Garść wróbli rzucona w osiedle baraszkuje beztrosko w koronach drzew. Gołębie w skupieniu medytują na skraju dachów. Jaskółki wygryzają sierp szczątkowego księżyca. Ktoś starannie wymiótł chmury pod sam widnokrąg. W autobusie moda „na Taliba” – sami brodacze.
Wśród stojących na placu wozów pokarmowych (nie cierpię anglojęzycznej nazwy „food truck”) stoi taki, który ma na imię PUNKT G. Przewrotnie i zabawnie. Inny jeździ po Mieście chwaląc się mianem PASIBUSA – jak widać można ze smakiem i wdziękiem nazwać nawet starowinki motoryzacyjne.
Od rana hałas przed Uniwersytetem. Facet w roboczej zieleni dmucha na chodnik i wciska niedopałki i inne śmieci wprost pod nogi żywopłotom. Czyste kretyństwo niczym nieuzasadnione. I jeszcze ten kurz wzbijający się przed gościem. Gdyby to był odkurzacz – zabrałby ze sobą śmieci i pył, a „dokurzanie” okolicy w imię czystości jest surrealizmem, do jakiego nie dorosłem chyba.
Kamienny brzeg Rzeki zdobi wklejona weń płaskorzeźba kota z potłuczonych lusterek. Na przestrzeni kilku kroków odkrywam damski, pojedynczo występujący adidas, etui smartfona i pikowaną kurteczkę. Aż się prosi o scenariusz z tak spreparowaną sceną akcji.
Jednak te "pokarmowe" wozy mnie sie nie podobaja. Moze "zarelkowe" albo "szamankowe". Kolokazja
OdpowiedzUsuńknuj i kombinuj. pasibusy brzmią doskonale.
Usuń