Wiem, że jestem monotonny, ale przechodziłem na wskroś
placu, jednego z wielu w Mieście, który usiłuje zmienić średnią wysokość położenia
nad poziom morza składowych powierzchni płaskich. Zaczyna się toto jak zwykle
niewinnie - ogrodzeniem ze dwa metry lub lepiej i wcale nie ażurowym, bo
tajemnica zawodowa mieszkająca w środku bardzo jest zazdrosna przynajmniej do
zmierzchu, ponieważ później ochrania ją jednoosobowo emeryt-rencista i czyni to
z godnością i wdziękiem adekwatnym do wieku.
Kolejnym standardowym krokiem jest wgryzienie się w głąb,
żeby tam lokalizować kamienie węgielne, parkingi podziemne, albo schrony przeciwatomowe,
lub archiwa ściśle tajnych informacji, albo epicentrum sterowania obiektem od
strony energetyczno-teleinformatyczno-ciepowniczo-wod-kanalizacyjno-gazowo-sejsmicznie
i jak się jeszcze uda z inwigilacją i monitoringiem włącznie. Zupełnie jawnie i
oficjalnie. A kiedy już ściany wykiełkują ponad powierzchnię ziemi, to dzieje się
już zupełnie jak w świecie roślin – rośnie toto szybciuteńko i bardzo wysoko,
jakby chciało niebo przedziurawić i stąd zapewne tyle deszczy na świecie.
No i właśnie obok takiego placu przechodziłem, na którym
ogrodzenie nie-ażurowe i dziura po wywiezionej ziemi, a ściany zaczynały swoją ciekawością
dotykać najbliższej okolicy wykazując tendencję wzrostową. I na owym ogrodzeniu,
niczym lampki na choince żółciły się świeżością tabliczki ostrzegające, że znajduję
się z zasięgu żurawia, co odrobinę rozstroiło moją psychikę – bo cóż takiego mam
uczynić z pozyskaną informacją? A przecież ona już mnie zasiedliła niepokojem i ostrzegła mnie przed nieuchronnym. Rzuciłem nieufnie okiem ponad parkany i owszem – jest! Niejeden nawet,
bo żurawie (również te mechaniczne) uwielbiają wręcz pasjami organizować się
stadnie w chmary, watahy, stada i inne organizacje pozarządowe. Te akurat
grzecznie zamarzły i bezruchem własnym szykanowały lud pracujący zmierzający
nie-wiadomo-gdzie pieszo lub tramwajem, ale ze wzrokiem zaciętym i chmurnym.
Jak mam się bronić przed owym żurawiem? Mało już istotne,
czy drgnie ów, czy trwać będzie niczym obelisk. Niosłem więc niekonsumowalną
informację w sobie, bezradny całkiem w swoim niedowładzie umysłowym. Kiedy
zobaczyłem ostrzeżenie sklepu, że w niedzielę drzwi otwarte będą do piętnastej,
to takie ostrzeżenie wniosło fragmentaryczną wiedzę na temat funkcjonowania
świata pobieżnie związanego z ekonomią i mogło ułatwić mi podjęcie niedzielnej
decyzji, choćby już dzisiaj.
Ale żuraw? I moje pozostawanie bądź nie w jego zasięgu? Umysł
mam teraz zaniepokojony, zanieczyszczony i drżący. Może trzeba się wzmocnić
farmakologicznie, a potem wyzwać na pojedynek tego żurawia? Na początek może jednego
z mniejszych, bo to i tak king-kong okropny…
Przechodzę pod takim stadem żurawi codziennie i zawsze patrzę wysoko, wysoko, w górę - ścigam wzrokiem operatorów i marzę o tym, żeby kiedyś móc tam wejść, do tej kabinki zawieszonej na wysokościach, wyżej od ptaków. Tymczasem na ziemi trzyma mnie nieokrągła rocznica - kolejne damskie, grudniowe urodziny w moim rodzie. Tym razem moje.
OdpowiedzUsuńMoże nawet bardziej PRZY ziemi niż NA.
Usuńniech Ci się spełni więc - nie życzę Ci nic złego
UsuńDziękuję - nie życzyć złego - to już aż nadto.
Usuńczęsto powstaje problem, czego dobrego życzyć, żeby sprzyjało i służyło - czasem samemu sobie trudno jest dobrać taki prezent.
UsuńA takie życzenia sprawdzają się nieodmiennie.
Ciekawe z jakim skutkiem taki emeryt - rencista- ochroniarz moze czegokolwiek strzec?
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiam zawsze, ile godzin operatorzy żurawi wytrzymują bez toalety? No tak prozaicznie...
myślisz...?
Usuńtzn o takim "zasięgu" mowa? nie pomyślałem, że aż tak...
dziękuję, teraz wiem, czego się wystrzegać i poprawki na wiatr zakładać.
w kwestii ochrony - dziury w ziemi raczej nikt nie ukradnie, a jej podpalanie też wydaje się absurdalne, więc ta "ochrona", to działanie symboliczne i honorowe, jak pilnowanie grobu nieznanego żołnierza
Oj tam, oj tam...w jaki sposób zagrozić Ci może żuraw? Ludzi bym się obawiała, nie rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńJotka wymyśliła domniemane zagrożenie - perfidne, ale uzasadniające te napisy...
UsuńWiadoma sprawa,że pod wpływem silnego wiatru żuraw może się na Ciebie rzucić, pogruchotać kości, albo wysłać do parku sztywnych. Trzeba uważać :) U nas tak się stało, ale żuraw runął na budkę stróża, a ten szczęściarz akurat wyskoczył sobie po ..piwko:))
OdpowiedzUsuńech... w takim razie idę na piwko, a żurawie niech sobie gderają
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńZważywszy, że:
"Wszystkożerne, a ogólne podniecenie wyrażają, podnosząc czasami gałąź lub kamień z ziemi i wyrzucając je wysoko w powietrze."
tabliczki ostrzegawcze wydają się mniejszym nonsensem niż można by sądzić:)
Pozdrawiam:)
mało komu chce się wzrok powiesić na szczycie niezbyt interesującego muru - dziełem sztuki prymitywnej być może, ale nie każdego taka sztuka zachwyca.
UsuńWidziałam kiedyś żurawia, który poległ pod wpływem silnego wiatru. Na szczęście na niedokończoną budowę. Nie lubię widoku żurawi, oznaczają następną porcję betonu w mieście.
OdpowiedzUsuńa ja widziałem małe stadko na łące mazurskiej - wiatr rozwiewał im kuperki i było to nadzwyczaj zabawne, bo one takie nieuczesane, rozkojarzone i usiłowały wspólnymi siłami coś zrobić z ta nietrwałością fryzurek i figlarnością wiatru - czy zakończył się kolejną porcją nawozu - nie wiem, bo już inne obrazy krajobraz przewijał przed oczami (te drogi szybkiego ruchu są odrobinę za szybkie - trudno nacieszyć się widzeniem, nie ma jak spacer)
UsuńSkoro wie Pan że jest monotonny, dlaczego z tym nic nie robi a brnie dalej w monotonność drewnianych kół po porządnie ułożonym bruku. ...gmeranie pośród wzniosłych porównań....a jutro wigilia, może coś bez patosu bez spalonego lukru bez ...może coś po prostu ?... Powodzenia Panie Autorze...powodzenia.
OdpowiedzUsuńmysz też wie, że jest myszą, ale jutro kanarkiem się nie obudzi pomimo świadomości, życzeń życzliwych i świąt. widać skazany jestem na patos i gmeranie. puszczam oko z życzliwością wielką.
Usuń...mysz nie ale nam dano że obudzić się możemy i stać, kim tylko chcemy. Osiągnąć co zechcemy i chociaż w dwie strony zawsze ciągnięci oby w tej lepszej dało się żywota dokonać by potem niczego poprawiać nie trzeba było.
OdpowiedzUsuńchciałbym dorosnąć do Twojej o mnie opinii. najwyraźniej na razie się nie udaje. podparty nadzieją kładę się spać, żeby wróciły do mnie wybory i ciągoty.
Usuń