Myślałem, że to gawron, ale one fruwają zdecydowanie zgrabniej, a to
„coś” bardziej było fruwane, niż fruwało. Wysoko, ponad dachami kamienic, nawet
uwzględniając drapaki anten telewizyjnych szamotało się toto w objęciach
wiatru, jak bezdomny latawiec. Wymyśliłem sobie, że alternatywą jest opakowanie
po chipsach – świecące folią aluminiową flirtującą ze słońcem. Gawrony tylko
wzruszyły skrzydłami i niespiesznie oplotkowały latawca, gdy tylko udało im się
zająć eksponowane miejsce na chwilowo wolnym maszcie antenowym. Eskadra
jerzyków kosiła w locie niewidzialny, podniebny plankton, a sroki przyczajone
pośród ubożejącego garnituru drzew pokrzykiwały coś z szyderstwem. Wiatr
swawoli bezustannie i tylko wypatruje, czy ktoś w kilcie, albo innej spódniczce
nie zawita w te okolice.
Potem pomiędzy nogami przemknął mi jednostronny banknot dwustuzłotowy,
który nijak dwustronną stówką być nie chciał, a zaraz po nim ksiądz incognito z namaszczeniem brodził w suchych liściach sunąc z wiatrem jak Latający Holender po Pacyfiku mijając
mnie fordewindem. Za nim (kilwaterem można by rzec) wędrowała pani uroczo
nadmiarowa i z oczami ogrodzonymi od świata zewnętrznego parawanem nieskazitelnie czarnych okularów i
ustami okraszonymi sztuczną czerwienią tak intensywną, że krew z zazdrości
skisnąć powinna. Potem już tylko panie, którym udało się już zmienić sierść
rzęs na zimową. Grubym, długim włosem mogłyby omiatać elewacje w marszu nie
zmieniając rytmu kroków. A na przystanku pan nabijał uszy słuchawkami dla
ochrony przed wiatrem. Płaszcz miał zimowy, ale dżinsy z dziurami wystarczającymi,
aby rzepki kolanowe mogły puszczać oko do przechodniów. Dość ekstrawagancka
gospodarka temperaturowa, szczególnie, że chłód lubi się wspinać. Popatrzyłem w
twarz pięknej, bladolicej pani. Uśmiechnęła się spod lśniąco czarnej grzywki, a
pieprzyk nad górną wargą dodał uśmiechowi uroku. Kobiety wiedzą, jak
rozprowadzać po ciele pigment, żeby skupić na sobie męski wzrok i czynią to
nieomal nieświadomie – no, chyba, że to ja jestem tak bardzo naiwny. Kolejna młoda
pani wolała założyć okulary, największe z możliwych, żeby podkreślić, jak
okrągłą ma buzię i jak wielkie oczy. A trzecia, żeby nie powielać schematu
założyła króciutką spódniczkę i rajstopy z rozpoczętą grą strategiczną, lecz
nie wyglądała na taką, która pozwoli ją skończyć byle komu. A ja byłem właśnie
byle-kto, więc poszedłem jak niepyszny. Dobrze, że chociaż spod pieprzyka pożegnał
mnie uśmiech.
W taką pogodę dobrze jest torby obciążyć zakupami, aby wiatr nie majtał nami na wszystkie strony.
OdpowiedzUsuńKilka gniazd leżało na chodnikach pod drzewami, można było misterną ich konstrukcję obejrzeć z bliska...
młode już wyfrunęły. a na wiosnę jak wrócą, to zbudują nowe
UsuńSkoro piękne panie uśmiechają się urokliwie to nie jest źle!
OdpowiedzUsuńtrzeba szukać pozytywów, kiedy aura nieprzychylna.
UsuńNiby kobiety upiększają się dla mężczyzn? Ha ha ha...
OdpowiedzUsuńideologia bez znaczenia. grunt, że nieustająco się podobają, pomimo kpin.
UsuńTe rajstopy z nutką strategii uświadamiają mi, że jesień może być kokieteryjnie piękna, a nawet wywoływać uśmiech.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
znam wielu ludzi, którzy deklarują, że uwielbiają "dobrze zaplanowane przypadki".
UsuńTeż jesteś osobą o bardzo wyraźnie zarysowanych potrzebach i oczekiwaniach - zerknij na ostatnią własną notkę. potrafisz mieć własne zdanie tam, gdzie nie jest to popularne. i zerknąć "ciekawym wzrokiem" na absurdy codzienności. nieodmiennie Ci życzę - nie zmieniaj się zanadto.
"Pani uroczo nadmiarowa" wymiata.
OdpowiedzUsuńKilka innych pań z sierściami rzęs .... też
mam wrażenie, że pracujemy na podobnych długościach fal.
Usuńczytałem dopiero co Twoje zniesmaczenia i poczułem przypływ dobrego humoru. ja uwielbiam rozmaitość i cieszy mnie każde zdumienie. usiłuję nie zapomnieć żadnego, ale to bardzo trudna sztuka.
w ramach zapowiedzi dorobiłem się już jeszcze nie publikowanego dotąd określenia: pan bezwstydnie wymykający się sztampie i pani wolna od diet wszelakich zarażają przestrzeń obłą, wspólną tożsamością. lepiej nie wnikać, co z tego wyniknie, bo następstwa gotowe sięgnąć ideału pana rumianego, karmionego (tuczonego) w przybytkach masowego rażenia o inicjałach MC i KFC - ale, jeśli cyfra nie zostanie sprowadzona do analogu, to powinno się objawić wkrótce - idę na spacer i po drodze zamierzam minąć 2 KFC i 3 MC Donaldy. A oczy mam na ogół otwarte.
Panie bardzo się starają i każda chyba ma jakąś strategię, niemniej niewiele z tego rozumiem. Osobiście ja wcale się nie staram, bo nie wiem po co.
OdpowiedzUsuńTy już nie musisz...
Usuńmasz z kim pójść w niepojęte. i z kim dzielić ciszę.
Jak nie musiałam, też tego nie rozumiałam i nic się nie zmienia. Mąż mnie poznał bez tego całego anturażu, w luźnych gaciach i fryzurze prawie na jeżyka, Mało kobieco się prezentowałam. Może jestem jakaś staroświecka, ale nadal twierdzę, że żeby poderwać mężczyznę, trzeb wykazać się osobowością, a nie seksowną kiecką.
Usuńto chyba nowoczesna, bo historia podrywania stoi na kieckach i wyglądzie zewnętrznym pacykowanym na bogato, żeby zbliżyć zastane do jakiegoś niezrozumiałego ideału.
UsuńCzytałam kiedyś ciekawy artykuł o tym, jak to było z podrywem w XVIII wieku. Mowa była o zabłyśnięciu inteligencją i wiedzą na szerokie tematy. O oczytaniu, o pisaniu poezji. Pacykowanie się istnieje od czasów starożytnych, to nic nowego, ale nie było wówczas kartą przetargową. Tak mi się wydaje... Albo za mało jeszcze przeczytałam.
UsuńHistoria to bardzo ciekawe źródło wiedzy o obyczajności.
a ile miejsca na wyobraźnię zostawia. i polemiki. szczególnie, kiedy pamięta się, że historię piszą zwycięskie wojska. mam raczej mało wiary w "prawdy historyczne". ale gdybania lubię, więc mi to nie przeszkadza. dobra opowieść nie musi być prawdziwa - ale musi ponieść opowiadającego i słuchaczy. chętnie posłuchałbym zawodowego gawędziarza. byli tacy... może i teraz są.
UsuńInteresowało mnie zawsze życie codziennie zwykłych ludzi, różnych czasów. Ciężko dziś powiedzieć jakie wieści są prawdziwe. Gawędziarz słucha się najlepiej, oni wszystko widzieli na własne oczy... jednak zasięg ich historii za płytko sięga, a reszta dawno pogrzebana.
Usuńnie szkodzi - opowieść z sąsiedniego podwórka sprzed dwóch lat może być pasjonująca bardziej, niż życie jakiegoś arystokraty z pierwszoligowej stolicy europejskiej cofnięta w czasie o tysiąc lat.
UsuńWiatr...kiedyś lubiłam, budził niepokój, zachęcał do walki.
OdpowiedzUsuńTeraz już nie, ale obserwowanie w bezpiecznym zaciszu tańca liści, nierównego lotu gołębi i reszty upierzonego bractwa bywa interesujące.
Twoje oryginalne określenia dodają uroku opisywanym obrazom.
wiatr ma fantazję - próbuję choć w ogonie się ciągnąć... za nim... zanim...
Usuń