poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Zasadniczo - sam margines.

 

    Altanę pozostałą po zlikwidowanych ogródkach działkowych zasiedla kloszard. Bezdomny z wyboru raczej niż z konieczności. Wiem, bo byłem w jego mieszkaniu, a o drugim słyszałem, że w mariażu z niezbyt wymagającą pracą. Widać wolność ceni bardziej niż posiadanie własnego kąta. Wolność to bardzo delikatna materia i nigdy nie wiadomo, jak dalece sięgnie, żeby nie dać się okiełznać. Cóż – meldunek się go nie trzyma, a może go zgoła obraża?


    W autobusie smutna pani studiuje mapę Afryki. Inna, o opalonych nogach do pruderyjnych nie należała na pewno. Plamka wilgoci na czarnych figach nie wyglądała na problem układu wydalniczego. Prędzej na pikanterię wspomnień zupełnie nieodległych, wciąż tętniących gorączką pożądania.


    Na krawężniku lichutkiego trawnika przycupnęli dwaj kloszardzi z kloszardzicą, dzieląc się papieroskiem, piwkiem i niewybrednym dialogiem w wyższych sferach fachowo nazywanym „smoltokiem”. Komuna najwyraźniej służyła całej trójce, bo uśmiechy mieli maślane, a oczy zamglone pełnią szczęścia.


    Dziewczę w koszulce bez rękawów, czekając na zmianę świateł, tańczyło. Bliskość dworca zawsze dostarcza zachwycających ekstrawagancji i kolorytu, choćby drobniutkiego, jak to tańczące ciało, dorosłe jedynie służbowo. Na tymże przystanku wysiadała dziewczyna z blizną na ramieniu, ubrana w letnią piżamkę, którą chyba zapomniała przebrać na coś bardziej wyjściowego. Przy jej młodości i urodzie żaden strój nie mógł być mankamentem.


    Niebem przewala się niezdecydowanie, pod platanami ściele się mocno pokąsany cień, srebrzyste klony o owrzodziałych pniach zerkają podejrzliwie na przewlekle chorujące liście jaworów i kasztanowców.


    I kolejna bezdomna kobieta. Z pokalem w dłoni i zamętem w głowie nie mogła się zdecydować, którą stronę świata oszołomić własną urodą i głosem Armstronga. Błędnik oszalał, jak busola na biegunie, więc pani raczyła się piwkiem, bez gniewu czekając, aż sytuacja ustabilizuje się i świat jakoś się poukłada względem jej kibici.


    Z wysp dobiegł szyderczy śmiech jakiegoś ptaka, strzaskana na spłowiały mahoń chart-sportsmenka przebiegła mi drogę nie odrywając uwagi od smartfonowych treści. Wierni cierpliwie czekali na spotkanie z Bogiem, przezornie zamkniętym na noc w mocno podstarzałej świątyni, aż nadszedł klucznik-rencista i dopuścił do obcowania. Do fraternizacji. Do bliskości entego stopnia z wszelkimi możliwymi i nie niewiadomymi.


    Emerytowana biegaczka narciarska zdarła narty do cna i zasuwa zasapana chodnikiem, wspierając nogi rytmicznymi pchnięciami kijów. Kolarze płci obojga płoszą mnie na chodniku, nie pozwalając, by zdumienia zawładnęły mną całkiem. Bramini (dla tych co nie wiedzą bo nie mogą, przypomnę – drobne pijaczki sterczące w bramach i wypatrujące łupów nieświadomie przechodzących nieopodal) wyruszyli już na dzienne żerowiska, pozwalając chudym kobietom przemieszczać się ulicą bez rubasznego ponoć mlaskania i cmoknięć wulgarniejszych nawet od słów nieobyczajnych i spostrzeżeń niezbyt wyrafinowanych…


    - Hmm… raczej z nadmiernie wyrafinowanych umysłów – pomyślałem, nim myśl wykiełkowała w zdanie.


    Nad Rzeką ad hoc zaimprowizowane ogniska i parasole nad skupionymi czołami wędkarzy. Brzegiem wtulone w męskie ramię sunie dziewczątko w czerni tak ubogiej, że dołem wylewają się "motyle"... znaczy mięśnie pokrywające górną część pleców. Powiedzmy, że mięśnie. Jeśli tylko mięśnie potrafią się wylewać.

8 komentarzy:

  1. Każda miejscowość, jak widać ma swoich kloszardów, biegaczy i mędrców ławeczkowych :-)
    Koloryt nie tylko małomiasteczkowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech będzie rozmaicie. kwieciście i niech nawet będą kloszardzi.

      Usuń
  2. Przed poznaniem Nany nie wylewałem za kołnierz. Teraz staram się nie wylać dziecka z kąpielą, ale te cholerne wspomnienia ...
    Wylewam swoje żale, przy każdej zdarzającej się okazji. Jakie to upokarzające! Te smichy-chichy, spojrzenia pełne kpiny i pogardy. Czasami mam wrażenie, jakby ktoś chciał wylać na mnie wiadro pomyj. Szukam zrozumienia u drugiego człowieka, ile łez wylałem w poduchę. Jedynie Nana...Reszta świata mnie olewa? Moja wrażliwość na ludzkie nieszczęścia...
    Chyba w końcu odstawię leki, lęki i powrócę do rzeźbiarstwa.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o! i o to chodzi. wróć i niech dłuto Cię prowadzi.

      Usuń
  3. Zacznę od mebli i podłóg, wszak te kawałki drewna są moje!
    Drzazgi i wióry można wykorzystać na rozpałkę. Zaczynam znosić do chaty polne kamienie na palenisko, zostanie tylko wykuć otwór w suficie. Dach i tak jest dziurawy.
    Kominiarz może mieć problem, ale co mi tam. Trzy sprawne gaśnice samochodowe zapewnią mi bezpieczeństwo.
    Pomyślałem również o przyszłości tzw. kloszardów, u nas mówi się o nich tuptusie-to w większości b. mądrzy ludzie-nic nie mają i wydają się, że są b. szczęśliwymi ludźmi. Jak mają co pić, no i oczywizda -palić.
    przezorny Janek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdumiewające jest, jak bardzo zaradni być potrafią. ale często im się po prostu nie chce.

      Usuń
  4. Definicja braminów niemal zepchnęła mnie z krzesła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o braminach było już. dawno temu, więc łatwo zapomnieć. chyba jeszcze za onetowych bełkotów.

      Usuń