Wielka Niedźwiedzica pochyliła łeb nad Rzeką podświetloną całą tyralierą lamp wydobywających z gęstwiny mroku tłustą od chłodu wodę kłębiącą się niechętnie na podwodnych muldach i przeszkodach. Najwyraźniej pić się jej zachciało, a z kałuż nie dała rady zaspokoić pragnienia, bo te zwyczajnie zamarzły. Grudniowo, typowo i stabilnie. Chrzęszcząc tłukłem małe, skostniałe lusterka, leżące gdzie popadnie, jak złogi w ciele. Nóżkę spotykam już poza salonami sukien ślubnych, ale to nie dlatego, żem taki rączy, tylko dziś on zaspał. Baristka zdążyła już zawłaszczyć stolikami teren przed kawiarnią, ale po co, to nie wiem. W autobusie mało nie przymarzłem do krzesełka, kierowca, najwyraźniej morsował na pętli i wystudził wnętrze do absurdu.
Wracałem przy wesolutkich dźwiękach pobrzękujących, pustych butelek. W tramwaju zapachniało piwem, a dzwonnikiem okazał się kloszard. Zaskakująco dobrze radził sobie z językiem obcym – dla niego i dla mnie. Gdy tramwaj dogoniła Francuzka z małym chłopcem, radził sobie z konwersacją, i to z wzajemnością, choć żadne z nich nie znało słowa w nieswoim języku. Przed hotelem stanęła pulchna pani w czerwonej miniówie i zerkała do środka, dyskretnie (dla hotelowych gości) wydłubywała rajstopy pełne dziurawych wzorów z przedziałka. W zakładzie fryzjerskim leżące pod kontrolą mistrzów panie w tak zwanym międzyczasie realizowały się medialnie przeglądając nowinki w telefonie.
Uważaj z tym tłuczeniem lusterek - zapewniają tyle lat niepowodzeń, na ile je stłukłeś. Zsumowane, dadzą mało optymistyczną liczbę.
OdpowiedzUsuńZostawiasz obrazy same sobie, trochę jakby niewygodne, obojętne. Wydaje mi się, że to właśnie działa najlepiej: lód jak złogi, absurdalne gesty, ludzie funkcjonujący obok sensu. Zima w mieście, wesolutka! Chociaż może powinnam napisać, w autobusie!
OdpowiedzUsuń