Brodata ciemność na czterech łapach zignorowała aromat śmietnika i skupiła się na kostkach pięknej rudowłosej. Z mroku połyskiwały seledynowe gwiazdozbiory jałowcowych jagód, niebo płonęło gdzieś daleko i bezgłośnie.
W autobusie kobieta z oszczędną fryzurką zmieniała miejsca szukając chyba zagrzanego. Zafascynowana możliwościami systemu przerzutek pani wyszpachlowana na gładko i obrzucona strukturalnym tynkiem o mały włos nie rozjechałaby mnie z kretesem, choć kroczyłem skrajem chodnika, który (jak sama nazwa wskazuje) jest ciągiem komunikacyjnym dla jazdy wszelakiej. Z tego nieszczęścia zdobywam się na „złotą myśl”:
- Dzieci potrzebują powodu by płakać, dorośli szukają uzasadnienia dla śmiechu.
Kolejna niewiasta niosła torebkę, w której bez kłopotu zmieściłaby się kompaktowa, zmotoryzowana armia, bateria rakiet hipersonicznych i miniaturowy buldog na wypadek potrzeby precyzyjnej operacji na egzemplarzu wytypowanym do anihilacji. Taki buldog, raz wczepiony w łydkę celu, nie zerka już łakomie na kolejne, przynajmniej do czasu, kiedy siłami zewnętrznymi wyczepi się go i zabezpieczy przed ewentualnym samozapłonem.
Ja zmieniam miejsce w autobusie, kiedy ktos zbyt glosno rozmawia przez telefon. Albo rozsiewa zapachy spod pachy. Kolokazja
OdpowiedzUsuńoch... ruchliwa z Ciebie niewiasta być musi. autobus był prawie pusty i wpływ sąsiadów był znikomy. można powiedzieć, że pomijalnie mały.
Usuń