czwartek, 31 sierpnia 2023

Szaro-bura rzeczywistość (raczej plumka niż skrzeczy).

 

    Chodnikowi biegacze tną ulice wzdłuż i wszerz. Pod naporem wilgoci ciemnieją rowy i nieużytki. Na asfaltowej jezdni ktoś wylal deszcz. Połyskują całe kałuże czekając na sprzątnięcie. Dworcowy zegar pokazuje głupoty, sugerując, że nawet czas jest względny i można nim manipulować.


    Nie wiem, co się dzieje, jednak dziś na chodniku trafiam męskie majtki w obowiązkowo czarnym kolorze. I nie jest to bynajmniej bielizna strącona ze sznura, bo sznura nie zawiesiliby chyba przed przykościelną knajpą i ostentacyjnie barman nie suszyłby swoich niewymownych, jako reklamy bezgranicznej obsługi klientów. Pani o pięknych dłoniach, pomiędzy wysmakowanymi pierścieniami ukrywa ślubną obrączkę, a mnie zachwyca, że ma własne, pięknie zadbane paznokcie bez cienia sztuczności. Co innego kloszardzica o szponach maści miętowej (o matko! Mięta, to zioło, a nie kolor, jednak zostałem poinstruowany przez wzburzoną nastolatkę, że seledynowy, to kolor znany wyłącznie „dzbanom” czy „januszom”, bo współcześnie mówić należy miętowy).

środa, 30 sierpnia 2023

Czy to aby ksenofobia?

    Na ławeczce, pomimo pochmurnego brzasku, spiskują Kozacy. Nieco daleko od linii frontu, ale kto ich tam wie. Co prawda, obawiam się, że jesteśmy głupcami, jak Trojanie przyjmujący dary z wrażej ręki, by wpuścić do własnego kurnika bezlitosnego lisa, ale to może tylko moje uprzedzenia. A mam ich co niemiara. Ot, choćby i takie:


    Z dobrego serca (albo z głupoty) przyjęliśmy pod swój dach obcych, a choć minęło niemal dwa lata, nie nauczyli się nawet „dzień dobry” w naszym języku. Urzędnicy naciskają, żebyśmy to my uczyli się ichniego języka, sugerując, że oni jacyś tacy mało zdolni. Korzystają z gościnności i przywilejów, wciąż oczekując (żądając) więcej. Końca roszczeń nie widać, a zapowiadają, że kiedy wojna się skończy, będą rozliczać. Nas. I już ćwiczą sztuki walki ulicznej na naszych nastolatkach chcących cieszyć się Miastem i młodością. Ech! Co tu dużo gadać – nie lubię obcych. Żadnych.


    Na sklepowej witrynie, rozciągnięte w tyralierę, stoją złote manekiny w ślubnych kieckach. Trenują przeczesywanie Miasta. Będą wyczesywać wszy? Paprochy zapodziane na ulicach? Niesforne myśli kłębiące się w skołtunionych łbach. A może wyczeszą tubylców, by zmieścić więcej napływowych? Ani chybi Wiosna Ludów II tuż-tuż.


wtorek, 29 sierpnia 2023

Bzdurki poranne.

 

    Wklejone skromnie w chodnik stringi w spoconej czerni sugerują, że ktoś przeszedł przez piekło pożądania na ulicy i przegrał z kretesem. Mijam zarówno je, jak i stadko wróbli, szczęśliwie nie płosząc ich. Najwyraźniej były mocno zaaferowane tym, co znalazły pomiędzy kostkami brukowymi. Tramwajowy jazgot, jak co dzień, odbiera mi radość obcowania ze statecznym spokojem wysp omywanych Rzeką i sędziwą, zakurzoną zadumą świątyń. Idąc skazany jestem na wybór, po której stronie hałasu mam zliczać kroki i krople deszczu.


    Chudzielec, stojąc nieopodal ulicznego kubełka, pożera na tempa kiść bananów. Jednego chroni w dłoniach, żeby mu ktoś nie wygryzł miąższu, reszta leży obok butelki wody mineralnej wprost na betonowych płytkach.


    - Biegunka, to córka Bieguna?

niedziela, 27 sierpnia 2023

Bezpardonowe starcie z asymetrią.

 

    Propagując ideę „zrównoważonego” rozwoju społecznego i zrównywanie szans płci, sejm pracuje nad hybrydową specustawą, dotyczącą ujednolicenia atrakcyjności cielesnej. W myśl powstającego aktu, nastoletnich chłopców poddawać się będzie obowiązkowym zabiegom wszczepiania piersi, a dziewczętom przyszywać członka we wzwodzie.


    Dzięki popularyzacji profilowanych zabiegów korekty płci przez NFZ, dorastające właśnie pokolenie powinno zostać uwolnione od anomalii różnic wizerunkowych, oraz odwiecznych stereotypów związanych z przynależnością płciową.


    W trakcie konsultacji ginekologicznych, grono niekwestionowanych ekspertów zarzuciło przedstawionym inicjatywom ustawodawczym kunktatorstwo i amatorskie podejście do tematu. Biegli, jednomyślnie podkreślali, że kompleksowe rozwiązanie powinno przyszłych mężczyzn wyposażyć w macicę, a organy rozrodcze obu płci uczynić w pełni funkcjonalnymi.

sobota, 26 sierpnia 2023

Groch z kapustą, albo bigos.

 

    Zgrabna brunetka potrafiła z brwiami zrobić coś, co (jak mniemałem) zastrzeżone było na wyłączność dla głodnych jamników. Jej spojrzenie kruszyło mury wrażej obojętności, a lody pociły się do łez. Pod stygnącymi chmurami podwieszał się (płynąc z prądem) motolotniarz, stanowiąc pokusę dla czających się w alertach RCB wyładowań. Ja tymczasem podziwiałem kobiety o piersiach tak pełnych, jakby opuchły od wygłodniałych, męskich spojrzeń. Chłopięce dłonie błądziły po dziewczęcych udach, zatracając się w pieszczocie na przekór światu.


    Rzeka niewzruszenie przyglądała się nowym osiedlom powstających nad jej brzegami, tuż obok starych kominów elektrociepłowni. Na elewacji przedwojennej kamienicy wytłoczony brudem napis „PRALNIA” stanowił pozostałość po neonie z epoki komunizmu. Piękna pani wygrawerowała sobie na skórze pióra. Jeśli dobrze zinterpretowałem widziane – pani zamierzała zostać kurą. Względnie nurzać nogi w kałamarzu powyżej kolan. I wtedy dotyka mnie, że Miastem wędrują niemal wyłącznie osobniki płci piękniejszej. Samczyków – jak na lekarstwo. Mecz jakiś w telewizji, czy inna atrakcja płciowo selektywna? Rozłożysty dąb rosnący obecnie na skrzyżowaniu robi co może, żeby przesłonić galerię handlową, jednak wysiłki są daremne i drzewo jest bez szans. ONI WSZYSCY WIEDZĄ!


    Na przystanku starsza pani majta nogami i gdyby nie jawne przekleństwa sączące się z niej bezproduktywnie, sądziłbym, że zanurzyła się we wspomnienia baaaardzo głęboko.


    Przystanek na żądanie zlokalizowany został naprzeciw kościoła stanowiącego jednocześnie bramę cmentarną, za którą rozpościerała się główna aleja cmentarza z przepiękną perspektywą. Obraz widziany w portalu murów mógłby natchnąć pana Piekarczyka, który zmieściłby w nim niewątpliwie swoje nieśmiertelne „Pięćdziesiąt jeden”.


    UWAGA – Senna kobieto w wielkich okularach. Jeśli zdawało Ci się, że mnie rozpoznałaś – miałaś rację. To byłem ja. Oko. Może następnym razem nie poprzestaniesz na skrzyżowaniu spojrzeń i uśmiechniesz się, albo zamienisz ze dwa słowa? Choćby o tym, czy zarazki przemieszczające się krwiobiegiem mogą bezkarnie krążyć, nie obawiając się choroby lokomocyjnej, czy zawrotów głowy.


piątek, 25 sierpnia 2023

Duchoty.

 

    W pościgu za umykającym autobusem dziewczę wyposażone w biustonosz biegło szybciej od tego bez. Być może dlatego, że dziewczę wolne od stanika miało twarz naszpikowaną żelastwem, a balast (jak powszechnie wiadomo) mocno spowalnia ruchy. Młoda kobieta w lnianej koszuli haftowanej granatową nicią wyglądała jak szczytowe osiągnięcie bolesławieckiego wzornictwa, na twarzy niosła subtelność kruchą i dodającą jej uroku. Chmury tłoczyły się na niebie, szepcząc coś tam pod nosami, ale w ekspresji nie wyszły poza pomruki. Trzy krople na minutę trudno nawet nazwać selektywnym deszczem, chyba, że dysponuje się bardzo wyrafinowanym umysłem.

czwartek, 24 sierpnia 2023

Krzywe zwierciadło?

 

    W sieci, to ja mam niemal dwa metry. I piękny jestem tak, że miękną kolana czytelniczkom i niektórym czytelnikom. Sztywnieję na życzenie, a ogolony jestem zawsze, choćbym haniebnie zaspał. Głosem poskramiam jaguary, oswajam skorpiony, względnie hipnotyzuję tańczące kobry. Wystarczy poprosić.


    Nie zarabiam; nie muszę. Na śniadania jadam przepiórcze gniazda w beszamelu, popijając ciepłą ambrozją. Kac się mnie nie ima, choć nałogi pobieram jedynie towarzysko. Bywam, udzielając się tu-i-ówdzie. Sypiam wyłącznie u boku. W innym przypadku szkoda mojego zachodu Nie tłamszę, nie terroryzuję. Nie potrzebuję. Małą łyżeczką pobieram z wielkiej misy ludzkiej życzliwości.


    Nie wiem tylko, dlaczego w sieci jestem mańkutem.

Ekstrakt logiczno-praktyczny.

 

    Od kiedy Amerykanie wytępili Indian, nic już nie stoi na przeszkodzie, aby Hindusów nazywać Indianami, zgodnie z nazwą kraju pochodzenia.


    Zdolny naród wytępił także wielomilionowe stada bizonów, więc może zaprosić ich do Miasta, żeby zwalczyli szczury, których jest pięć razy więcej niż mieszkańców?

Uśmiechnięte złośliwostki.

 

    Z profilu pani przypominała rzeźbę z Wyspy Wielkanocnej, jednak była młodsza o parę tysięcy lat i stopy o pomalowanych pazurkach nie wrosły jej w podłoże. Służby, przy wsparciu oddziałów prewencji ochraniają automat do napojów tak skutecznie, że grupka być-może-pasażerów zbiła się w ciasne stadko parę kroków dalej i naradza się, co robić. Na hulajnodze przemknęło dziewczę szczupłe niczym drzewce na flagę, a skojarzenie stąd, że nogawice łopotały jej obłędnie czarno i adekwatnie do wizji. Okazuje się, że można wędrować Miastem w biustonoszu. Czyli skwar będzie okrutny, bo być musi, a biustonosz (co oczywiste) był czarniejszy od najczarniejszej czarnej dziury.


    Rzeka niespiesznie, acz z wyraźną wprawą spływała w kierunku morza, chudy cyklista wiązał żelaznego konia do instalacji odgromowej świątyni, w nadziei, że Bóg nie będzie wyciągał karzącej ręki na własny, mocno sfatygowany i zakurzony ołtarz, ale przed ludzką chciwością wolał się zabezpieczyć. Motorniczy otrąbił panią o wygaszonej (dla oszczędności?) mimice. Łabędzi plankton pod rodzicielskim wzrokiem ćwiczył poranną toaletę, gdy brzegiem sunęła mięciutka z wyglądu młoda kobieta z wytatuowaną między piersiami kolorową kameą. Teraz nie musi każdego świtu zastanawiać się nad wyborem biżuterii, a jedynie nad głębokością dekoltu, bo w tej dyscyplinie naprawdę miała szeroką rozpiętość wyboru.

środa, 23 sierpnia 2023

Gra zmysłów

 

    Do autobusu zmierzał właśnie dobrze odkarmiony (widać przez utalentowaną kulinarnie niewiastę) gość, chowając futerał na nałogi do torby. W środku już siedziały panie, wiedzione szóstym zmysłem, albo nakazem chwili, wszystkie odziane w zatroskane twarze. Jedna miała zawieszonego na szyi cyberpapierosa, inna ozdobnego siniaczka na łydce w kształcie konturu Kanady. Na zewnątrz został gość w mycce w egzotyczne wzory, a mi owo nakrycie głowy natychmiast skojarzyło się z miseczką na jałmużnę. W środku ktoś nie całkiem dyskretnie odsłuchiwał radiostacji frontowej bez dubbingu, znaczy dysponował cyrylicą komunikatywną. Jak trzy czwarte autobusu zresztą.


    Słońce operowało jeszcze dyskretnie, jednak „proces gotowania żaby” już się rozpoczął na dobre. Wróble atakowały skrawek ziemi pod żywopłotem i musiał to być wielce urokliwy skrawek, bo żaden nie ćwierknął, całkowicie zajęty gorączkową grabieżą. Skrajem chodnika cichutko przemknęła kobieta w gorejącej czerni i z bukietem nawłoci. Czyli – niechybnie czarownica, idąca zamawiać rzeczy straszne, względnie odczyniać zauroczone. W Rzece ryby rzucały się w popłochu i musiałem je uspokajać niewątpliwą siłą mojego spokoju. Nie uwierzyły po prawdzie, gdy mówiłem, że dawno sobie poszła, gdyż wiry na Rzece nawet się wzmogły i kłębiły się od zbiorowego strachu.


    Spoza murów roztaczały wątpliwy aromat zakonne bukszpany, na ławkach pojedynczo drzemali kloszardzi, cumy z kamiennego nabrzeża nudziły się z braku zajęcia, bo nawet ostatni wędkarz właśnie zwijał żagle i mimo dojrzałego wieku podpartego solidnym brzuszyskiem przesadził balustradę z wdziękiem Jacka Wszoły, tylko wylądował na nogach, a nie na pupie (facet może mieć pupę?). Z pustymi rękami. Nie pomógł wytatuowany na przedramieniu skorpion. Czaplom połowy idą zdecydowanie lepiej.