Pani niegdyś wyprowadzająca stadko uroczych piesków, dziś spaceruje z wózkiem. Ładnie jej, choć i pieski miały swój urok. Kosy pochowały się na nagich drzewach i tylko maskujące mundurki pozwalają im zachować anonimowość. Niezwykle wysoka mamusia wyciąga dzieciaczkom zza ławek „wpadnięte” tam zabawki, wypinając błękitną, jak letnie niebo pupę w stronę okien. Dzieci czekają w napięciu, bo przecież! A kiedy już komplet zgub się wydostał, czeka je musztra na szczycie zjeżdżalni. Niech się uczą moresu. Ludzie jak juczne wielbłądy kursują między domami, a sklepami, niektórzy już prowadzają drzewka. Dzień tak krótki, że nie wiadomo, czy warto go zaczynać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz