wtorek, 9 marca 2021

Co tam panie...

Po prasówce – boli mnie brzuch, jednak postaram się zreferować nieszczęścia, które sprawiają, że zamiast wrzodów żołądka mogę wyleczyć gorączkę i mdłości:

 

1.                              Po apelu ministra zabiegi „planowe” zostały wstrzymane, a nieplanowe (domyślnie) będą prowadzone gdzieś pod koniec bieżącego stulecia, pod warunkiem, że sytuacja na froncie walki z wirusem ustabilizuje się wystarczająco. Musiałem przemówić brzuchowi do rozumu, ale on tylko burczy i burczy. Jak zaniedbana kobieta! Tymczasem szpitale tymczasowe, co zdaje się niebywałe – „zamierzają przyjmować pacjentów”! Ale w jedynie słusznej chorobie!

 

2.                              A co można uczynić, kiedy kobieta jest nieśmiertelna, różowa bardziej od powłoczek na puchowe kołderki, czerstwa jak jabłko po zimowaniu w kopcu i od tak dawna bita na miedzianych monetach, że nawet brak charakteru przedarł się na jej oblicze lecz przecież - od zawsze była Królową, gdy została zapytana - co sądzi? Otóż Królowa sądzić nie może, gdyż jej stanowisko nie zostało jeszcze opracowane w czeluściach i zakamarkach służb tajniejszych od tajnych i głębszych, od najgłębszego gorsetu. To się zmieni – kiedyś.

 

3.                              Żeby nie być posądzonym o rasizm, albo męski szowinizm, powiem tylko, że równie ciężkie jest noszenie jarzma prezydenckiego. Szczególnie, kiedy ulubiony pies (instynktownie obronny), gryzie szkolonego po brzegi instynktu agenta, którego poziom obronności przekracza granice poświęceń cielesnych – nie powiedziano, jaką część ciała poświęcił agent, bo agencje wywiadowcze, dla niepoznaki noszące przyrostek PRESS z troski o anonimowość źródła nie ujawniają szczegółów – kto wie, czy pies nie ugryzł komandosa w niewymowne. Ała!


4.                              A skoro już jesteśmy przy konsumpcji, to warto zauważyć, że kuchenną duchotę (o zgrozo!) zawdzięczamy niewieście, jeśli można tak powiedzieć o kimś, kto projektuje minimalistyczne kuchnie „dla wygody” i ma poparcie zarówno Hitlera, jak i Stalina, a także pomniejszych kacyków świata represji. Represje trwają, co widać nieuzbrojonym nawet okiem, gdy spróbuje się dotrzymać towarzystwa partnerowi pichcącemu cokolwiek w kuchni lokalu M-3… Może nawet MI-6. Na peryferiach pamięci kojarzę nieodległe od mojego lokum mieszkania o powierzchni bliskiej stu metrów, dysponujące ciemną „wnęką kuchenną” zaprojektowaną przez architekta o piersiach większych od rozumu.

 

5.                              Przykro tu wspominać, że ceny mieszkań rosną szybciej od produkcji, która bije wciąż nowe, niewyobrażalne rekordy. Nowe mieszkania powstają szybciej, niż trwa standardowa ciąża, a kubatura wystarcza, żeby w niej… hmmm… powić kolejnego obywatela pełnego zapału, patriotyzmu i haseł, które głosić będzie w marszu, lub anonimowym zaciszu, pod czujnym okiem Wielkiego Brata albo jego psów. Ludzkość wymiera, kubatury przybywa, czegoś nie rozumiem, ale nikt nawet nie podejrzewał mnie o zalążek geniuszu, a co dopiero, o dywagacje umysłowe.

 

6.                              Psy, jako potomkowie wilków, choć wciąż udziwniane staraniem zbyt bogatych, albo potrzebujących służby ludzi nadal trwają, potwierdzając tezę że życie ZAWSZE się obroni i znajdzie, choćby najpodlejszą, czy niełatwą ścieżkę ewolucji. Tym razem udało się wilkom odnaleźć ścieżki poznańskie i w Morągu. I jak tu mówić, ze zwierzęta trwają, zamiast się rozwijać. Widział kto za czasów wielkich apostołów, żeby wilki kłusowały asfaltem? Albo po płytach, jak rzymskie legiony? Dostrzegam pewną kalkę, bo dziki, łosie, bobry, lisy, bażanty, zające, kuropatwy i jelenie dawno już uznały miasta za środowisko naturalne.

 

7.                              Zdumiewające życzenie francuskiego ministra od nie-wiadomo-czego, badającego w imieniu Unii skłonność tubylców do zachowań marginalnych, miał kaprys odwiedzić „strefy wolne od LGBT” – czyli co? Liczył, że Rząd Polski zafunduje mu Matkę Polkę na usługi pomijane protokołem i zajadłym milczeniem wszystkich Wiedzących? Ciekawe, czy określił oczekiwania dosadniej. Rząd – dyplomatycznie – stwierdził, że wirus wciąż jest groźny, więc nie – i takie nie, naprawdę oznacza NIE, a nie jest zgodą, tylko nieśmiałą! Przecież może realizować marginalne zainteresowania nad Loarą.

 

8.                              Żeby nie było, że tylko obcokrajowcy pałają chucią na ekstrawagancje tutejszego klimatu, powiem tylko, że niejaki chrabąszcz majowy rozpoczął już inwazję i gotów pożreć NASZĄ ZIEMIĘ! TĘ ZIEMIĘ, o której papież Polak mówił z taką miłością, że gięły mu się kolana i całował kurz na krakowskim lotnisku. A tu taki robak mierny! Huncwot! Napuścić na niego krety! Niech go zeżrą do cna! A Bruksela niech chroni inne gatunki!

 

9.                              Pocieszającą staje się myśl, że można stąd wyemigrować – do Czech, na drugą stronę gór. I to tutejszą koleją, jakby szczęście chciało eskalować. Czeski język wprawia w dobry humor i widać to po Czechach, chyba, że w trakcie rozmowy wspomnimy i polskich tankach nad Wełtawą… Nie każdy potrafi przeprosić za przodków. Nie każdy potrafi przeprosiny przyjąć. Są tacy, co wolą… Żeby tylko te knedliki były trochę bardziej podobne w smaku do schabowego...

 

10.                         A tak poza tym wszystkim, co dramatycznie nastraja – dziewczątka wciąż promują ciała, chłopcy mięśnie, politycy bełkot, a biznesmeni stają w rozkroku, gdy amerykańskie – I’m fine – nie przechodzi już przez gardło, a w sterylnej kuchni zdycha ostatni szczur, bo nie miał pomysłu dokąd uciekać, więc został, licząc że nadzieja umrze ostatnia.


2 komentarze:

  1. Przegląd prasy nieprzeciętnie podany, nie zawiodłam się i tym razem, dziękuję:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń