Z radia: „Padł strzał. Zatrzymany popełnił samobójstwo.” Zdumiewające procedury albo te… czynności.
Jałowce skrzą się dyskretnie, nie tak, jak osiedlowe drzewa iglaste obwieszone lampkami by nie mieć szans zignorować. Roześmiany ptak zaspał, albo odfrunął szydzić gdzie indziej. Pokaźna białogłowa stanęła na kilwaterze drobniutkiego wąsacza i z lubością wdychała dym z papieroska. Wyraźnie jej smakowało, bo nie zamierzała choćby kroku w bok zrobić, a w przód chyba nie miała śmiałości, by nie wpaść na rufę wąsacza.
Kufle i kieliszki na pijanych nogach wyszły nocą z knajpy, by z próżności popełnić samobójstwo na bruku przed kościołem. Na chodnik osiadła niezdecydowana wilgoć i tonęła w toksycznym dylemacie – krzepnąć, czy parować. Blok decyzyjny szwankował, więc leżała odłogiem. Za to mewy obsiadły barkę – wieżowiec restauracyjny i darły się jak nie przymierzając Kozacy po nocnych sukcesach nakrapianych Ballantine’sem.
No tak. Potem wierni śpieszący do kościoła pokaleczą się o resztki samobójców.
OdpowiedzUsuńmoże wejdą innym wejściem.
Usuń