poniedziałek, 29 listopada 2021

Ekstrakty cz. 43

 

Amator rarytasów.

Niechybnie, zasłużyłem na karę. Wszak, ukąsiłem boską nieskazitelność, by pryszcz objawił się tam, gdzie obcym wstęp surowo wzbroniony. Żaden nie zaszlochał, kiedy śmiertelnie dostałem boską ręką w pysk, a ja chciałem tylko skosztować…

 

Kara i duch.

Wynurzałem się jedynie nocą, kiedy wzrok najsilniejszych stygł ze zmęczenia. Jedzenie walało się po niedomytych blatach, podłogach, czy plastikowych korytach na odpadki. Ucztowałem suto, do czasu, aż jakiś nadgorliwiec prysnął mi w oczy jadem lizolu.

 

Walka o przetrwanie.

Zagarnąłem ramionami ścierwo. Jemu, było już wszystko jedno, a ja musiałem nakarmić poczętą wczoraj bezradną przyszłość. Okolica zdała się być nieprzyjazną, więc toczyłem cuchnącą kulę zapasów poza zasięg wrogiej ciekawości.

 

Wątpliwości.

- Dlaczego nie znoszą mnie, kiedy karmię się tym, o czym nie wspominają w towarzystwie?

- Dlaczego gardzą mną, ilekroć proszę, by nakarmili mnie do syta tym, od czego odwracają się wszyscy?

- Dlaczego opędzają się ręką, choć smród pochodzi z ich trzewi, a ja tylko… delektuję się ekstrawaganckim menu?

 

Słabsza kość pęka.

Pięć lat przespałem, bez umiaru eksploatując zgromadzone przezornie zapasy tłuszczu - podobno potrafię dłużej przetrwać, ale syci mędrcy, nie domyślają się nawet, jak trudno głodnemu zasnąć. Ostrożnie wypełzam w noc szukając dawcy. I wtedy oczy zaślepia mi ostry strumień radzieckiego muchozolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz