Patrzyłaś
i ukradkiem mnie czytałaś, jakbyś odwracała strony irytującej książki. Pobieżnie,
byle jak, szarpana nerwami w zagryzionych wargach, szukająca zakończenia, które
miałaś już gotowe w głowie i czekająca na nieuchronne. Niemal czułem, jak
wdzierasz się pod marynarkę i sprawdzasz materiał koszuli, poprawiasz węzeł
krawata prostując mikroskopijne zagięcie i palcem liczysz zapięte guziki. Przy
tym na wysokości piersi zabawiłaś dłużej kręcąc opuszkiem palca wskazującego
dookoła, żebym nie mógł cię zignorować, jednak kiedy zerknąłem – odeszłaś
kryjąc się za wielką rośliną doniczkową i grupką rozgadanych ludzi ośmielonych
drinkami tak wymyślnymi, że nie mogły być dla nich naturalnością. Z rumieńcem?
Starannie
zaplanowanym przypadkiem przeszłaś mi za plecami, kiedy zajęty byłem
wyławianiem jakichś przekąsek stojących na szwedzkim stole, a twój ruchliwy
nosek zapoznawał się z otaczającą mnie aurą. Może nawet oparłaś się wzrokiem na
moich pośladkach, bo jakoś zabrakło mi śmiałości i dłoń mi drgnęła i na deskę
serów potoczyła się oliwka faszerowana czymś pikantnym. Zabawne – pomyślałem, że
to kostka do gry i wskaże mi mój ruch. Zatrzymała się wsparta o jakiś pocięty
błękitnymi żyłami ser łypiąc na mnie czerwonym wzrokiem – jeden! Obróciłem się,
ale ciebie nie był już za plecami. Stałaś gdzieś koło bufetu i tym samym palcem
od guziczka pokazywałaś obsłudze z jakich owoców sok maja wycisnąć do twojego
pokala. A potem bezwstydnie wsunęłaś czubek tego palca w usta i popatrzyłaś na
mnie, jakbyś podjęła decyzję.
Nie
miałem prawa ustać z daleka. Nawet, kiedy oliwkowa kostka pokazała zaledwie
jedynkę – to i tak więcej niż mogła. Cofnęłaś się o pół kroku, robiąc mi
miejsce tuż obok siebie, a ja musiałem jeszcze wystukać rytm na polerowanym
kamieniu. Wydłubałaś mnie z tłumu i musiałbym od podłogi nauczyć się
niewzruszoności, żebym mógł zostać przy przekąskach. Twój wzrok wciąż
przekradał się pomiędzy dzielącym nas tłumem ludzi rozochoconych już dawno
rozpoczętym wieczorem. Zjonizowałaś powietrze między nami i wpiłem się ustami w
ścieżkę namalowaną wzrokiem idąc w twoją stronę najkrótszą z dróg. Delikatnie
odsuwałem z drogi chybocących się niepewnie gości, rozentuzjazmowane panie,
przemykałem pod uniesionymi nad głowę tacami pełnymi kieliszków czerwonego i
białego wina, z których ktoś mający poczucie humoru ułożył japońską flagę
rozdrapywaną mimochodem w trakcie kelnerskiego spaceru poprzez salę bankietową.
Z
talerzykiem pełnym kolorowych szaleństw płynąłem kolizyjnym kursem wprost na
latarnię morską twojego spojrzenia poszatkowanego rzęsami na spaghetti.
Rozszczepiałaś światło? Dzieliłaś mój obraz na wstęgi cieńsze od kartek
papieru? Kiedy miałaś już pewność, że nie zawrócę, przesiadłaś się wzrokiem
gdzieś, gdzie mogłaś udawać obojętność i znudzenie. Już wygrałaś i wiedziałaś o
tym doskonale. Byłem twój, jak tuńczyk na wielkim haku, który szarpie się w
konwulsjach bezskutecznie usiłując odzyskać właśnie traconą wolność… Ja… nawet
się nie szarpałem. Rozedrgany tłum tracił istotność z każdym krokiem, aż
przestał zakłócać obraz i stał się tłem – roześmianym, hałaśliwym i obojętnym.
Popatrzyłaś na mnie, jakbyś pierwszy raz mnie widziała, a moja zbaraniała mina
poprawiła ci humor tak dalece, że zaśmiałaś się głośno. Niezłośliwie,
serdecznie, ale spiekłem raka niczym sztubak. A ty sięgnęłaś po talerzyk i wyłuskałaś
dla siebie coś kolorowo nadzianego na wykałaczkę.
Słowa
życzliwie obojętne, pozornie bezinteresowne, w podtekstach i niedopowiedzeniach
zaplątane bardziej niż ścieżki podniebnych szpaczych ławic krążyły gdzieś
między nami wypełniając przestrzeń komunikacyjną i wykluczając otoczenie.
Ignorowani przez świat wspomagany promilami trwaliśmy przy barze chyba ku
niezadowoleniu barmana, bo nie zamawialiśmy. Popatrzyłaś na mnie intensywnie,
jakbyś chciała przedrzeć się przez ogładę i dotrzeć tam, dokąd nie wpuszcza się
obcych. Nie wiem, co znalazłaś, ale kiwnęłaś głową na barmana, żeby podał
butelkę czerwonych winogron i dwa kieliszki na wysokiej szpilce. Wkładałaś mi w
ręce szkło, po czym bez zażenowania wsunęłaś mi rękę pod ramię.
- Odprowadzisz
mnie dziś… do świtu.
Łatwo
dywagować o zasadach, o konwenansach i wychowaniu, kiedy nie ma pokusy. Noc
była krótka, lecz stratowała wszelkie zasieki granice i tabu. Czas oszalał. Zapomniane
wino oddychało tak intensywnie, aż skisło zlekceważone kompletnie, a kieliszki
rozdzwonione pustką podglądały nas bezwstydnie na ścierpniętych nóżkach z
hotelowej szafki nocnej. Podłogi chaotycznie wyścielone porzuconą garderobą
pozwalały stopom uniknąć kontaktu z zimną podłogą, gdyby ktokolwiek chciał
sprawdzać jej temperaturę. Ale nie chciał. Ściany nawykłe do słuchania
dyskretnie milczały pochłaniając dźwięki, aż zasnąłem piegowaty od potu i z
uśmiechem, w którym wymieszało się tak wiele uczuć, że wydłubać z nich jedno
zdawało się niemożnością.
Słońce
pukało już niecierpliwie w okna i szukało szczelin w gęstej tkaninie rolety,
żeby wśliznąć się do środka i zaspokoić ciekawość, gdy otworzyłem oczy. Leżałem
na wznak, odkryty i nagi. Bezbronny niczym meduza na piasku, a ty podparta na
łokciu zwiedzałaś zakamarki mojej cielesności nie tylko oczyma. Bez
zakłopotania spojrzałaś mi w oczy i palcem zamknęłaś mi usta, żebym nie
skaleczył chwili pochopnym słowem. Milczałem. To łatwiejsze niż usiłować coś rozsądnego
sklecić w naprędce. Nie jestem zbyt błyskotliwy, więc mogłem tylko zepsuć
poranek. Skąd wiedziałaś? Czyżbym był aż tak przewidywalny? Paznokciem
malowałaś na mojej piersi tajemną cechę, jakbyś mnie oznaczała piętnem
własności, a ja pod wpływem pieszczoty poczułem budzące się ciało. Wzięłaś je
patrząc mi w oczy i przytrzymując moje dłonie na prześcieradle, żebym ci nie
przeszkadzał. Poddałem się twojemu rytmowi i spętany wzrokiem nie miałem siły
oderwać się od twojego spojrzenia, które kryło się już we mgle, kiedy
krzyknęłaś zalewie odrobinę powstrzymując emocje.
Zaplątany
w twoje ciało wciąż patrzyłem ci w oczy. Ekstazą wygrawerowałaś mi na piersiach
płytkie, punktowe rany od paznokci podbiegające z wolna drobną, połyskliwą
kroplą krwi. Więc jednak – byłem twój! Uniosłaś biodra tylko po to, żeby opaść
znów na mnie i w rosnącym cyklu powtarzałaś próby. Nasze oczy zaplotły się chyba
dożywotnio. Oddechem prześcignąłem już własny puls i tempo twoich bioder, a
oczami spiłem mgłę z twoich i teraz już bez wzroku, zapodziany w niezbadanych
krainach czekałem na krzyk, który nadejść musiał. Nie ten, który towarzyszy
rollercoasterowi, gdy kolejka spada z wysokości budząc uśpione lęki, lecz ten,
który dostałem od ciebie przed chwilą.
Krzyknąłem.
Ostro, krótko i zwiędłem, jakby nagle wszystkim mięśniom puściły zaczepy. Jak
przez mgłę, słyszałem, że bierzesz prysznic, patrzyłem jak schylasz się szukając
własnej garderoby, pomogłem zapiąć suwak od spódnicy. Słuchałem, jak zastukałaś
obcasami, żeby w łazience choć cieniem makijażu twarz otulić i usiadłaś na
skraju łóżka. Pocałowałaś mnie lekko w policzek zostawiając smugę czerwieni
niedoskonale naśladującą twoje usta i znów palcem powstrzymałaś moje słowa.
- Widziałam cię w
marynarce i nagiego. Nie wiem, czy chcę cię widzieć w dresie, albo drelichu. Nie
wiem, czy chcę oglądać cię w mojej kuchni… Może kiedyś mnie przekonasz, ale na
pewno nie dziś. Do widzenia.
I
poszła pokazując mi trzymaną pomiędzy palcami moją wizytówkę.
Uwiodła i zostawiła ..
OdpowiedzUsuńAle zadzwoni, skóra zabrała wizytówkę
albo nie. może znajdzie inny obiekt. w końcu kto tęskni za reklamówką jednorazową?
UsuńW jednorazówce na wskazanie zasługuje indywidualizm
UsuńNie ma drugiej takiej.
W końcu jednorazówka służy do jednorazowego użytku
w tym opowiadaniu to facet jest jednorazówką - wykorzystany i pozostawiony samemu sobie. a wizytówka, to tylko mydliny, żeby mocniej szczypało w oczy.
UsuńDoskonale to rozumie,przecież blondynką nie jestem 😜😜😜
UsuńJednorazówką może być zarówno kobieta, jak i mężczyzna...
Wydaję mi się, że wynika to z fałszywego przekazu, albo błędnego odczytu danych..
Jedno daje sygnały że nie szuka miłości, a drugie tak pragnie być kochane, że wmawia sobie miłość...
chyba powinnaś napisać ciąg dalszy. mam wrażenie, że go znasz, bo ja wcale.
UsuńNie Oko w tym to Ty jesteś mistrz, ja mogę jedynie mylnie interpretować Twoje opowiadanie 🤔
UsuńJak bym siebie słyszała. ;) Fajnie było, ale teraz już idę.
OdpowiedzUsuńZabawne jest to, że gdyby zamienić ich rolami to nie byłoby o czym rozmawiać. Facetom to się zdarza, są usprawiedliwieni. Nuuuda. Ale jeśli to kobieta się bawi zazwyczaj niemal natychmiast jest poddawana ocenie.
ja nie oceniam. napisałem opowiadanie, ale masz rację - w drugą stronę, to sztampa nudna i stara jak świat. kilka razy udało mi się napisać coś, co robiło wrażenie zamianą ról - jak ta opowieść o chłopcu sprzedawanym przez matkę.
UsuńTak, pamiętam to opowiadanie. To ciekawy zabieg, niby bardzo banalny a zupełnie zmienia widzenie.
OdpowiedzUsuńi nagle zrobiło się niesamowicie.
UsuńJednorazówka? A już miałam nadzieję... Wszystko przez dożywotnio zaplątane oczy. Chyba przeoczyłam 'chyba'.
OdpowiedzUsuńkażdemu może się wydawać, a potem przychodzi poranek i drzwi zamykają się bez nadziei
UsuńPewnych połączeń nie można zerwać.
UsuńChyba tylko nerwowych. Tzn. można, ale efekt szokujący. ;)
Usuńświat jest pełen ludzi, którym się wydawało. bez względu na płeć i wiek. to w bajkach rzeczy są niezmienne i wieczne.
UsuńTo co się zdawało na ogół szybko znika, a to co jest, JEST.
Usuńcóż - widocznie często się zdarza, bo ludziom nadal się wydaje. nawet po fakcie.
UsuńWydawało mi się, że gdzieś się już spotkaliśmy. I nadal mi się wydaje, choć nic nas nie łączy.
Usuńnaprawdę? intrygująca sugestia. i pewnie jakiś ułamek prawdopodobieństwa zawiera.
UsuńI z tym Cię pozostawię :)
Usuńsuper - lubię tak, bo niedopowiedzenia stanowią fabułę którą można rozwinąć wielokrotnie i rozmaicie.
UsuńPo przeczytaniu powyższego zrobiłam się głodna. Mam niesłychaną chcicę na oliwki i coś kolorowego z talerza.
OdpowiedzUsuńnadzianego na wykałaczkę?
UsuńMoże być. Byle dużo!
Usuńchyba czas tyłek podnieść i do kuchni pomaszerować. ciekawe, co kolorowego znajdę...
UsuńPomaszerowałam. Znalazłam biały ser i kawę w bardzo brzydkim kolorze.
Usuńkawę trudno chyba nadziać na wykałaczkę i na kolorowa potrawę również nie wygląda specjalnie atrakcyjnie. do sera może jakiś szczypiorek/koperek, albo cokolwiek zielonego - też z wykałaczką kłopot, ale chociaż kolory będą - mi się udało znaleźć
Usuńwiesz, w zasadzie wykałaczki są nieobowiązkowe. Ostatecznie tak się składa, że i tak ich nie jadam.
Usuńto chodziło raczej o to, żeby żarcia nie ubrudzić łapkami chyba. albo, żeby po przekąsce w zębach podłubać.
UsuńNo to w domu tym bardziej sobie bez nich poradzę.
Usuńsmacznego... biały ser z kawą... dość ekstrawagancko.
UsuńBiały ser z kolorową Vegetą. I kawa w gównianym kolorze.
Usuńekonomiczna kolacja.
UsuńDlaczego ekonomiczna?
Usuńser z Vegetą nie wydaje się jakimś rozpasaniem i siedemnastoma daniami z egzotycznymi dodatkami. w pojedynczych złotówkach się mieści i rachunek nie przypomina długością taśmociągu do podcierania powiedzmy, że się.
UsuńCo prawda, to prawda. Bardziej nieekonomicznie odżywiają się moi kotowie. Ktoś musi, żeby inny ktoś mógł.
Usuńtrzeba się dzielić.
UsuńOch, och i kolejna ofiara!
OdpowiedzUsuńZawsze to kobieta wybiera. Chociaż zwykle na dłużej
jakoś tak się świat poukładał, że mężczyzna ma zaproponować, a kobieta wybrać. tu zaproponowałem inny schemat, gdzie facet jest zabawką, a decyzje podejmuje pani - od początku, do końca. dlaczego ofiara? skąd domniemanie, że ktokolwiek liczył na więcej?
UsuńZ okazji Dnia Mężczyzny najlepsze życzenia-wielu interesujących literackich pomysłów. Ukłony.
OdpowiedzUsuńodkłaniam się lekko zawstydzony i dygam najpiękniej jak potrafię.
Usuńpiękny prezent z okazji święta byłby, gdyby było komu go dać....
OdpowiedzUsuńa ona nadzieję, choć niewielką, jednak pozostawiła ...
prezent? ciekawa interpretacja. oboje "wzięli" to, czego chcieli, tyle, że kobieta była inicjatorką zdarzenia. w końcu równouprawnienie i demokracja. Ty nie zostawiasz wizytówki krawcowej, stomatologa, czy warsztatu samochodowego, gdzie obsłużona zostaniesz satysfakcjonująco? nie trzymasz w pamięci adresów dobrych restauracji? ona wzięła wizytówkę, bo może kiedyś się zdarzy. kaprys, okazja, potrzeba chwili.
Usuńprezent, bo to jednak częściej mężczyźni chcą seksu bez zobowiązań, a tu jak znalazł :)
OdpowiedzUsuń"może kiedyś mnie przekonasz...." to była ta nadzieja, nie wzięcie wizytówki :)
oczywiście, że tak. wizytówka była tylko wyjaśnieniem - wiem, jak cię znaleźć.
Usuńbardzo nie lubię słowa "prezent" kiedy dotyczy seksu - to ukryta prostytucja, waluta wymienialna, forma ucisku jedna z bardziej paskudnych, handel, korupcja i szantaż. na takiej bazie nie da się nic budować. negocjacje i wymiana dóbr - ohyda.
seks od zawsze był walutą....
Usuńa my, kobiety, jesteśmy mistrzyniami w wymienianu go na nasze potrzeby.... większosć z nas, niestety ...
próbowałem zrozumieć podobne postępowanie, wiedząc, że często bywała to jedyna waluta dostępna kobietom. ale obecnie jest nadużywana do tak rozmaitych celów, że nawet z punktu widzenia kobiet zdewaluowała się, bo wykorzystywana jest również przeciwko kobietom. postęp sprawił, że co mniej odporni mężczyźni zaczynają szukać zamienników uniezależniających ich od popędu i dyktatury sypialni. stąd popularność płatnej miłości domów publicznych, sponsoringu, kupowania żon na wschodzie i rozmaitych gadżetów. może się zdarzyć, że życie rozjedzie się dzieląc płci na wrogo nastawione obozy.
Usuńtego się też obawiam ...
Usuńjak w tej zagadce dotyczącej wyginięcia mamutów..., kiedy to mamut do mamucicy mówi hy? a ona odpowiada yhy
Usuń"Łatwo dywagować o zasadach, o konwenansach i wychowaniu, kiedy nie ma pokusy" - mysle że dużo w tym prawdy.
OdpowiedzUsuńłatwo oceniać trudno zrozumieć...
no pewnie. na bezludnej wyspie nawet Casanova zachowałby czystość.
Usuń"Odprowadzisz mnie dziś… do świtu". Niebezpieczne. Wiem, gdyż ... odprowadziłem ... i nie żałuję:)
OdpowiedzUsuńwięc dlaczego niebezpieczne? przeżyłeś i nie skarżysz się, czyli pełen sukces.
UsuńMało tego. Wkrótce po tym wzięliśmy ślub:)
OdpowiedzUsuńgratuluję. obojgu, bo mam nadzieję, że to zadowolenie jest dwustronne.
Usuń