Niepodżegany przez nikogo odsłoniłem pośladki…
Ech! W domowym zaciszu nie takie rzeczy uchodziły na sucho. Pośladki były idealne. Kontemplowałem widzenie, brutalnie wykorzystując lustro wielkiej szafy w przedpokoju. Bez protestu zniosło widok pośladków. Metodycznie spenetrowałem dłońmi oś symetrii, dwie bliźniacze półsfery, drobne detale pojawiające się między udami i kręgosłup wspinający się wysoko, żeby ukąsić czaszkę i zapłodnić ją impulsami dochodzącymi z dołu. Fascynujące! Parę klapsów poprawiło unerwienie pupy, nie pozostając bez wpływu na kolor mojej facjaty. Niech będzie – zarumieniłem się i to bynajmniej nie z wysiłku. W emocjach popchnąłem pośladki do sypialni. Poszły potulnie, wspięły na łóżko…
Ja tuż za nimi!
No i teraz mam rozkminę czy to były jednak nie twoje pośladki, czy też do łóżka poszedłeś tyłem, puszczając pośladki przodem :D. Obie wersje zdarzeń absolutnie mnie nie dziwią, lustro nie takie rzeczy znosiło :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że obrazek snu Ci nie odebrał?
UsuńCóż, pośladki bywają różne. Ponoć na jednym z nich mam pieprzyk, ale nigdy nie oglądałam ich w lustrze.
OdpowiedzUsuńpodobno - fajne to. a mawiają, że najlepiej się zna własne ciało.
Usuń