Świat umęczony upałem zamarł, wklęsł i zapadł się w sobie. Na podwórku dwie mamusie tak szczupłe, jakby już wypociły całą wodę z organizmu pilnując dzieciaczków o niespożytych pokładach energii. Może pracowały na panelach solarnych? Banda wróbli, już rankiem, nim rosa skrzepła ustaliły, że dzisiaj nici z inwazji na ościenne tereny, że trzeba szukać cienia i wiatru. Wody. Choćby kosztem pokarmu, który jakoś w gardziołko drapie. Sąsiad opala się w oknie już niemal całodobowo. Wystarczy byle poruszenie na balkonach, czy w piaskownicy, żeby ugrzązł na parapecie nieodwołalnie, niczym statek na mieliźnie. Na nieużytkach tłoczą się kwitnące duszno nawłocie, falując pod byle pozorem. Można wymyślać niestworzone historie o fantastycznych stworach zamieszkujących tę gęstwinę, albo przejść niewzruszenie i nawet nie zauważyć.
Chyba jednak nie jest źle, bo samoloty nieustannie dowożą obcych. Wielkie, opasłe brzuszyska jęczą, jakby obżarły się niedojrzałych śliwek, gdy schodzą do lądowania, gdzieś tam poza zakresem widoczności. Pchnięty wspomnieniem sprawdziłem raz jeszcze rozkład lotów, nie wnikając, dokąd rejs wiedzie, tylko ilościowo – znów dwa samoloty więcej odlatuje, niż wraca. Giną na trasie? Latają nad Trójkątem Bermudzkim? I wciąż są chętni piloci (Pilotki? Pilotniczki?)? Niebezpieczny zawód.
Wróciłam, jak najbardziej samolotem. Fakt, tym razem nie leciałam nad Trójkątem Bermudzkim...
OdpowiedzUsuńmoże to i lepiej. powroty są ważne.
UsuńNo dobra, żadnym innym razem też nie.
OdpowiedzUsuńa miałaś taki kaprys?
UsuńNie... Chyba nie.
Usuńczyli udało się. bo o tym, że się gdzieś dotarło wiadomo dopiero wtedy, gdy się wróci - tak mawiali alpiniści.
UsuńPrzypadkiem mogą mieć rację!
Usuńznają z autopsji.
Usuń