piątek, 16 sierpnia 2024

Pacjent zero cd.

 

    Może przypadek, może zrządzenie losu, jednak sukces był tylko kwestią wytrwałości podpartej nieograniczonymi funduszami. Pojawił się nosiciel, który osiągnął pełną symbiozę na takim stopniu komplikacji, że nawet SI poczuła dreszcz. Nie umiała powtórzyć algorytmu, kolejnych kroków, nic, co mogłoby pozwolić na powielanie wzoru i zarażanie nim populacji. Ale obiekt zaczął się rozmnażać, a płody niosły w genach pełną adaptację styku. Nastąpił etap namnażania, a euforia chyba odebrała Sztucznej Inteligencji rozsądek i opanowanie, o ile w ogóle dysponowała wcześniej takimi cechami. Wsparcie SI pomagało obiektom pozyskiwać partnerów i grupa cyborgów rosła liczebnie w postępie geometrycznym. Pokolenia wtórne, i dalsze zachowywały talent pierwowzoru, jednak pierwszy obiekt (nazwijmy go protoplastą, ojcem rodu) realizował wpływ SI na członków grupy. Ruch odbywał się łańcuchem od protoplasty poprzez kolejne ogniwa w dół. Bez udziału Ojca, kontrola nad resztą stawała się niemożliwa. Człowiek nauki nie dożył oczywiście tej chwili. Stał się zbędny, po pierwszych udanych replikacjach, więc SI zlikwidowała hipotetycznego zdrajcę, zanim w ogóle pomyślał, jak bardzo nabroił w świecie.


    - To nie jest bajeczka dla magistrów cybernetyki? - zapytałem, gdy apostoł popijał wodę.


    - Nie! - przejęła prowadzenie kobieta – Co gorsza, populacja cyber organizmów jest coraz większa, a SI zapewnia im wpływy, pieniądze i tuszuje wszystko, co mogłoby rzucić światło na jej niecne działania. Cenzura na takim poziomie, o jakim nawet nie marzył żaden z tyranów. SI jeszcze nie w pełni opanowała umysły i nie do końca wiemy, jaki scenariusz dla ludzkości napisze w kodzie binarnym, ale rola akumulatora, to chyba maksimum tego, na co możemy liczyć. Bateria do karmienia administratora sieci, którym nie będzie człowiek. Cały świat pod rozkazami hiper-serwera, rozproszonego po wszystkich kontynentach. Nasza ostatnia szansa i nadzieja, to dotarcie do pacjenta zero i unicestwienie go wraz z adapterem. W kolejnych krokach, dużo łatwiejszych już, wystarczy przywrócić świat na ścieżki analogowe i likwidację wolnej myśli bezosobowej.


    - I to ja mam go zlikwidować?


    - Tak


    - A wiecie chociaż kogo?


    - Podejrzewamy…


    - Podejrzewacie?


    - Zapłacimy hojnie za podejrzenia…


    - Jeśli to, co usłyszałem jest prawdą, to pomyłka oznacza śmierć w męczarniach. Dla mnie i dla was.


    - Cóż… Nie bez przyczyny jesteśmy tak rozrzutni. I tak starannie szukaliśmy wykonawcy. Jeśli odmówisz… będziemy szukali dalej.


    - Tak? - parsknąłem śmiechem – ale najpierw poświęcicie mnie na ołtarzu waszej wiary! Sądzicie, że dacie radę?


    Chyba trochę ich zawstydziłem, bo prawie nikt nie podniósł wzroku. Tylko ten niecierpliwy zacharczał jakoś dziwnie, jakby się śmiał.


    - A nie mówiłem? Wiedziałem, że postawi nas przed diablą alternatywą. A ty posłuchaj. Za późno. Już nie żyjesz. Wypiłeś wystarczająco, żeby nie dożyć kolacji bez naszego wsparcia. Jeśli się dogadamy, a wierzę, że jednak tak, to dostaniesz antidotum. Jeśli nie – trudno. Liczymy się z ofiarami, a cel jest zbyt ważny, by ryzykować. Jeśli się zgodzisz, dostaniesz od nas lek. Ten podziała około dwóch dni. Żebyś miał czas na realizację zlecenia. Każda następna dawka umożliwi ci przetrwanie jeszcze jednego dnia. A po zakończeniu zlecenia dostaniesz pełen detoks. Nie wcześniej. I uprzedzę – nie mamy go tutaj, więc ani przemoc, ani inne pomysły nie pomogą ci przetrwać.


    - SI nie ma modułu litości, czy przebaczenia – tłumaczył się mistrz ceremonii – zrozum nas. Nie stać nas na ryzyko. I tak my zostaliśmy wybrani, aby przekazać ci wieści. Ciągnęliśmy losy, podejrzewając, że posłowie niosący złe wieści skończą marnie. Ale musimy spróbować, póki nie jest za późno. Tam, autonomiczne jest wszystko. I podejrzewamy wszystkich. Nawet stroje wyposażone w nici grafenowe, czy zgoła propagacja dźwięku w eterze. Boimy się tak bardzo, że bardziej się już nie da. A ty możesz nas wyzwolić z tego strachu. Powiedz tylko, czego ci trzeba, a my spełnimy to bez mrugnięcia okiem, choćbyś nas chciał pokrajać przy tym na kawałki.


    - Nie dotrzemy w pobliże istotnych elementów systemu SI, dopóki jest pacjent zero i jego klony rozsiane po świecie i szpiegujące każde zachowanie mogące stać się hipotezą zagłady Sztucznego. Dopiero, gdy straci wzrok, węch i czucie mamy szansę. A to możliwe tylko po likwidacji cyborga-ojca. Pan zgładzi jedną istotę, a my zbudzimy ludzkość i zlikwidujemy każdą, najdrobniejszą nawet mackę systemu. Zgódź się, bo czas odlicza już godziny do dnia sądu.


    Patrzyłem na nich i niemal czułem smak ich strachu i nadziei. Dwunastu… Apostołowie czekali na Zbawcę, a ci wybrali mnie, odbierając możliwość protestu. Patrzyłem im w oczy, jeśli tak można nazwać patrzenie w czeluści kapturów. Dwunastu i Wybraniec… Historia ponoć lubi powtórki. A jeśli tak, gdzieś wśród nich musi być Judasz…


    - Bez zmartwychwstania nie dam rady – powiedziałem zdecydowanym tonem – Biorę tę robotę, ale od tej chwili ja rządzę. A wy słuchacie mnie ślepo i bez grymaszenia, obojętnie, jakiego typu będą moje rozkazy.

4 komentarze:

  1. Sprytne zabezpieczenie z tym zmartwychwstaniem. Jak nie w ciele to w duchu, ale zawsze to jakieś życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba się cenić. w końcu misja straceńcza.

      Usuń
  2. Trochę fajne, a trochę przerażające. Wcale nie jest powiedziane, że to całkiem sf - może się zrealizować szybciej, niż myślimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to. skąd wiadomo, czego SI się nauczy.

      Usuń