czwartek, 29 marca 2018

Biały blues czarną nocą.



Z bezkresu obojętności wyjąłem papierosa. Z twojej przecież wyjąłem go dłoni, a ty tylko śmiechem parsknęłaś – krótkim, nerwowym, takim, któremu do wesołości brakowało świata całego. Negatyw śmiechu wyszczekany samej sobie w twarz, jakbym ja miał stać się tylko zwierciadłem, w którym chciałaś obejrzeć własną niedoskonałość. Wyjąłem ci z rąk niedopałek i nie patrząc odrzuciłem w półmrok wybrukowany tak dawno, że tylko skrupulatności kronikarskiej tubylców zawdzięczać można wiedzę, jak bardzo starym ów bruk być musiał. Oparłaś się plecami o ścianę zakurzoną, w podcieniu ciepłego zmierzchu i parsknęłaś czarnym śmiechem. Dramatycznym. Takim, któremu do radości brakuje zbyt wiele, nawet, jeśli słuchacz nie jest wprawnym odbiorcą.

Zaklęłaś z pasją. Głośno, wyraźnie i bezwstydnie. Gorąco tak, że przechodząca nieopodal para obcokrajowców odwróciła się z niepewnym uśmiechem próbując dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, czy też policję trzeba wezwać, lub pogotowie. Podziękowałem ręki skinieniem, choć języka nie znałem, lecz wydał się południowym, adekwatnym do karnacji, którą dysponowali – chyba, że mieli korporacyjny, dożywotni karnet na solarium, co zdążył wyblaknąć od nadużywania. Krótko i dosadnie podsumowałaś własne przemyślenia, ten wieczór, a może piętnaście minionych lat? Nie wiedziałem co, bo w jednym wykrzykniku można zmieścić zbyt wiele i łatwo o pomyłkę, a wieczór nie przyniósł najdrobniejszej sugestii.

Wiedziałem tylko, że oczy miałaś martwe, że twoje ciało wzorem warzywa z ziemi wyrwanego, choć już nie żyjące, to wciąż udaje jędrność i pachnącą świeżością kusi. Aż dziw, że oczy miałaś suche, więc zapewne bardziej w stronę wściekłości podążałaś, niż rozpaczy i to było rozwiązanie, któremu łatwiej mi było towarzyszyć, bo pośród łez facet traci zbyt wiele energii na domniemania, a myśli zwijają się w supeł uniemożliwiający jakikolwiek ruch, mający choć cień sensownej, samczej działalności.

Co miałem powiedzieć? Że pójdę z tobą na każdą wojnę? - Powiedziałem. Że stanę obok, choćbyś nawet racji nie miała? - Powiedziałem. Powiedziałem, że zostanę, choćbyśmy mieli się na śmierć wykrwawić w tej krucjacie, gdy przeciwnik lawinowo zwiększy nakłady i uzbroi się w kosmiczne technologie, tylko po to, żeby doprowadzić ciebie na skraj otchłani. Na granicę pomiędzy istnieniem i negacją. Na wieczność, która mogłaby bezczelnie poradzić sobie bez ciebie. Wyciągnąłem do ciebie dłoń i ramiona rozpostarłem, jak jakiś jastrząb ledwie opierzony, bo przecież mnie pośród husarskich tradycji chowano i już w piaskownicy przewagi nad światem zewnętrznym udowadniać było mi trzeba, pośród łez gorzkich, kiedy świat silniejszym się zdawał, nawet, gdy dłoń matki rozproszyła pulsujące chmury nienawiści i wściekłość kłów mlecznych tego gościa, co centymetrów aż pięć miał więcej, a kilogramów być może dwanaście.

Wiedziałabyś, gdybyś miała strzęp rozsądku w sobie, że wtedy gotów byłem rozpętać wojnę światów i spacyfikować nie tylko Marsa, ale cały układ słoneczny, chociaż słońce w nóżki szczypie, z odległości miliardów kilometrów. Rozsądek nie miał do mnie dostępu – dla ciebie chciałem powiesić na słońcu chorągiew. Twoją. Dla ciebie i mną wywalczoną. Samopas, bez uzasadnienia innego, niż to, że PRZECIEŻ TEGO CHCIAŁAŚ! Mi wystarczało takie uzasadnienie. Wtedy, kiedy stałaś oparta o ten mur historią zarażony tak starą, że gdyby mój przodek miał go stawiać, to przedrostków „pra” musiałbym mnożyć do znudzenia i gardła posuchy. Byłem gotów na więcej, niż słowami da się wyrazić, lecz wroga poznać…

Milczałaś. Milczałaś po eksplozji wulgarności dosadnej, ale niepojętej. Żadnym tropem nie pozwoliłaś mi za tobą podążyć, a mój węch skażony słodkościami, którym towarzyszył lód i słomki z plastiku wbite w dno szklanek o grubym dnie, pośród owoców mających uspokoić sumienie, że przecież alkohol był tyko dodatkiem do reszty. Mgła w twoich oczach nie chciała się ulotnić, a słów w sobie nie znalazłaś więcej. Stałem i patrzyłem jak rosną w tobie emocje, jak ciało wydaje się zbyt kruche dla ekspresji zarażonej czerwona gorączką, która stopić potrafi całe narody i geografią przejmować się nie zamierza. W taki wieczór gotowa byłaś na to, co nieodwracalne. Zbyt duże na mikry organizm. Przymierzałem własny, czy wespół szanse mamy choć iluzoryczne, jednak w obojętności twoich oczu wróg pęczniał szybciej niż moja pycha boskością wielka tak, że niemierzalna w kategoriach sceptyka.

Walczyć. Wygrać lub zdechnąć w trakcie. Wiedzieć. Cel zobaczyć, chociaż na okamgnienie. Nie dałaś mi. Stałaś o ścianę oparta, bezwładna. Spaliłaś się w gniewie? Wróciłaś do świata odwiecznie sterowanego damskim pragmatyzmem? Oczy wciąż masz wulkaniczne, wciąż krzeszą iskry jak supernowa w apogeum ekspresji, ale… Zmieniło się coś. Nie jesteś już zimną, bezduszną stalą. Wciąż jesteś, o ścianę oparta, bezwładna i bezwolna tak, że gdybym tylko zechciał, mógłbym wymodelować twoją noc na własne potrzeby. Barbarzyńsko skutecznie – mógłbym. Bo stałaś bezwolnie, nierozumnie całkiem i zupełnie pozbawiona czasu. Chwila pośrodku nicości, łatwa do zapomnienia pozornie. Stałaś pomiędzy wieczorem i porankiem, w tym półkroku, w czasie niestabilnym nawet dla najdokładniejszych zegarów.

Wiem – to niewiele. Ale zdążyłaś mi przekazać w tym międzyczasiu nieokreślonym, że dobrze nie jest, że stało się coś, co zabolało i trwa w tobie. Tylko i aż tyle. Żadnych detali, o które mógłbym… Mógłbym? – Wiem, że nie tylko mógłbym, ale zrobiłbym, choćby otoczenie miało zgorzelą cuchnąć przez wieki. Dlatego milczałaś tak wytrwale? Wiedziałaś? Na pewno wiedziałaś. Zbyt mądra jesteś, żeby nie wiedzieć.

A teraz wpółniosę cię w ciepło odległej jeszcze pościeli, żebyś mogła poduszki łzami nasączyć, kiedy już nikt i nic widzieć nie zdołają. Szkoda. Okropnie mi szkoda, że zamiast wiedzieć muszę zgadywać, bo ty już słowa z siebie nie wydobędziesz dziś. Nawet tej klątwy nie powtórzysz żarliwej tak, że Europa się oglądać zaczęła. Rodzą się we mnie myśli odarte z kolorów, rosną potwory. Ty, w bezwidoku idealnym pogrążona pozwalasz się ewakuować stamtąd do tam. Żeby popełnić noc samotną. I nie zaprosisz mnie. Bo ja nie uwierzę twoim dłoniom, które pociągną mnie w otchłanie. Nie tym martwym dłoniom zatopionym w kosmosie oczu. Przyjdź po mnie, kiedy będziemy mieszkali w tym samym świecie. Gdybyś była tak uprzejma – opowiedz mi ten wieczór sobą. Niechby w żołnierskich słowach – opowiedz proszę… Siądę na wieczność w tym fotelu, który na straży twojej sypialni stoi i poczekam. Aż znajdziesz słowa, które zrozumiem. Znajdziesz? Wierzę, że tak…

27 komentarzy:

  1. Piękne i nastrojowe...Uchwycony ten stan, kiedy żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, co w duszy gra. Jak to opisać, jak powiedzieć? Można przeklnąć, krzyknąć, zapłakać w poduszkę...i poczekać, aż słowa dadzą wytchnienie.
    Wesołych Swiąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolejny raz borykam się z ubogim słownikiem - kiedy gdzieś w środku siedzą sprawy wymykające się zrozumieniu a słowa stają się zbyt odległe, aby przybliżyć temat.

      Usuń
  2. Lubisz opisywać takie mroczne, niedopowiedziane, zagmatwane relacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię niedopowiedzenia, bo życie nie jest proste, a każde gotowe być inne. nie wierzę w uniwersalne prawdy na malutkie codzienności, które toczą się pośród chaosu i wielkości zewnętrza. Sprawy są proste tylko z daleka - im bliżej, tym trudniej się w nich odnaleźć.

      Usuń
  3. Jeśli ktoś potrafi jeszcze udawać śmiech, to mimo wszystko nie jest z nim najgorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pewien, czy chcę posłuchać, co wtedy, jeśli nie.

      Usuń
    2. W takim razie przemilczę.

      Usuń
    3. już jest wystarczająco dramatycznie, żeby jeszcze pogłębiać.

      Usuń
    4. Obiecuję nie pogłębiać.
      Ślubuję uroczyście!

      Usuń
  4. Ciekawe jak brzmi negatyw śmiechu?
    Popełnić noc samotną, to jak popełnić samobójstwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedy śmiech rodzi się z rozpaczy, do wesołości ma pełną skalę - i jeszcze zero minąć musi jakoś dyskretnie. żadna atrakcja jak sądzę. lepiej nie poznawać.

      Usuń
  5. Zastanawiam się, kto jej 'to' zrobił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świetnie - jak znajdziesz odpowiedź, to daj znać.

      Usuń
    2. Zaczekam (niecierpliwie) na ciąg dalszy. Bo... będzie ciąg dalszy?

      Usuń
    3. nie widzę żadnego sensownego powodu, aby domykać i dopowiadać cokolwiek.
      więc nie. nie będzie.

      Usuń
    4. Historie niezakończone ... się toczą, choć bywa, że w światach równoległych.

      Usuń
    5. opowiesz jak wrócisz?

      Usuń
    6. Opowiem, ale na razie się głowię i nie wiem jak zakrzywić czasoprzestrzeń,
      na tyle, żeby drogi się przecięły :)

      Usuń
    7. to nie przeszkadzam. powodzenia.

      Usuń
    8. Zabrakło "zaczekam", ale w sumie jest w tekście, więc się nie czepiam.

      Usuń
  6. ...wciąż ten sam obraz...nawet kolory się przestały zmieniać . Tylko słowa udają odcienie ...ja nie daję się nabrać czy może powinnam być jak inni. Potulna, łatwowierna, naiwna.

    OdpowiedzUsuń
  7. ...a może winnam być jak widownia rozdania Orłów...przed którą błazen chociaż głupiec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. głos masz wciąż rozgoryczony - rób co chcesz, albo nie rób nic. po co mnie pytasz? to Twój problem.

      Usuń
    2. ... okazuje się Pan rozumieć tylko siebie ...polemizuje Pan ze sobą , mi przypisując swoje o mnie mniemanie. Co zabawne, wydaje się Panu ,że robi na mnie wrażenie (bo podoba się Panu czuć że robi wrażenie). Ja Pana o nic nie pytam , nie pytałam też wcześniej , nie zapytam jutro. Gdybym chciała obrazić, napisałabym ,że szkoda mojego czasu ale nie chcę. Pamięta Pan takie zdanie :" nie ma żadnych zasad"...nadal nie ma .
      Odkąd stałam się blogowobezdomna , chodzę ale wciąż to jest jakiś krąg jednak widzę ,że udaje mi się przełamać grawitację i moja orbita powoli, powoli, ulega zmianie. Pan by nie mógł zostawiać denarów w przypadkowych miejscach , wiedząc, że nigdy w to miejsce nie wróci o pozostawionego złota nie odzyska.
      Dzisiaj, przyjdzie mi składać życzenia i będę życzyła , by naszym wrogom żyło się coraz lepiej by o nas, o mnie , zapomnieli...dołączy się Pan ?

      Usuń
    3. oczywiście, że nie dołączę. nie zamierzam realizować cudzych marzeń bez względu na to, kto ma być celem. to chyba naturalne, skoro wyłącznie siebie potrafię zrozumieć?
      i (jak czytam) po raz kolejny czegoś mi nie można? nawet, kiedy "zasad" nie ma nadal? skąd mniemanie, że muszę/powinienem/chcę się dostosować do tego nieporozumienia? do reguł absurdalnych i nie moich?
      jak wielkim egocentrykiem trzeba być, żeby tak lekko wkładać w nieswoją gębę własne wyobrażenia? Mi się wydaje? ja przypisuję? ja robię?
      żyję sobie gdzieś na marginesie i gdybam na miarę własnych umiejętności.
      żyj w zdrowiu na tych niepojętych orbitach, zwyciężaj grawitację i znajdź dom w którym kreacja pozwoli żyć Twojemu człowiekowi.
      powtórzę raz jeszcze - rób co uważasz, albo nie rób nic - ja przeszkadzał nie będę. tylko nie wplątuj mnie we własne nierealne światy.

      Usuń
  8. Witaj, Oko.

    "To jest biały, zielony lub niebieski blues.
    To jest biały blues białych płaszczy.

    Musimy to przełamać, tę ciszę,
    która zabiera nas w zapomnienie.
    Blisko mnie, kobieta,
    prawie nieznana.
    Ostatecznie, nie wiem nic więcej."

    To krótki fragment tego:

    https://www.youtube.com/watch?v=yjubE0UpFJ8

    Trochę specyficzne muzycznie, ale w końcu blues miał być biały:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno z mrokiem walczyć kolorami. łatwiej przełamać ciszę czarną nocą.

      Usuń