Usiłowałem właśnie zdefiniować widziane (pani z tańczącym biustem nagrywała telefonem historię uzyskiwania praw wyborczych przez kobiety w poszczególnych krajach świata, wypunktowanych na metalowych tablicach wmurowanych w chodnik ścieżki dydaktycznej), gdy minęła mnie młodziutka Azjatka, wyglądająca na córkę tej, którą zwyczajowo mijam idącą przeciwnym kursem.
Zgrabna dziewczyna w marszu usiłowała pomarańczowej minispódniczce dodać nieco skromności, ku wyraźnej dezaprobacie nieogolonego dżentelmena, najwyraźniej amatora damskiej pikanterii. Dla równowagi, po afirmacji piękna, przyszło mi zderzyć się z młodzieńcem odpasionym strawą wysokobiałkową, otoczonego aureolą octu – na pewno nie był to ocet truskawkowy, czy lawendowy.
Biust tańczył sam czy miał partnera?
OdpowiedzUsuńNie zauważyłem towarzystwa. czyli albo niewidzialne, albo był solistą. może walczył z myślami nosicielki?
Usuń