Autobus niemal pusty, starych dobrych nieznajomych wywiało w nieznane, w tramwaju więcej „kanarów’ niż podróżnych. Mrok i wiatr. Tylko świąteczne ozdoby silą się na elektryczną wesołość mrugając kolorowymi światełkami. Szczęściem Nóżkę spotykam gdzie trzeba – między jednym, a drugim salonem sukien ślubnych. Ściga łanię długonogą w skórzanej minispódniczce wzorzysto-dziurawych rajstopach i futerku spiętym zziębniętymi dłońmi. Ktoś ją rozbierał zbyt energicznie i guziki urwał?
Patrząc na Rzekę przypominam sobie reklamę „łódki Bols”, ale czemu, to już nie wiem. Mijam uśmiechnięte kobiety z pieprzykami na policzkach i cieleśnie rozbudowane istoty z wielkimi bukietami kwiatów. Może dziś jakieś wyjątkowe święto? Chyba jestem roztargniony, albo niedzisiejszy. Tyle wątpliwości...
Ciekawe czy jakiś kanar też został przyłapany przez innego kanara?
OdpowiedzUsuń