Słońce wyzwala ciała z niewoli ubrań skuteczniej niż przykazania rodem ze świata mody. Kobieta w czerni wynurzyła się z czeluści podziemnego przejścia i ba! Rozłożyła czarny parasol, który wdzięcznie przestroił się z przeciwdeszczowego na przeciwsłoneczny. Na horyzoncie pojawia się siniaczek w kształcie leżącego bałwanka. Udo jest tak pięknym, że grzechem było poświęcać uwagę przemijającej właśnie kontuzji.
Dostrzegam sznureczek tramwajowy: starsza pani siedząc wygodnie, wachluje się (nomen-omen) wachlarzem! Siedząca za nią młódka korzysta z wentylatorka na baterię. Za tymi dwiema siedzi mniej przezorna i wachluje się zadbaną dłonią. Wreszcie na końcu siedzi zrezygnowana pani, która ma wszystko w nosie i popadła w depresję, albo letarg i nie opędza się niczym od skwaru. W następnym tramwaju, plecami do siebie siedzą dwie kobiety z blond koczkami, w czarnych bluzeczkach i okularach przeciwsłonecznych zsuniętych na grzywki. Wyglądają jak zwierciadlane odbicie i tylko ja nie potrafię odkryć, którą z nich jest oryginalna, a która zaledwie chłodnym odbiciem. Nastolatka w futrzanych papuciach, szortach nie potrafiących ukryć pośladków w pełni, jeszcze odpornych na zakusy grawitacji założyła na się górą coś na kształt koszulki wyciętej tak mocno, że klimatyzacja bez trudu pieści jej piersi o sutkach sterczących wprost w stronę wikinga w okularach. Wydawało mi się, że nastolatki są speszone nagłym pojawieniem się piersi i raczej je ukrywają niż chwalą się nimi, ta jednak robiła co mogła, żeby wyeksponować je przed całym światem, choćby ten składał się wyłącznie z nieszczęsnego wikinga w wieku tatusia ekspozycji. Pan o słabym wzroku wysiadł i ocierając pot ze szkieł odszedł nieco pijanym krokiem.
"Upalizacja" - piękny przykład radosnego słowotwórstwa, podejrzanie przywodzącego na myśl inny wyrób słowotwórczy - "seksualizację".
OdpowiedzUsuńalbo kupalizację.
Usuń