Przeczytałem wyznanie masywnej pani, oficjalnie przyznającej się do stu siedemdziesięciu kilogramów (z małym ogonkiem) jak najbardziej żywej wagi. Pani bez zażenowania mówi, że mężczyźni zachwyceni są seksem z jej ciałem, potrafiącym dać emocje, jakich drobne ciałka nie są w stanie. Cóż. Seks niewątpliwie niesie doznania niezwykłe; coś jak flirtowanie z lawiną – tylko skrajny farciarz przetrwa, a i to posiniaczony. Pani ma problem ma tylko z jednym. Po (f)akcie panowie wstydzą się z nią pokazać publicznie, a tym bardziej przedstawić rodzicom. Tym ciałem podobno prywatnie zainteresowane są również gwiazdy Internetu.
W sumie, to lubię czytać o udanym pożyciu, bardziej niż o wojnach, korupcji, czy morderstwach, więc współczuję, że historia nie kończy się pełnią szczęścia. Jednak szczęście, to tylko epizody i (chyba) nie istnieje szczęście ciągłe, więc cała seria fantastycznych wspomnień z udanego seksu również ma swoją wartość. I nie każdemu się trafia.
zaryzykuję stwierdzenie, iż zależność między gabarytami pani, z którą się praktykuje seks i ilością siniaków, które się wynosi z takiej sesji jest odwrotna, niż sugerowana... natomiast można się zgodzić co do kwestii przetrwania, ale gdy stawką jest przetrwanie ilość siniaków traci wtedy znaczenie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)