Małe dzieci są niezniszczalne. A bateryjki mają najwyższej jakości. Skwar jakoś je omija, koncentrując się ochoczo na mamusiach, apetycznie ograniczających strefę wstydu do absolutnego minimum i zgodnie grawitujących ku cienistym fragmentom osiedla. Kto nie musi – nie wynurza się z klimatyzowanych pomieszczeń, albo pozwala zniewolić się pomrukowi wentylatorów. I tylko pranie schnie w oczach ku zadowoleniu tych, którzy zdecydowali się odświeżyć przepocone ciuszki. W gęstej koronie klonu szamoce się samotny gołąb, wróble, jak garść grochu rozsypują się na chodniku. Okna powleczone żaluzjami i roletami usiłują utrzymać w ryzach temperaturę wewnętrzną na poziomie pozwalającym trwać. Cień skraca się do niewyraźnego kleksa pod nogami. A gdyby tak jeszcze kilka stopni w górę? Nie myślę nawet o afrykańskim upale, ale zachodnioeuropejski już byłby dramatem. Nic dziwnego, że wymyślili tam sjestę i przeczekują apogeum słonecznej aktywności poza jego zasięgiem.
Gdzieś tam, gdzie rosną, giną z powodu upałów kakaowce. Ponoć całkiem niebawem może zabraknąć na świecie kakao, a tym samym czekolady. Takie są prognozy. Ale ja twierdzę, że nic podobnego, kakaowce będą się miały dobrze po nasadzeniach... w Polsce.
OdpowiedzUsuńz kawą podobno też kłopot.
UsuńKawę też zapraszamy do Polski!
Usuńbo winnice już tu są.
Usuń