Deszcz spłukał z przystanków wszelkie objawy życia. W autobusie ktoś suszył polarową bluzę z kapturem korzystając z poręczy. Czerstwe dziewczę z zaciśniętymi wargami i podpisanymi nogami było zbyt biedne na skarpetki, więc marzły jej kostki.
Na przystanku końcowym napotykam szwadron kozaków wracających z wojny. Najwyraźniej wygrali, bo niosła ich euforia i stadko rozchichotanych markietanek zatankowanych po korek napojami rozweselającymi odbierającymi rozum i opory.
W Rzece plumkało od niebiańskiej wilgoci, usiłując oszukać starą Rzekę, że ryby wróciły na podwodne pastwiska. Nie wiem, czy dała się oszukać, ale przez Miasto płynie już tak długo, że chyba jest ostrożniejsza i więcej podejrzliwa. Mokre psy śmierdzą jak stare dywany i z trudem ulegają presji naprężonych smyczy. Chowam parasol do plecaka, bo mi się żal zrobiło biedaka – niech choć on nie moknie.
Na deszcz można brać umbrellę z samymi drutami...
OdpowiedzUsuńprzezorny Janek
taka krynolina, z której pożar wymiótł materiał? ciekawa koncepcja. co to ma dać? czy to deszczowy odpowiednik "naked dress"?
UsuńTaki parasol jest na każdą pogodę i nie namacza się. Mam taki, ale z drewnianą rączką.
OdpowiedzUsuńprzezorny Janek
drewno nie nasiąka? woda jest strasznie agresywna. i skałę wydrąży.
UsuńCzy drewniana to ekologiczna? Bo niektórzy tak myślą. :)
OdpowiedzUsuńwięc poprzestańmy na logicznej, eko zostawiając tym-co-wiedzą-lepiej.
Usuń