem zrozumienia. Stopy ustawiłem, niczym do zdjęcia, nadając sygnał „być może”, ale i to nie zakwitło przewidywalnym spokojem. Popłoch? Można wystraszyć się rzeczywistości, która zachowuje się tak, jakbym był wyrzutkiem, degeneratem, obcym… A przecież starałem się tak bardzo. Popełniłem kilkanaście bezładnych kroków idąc donikąd z wystudiowanym wdziękiem, ale nie wzbudziłem ani braw, ani euforii. Dziwne to. Zielonowzrocznie śledziłem otoczenie, aż nadeszło rozwiązanie – BYŁEM SAM! Rzeczywistość była pusta nie licząc mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz