piątek, 12 października 2018

Handel wymienny.


Po jej twarzy płynęły łzy. Gorzkie, ryjące bruzdy w makijażu, jakby to były wezbrane wiosną wody rwące przez przełęcze górskie, by dopiero w dolinach ochłonąć i uspokoić się pod zimną taflą jeziora. A przecież miały się bezwzględnie utrzymać nawet 24h. Wiem, bo razem je kupowaliśmy i pamiętam wciąż rozbawienie ekspedientki, gdy zapytałem, czy kosmetyk nie zrujnuje mi żołądka, gdy będę go scałowywał z mojej pani. Może była zazdrosna, może kłamała, żebyśmy tylko kupili…

Drżącą ręką włączyła film, palcem zamykając mi przy tym usta i nie pozwalając na żadne słowa. Przywykłem do ekstrawagancji i czekałem z ciekawością, co dalej wyniknie. Zaskakiwała mnie za każdym razem. Nie spodziewałem się, że może być aż tak wyzwolona i odważna w wyrażaniu własnych, wyszukanych potrzeb seksualnych i skrupulatnej eksploracji moich fantazji. Nawet tych, które wstydziłem się jej wyszeptać, w półmroku bezpiecznej przystani. Przed samym sobą się wstydziłem, gdy ona już rozpinała guziki mojego wstydu i drążyła, żeby dojść tam, gdzie nie ma ani jednego guzika, poza granice listków figowych nasiąkniętych wzajemnym pożądaniem, zakazów moralnych i definicji ubranych w słowa przez tych, którym nie dane było spijać nektar poza kielichem kwiatów pokornych. Drażniła się ze mną z talentem i stopniowo naruszała granice tak, bym nie uciekł, ale za każdym razem drążyła dalej i dalej, wiodła w nieskończoność nieznanego. W głąb mnie, nas, siebie. Jej apetyt nie znał słowa koniec i każda następna ekspedycja sięgała światów niepojętych, albo zgoła stamtąd startowała na podbój intymności.Z nieskończoności skakała na bungee nie pytając o zabezpieczenia i bez gwarancji powrotu.

A dzisiaj, z nosa kapał jej tusz do rzęs wymieszany ze szlochem, gdy pokazywała mi film pornograficzny. Ostry i jednoznaczny. Żadnych niedopowiedzeń. Najpierw poznałem aktorkę – siedziała tuż obok mnie. Nie chwaliła się pornograficzną przeszłością, ale najmniejszego żalu mieć nie miałem prawa. Wiedziałem, że grzeszymy oboje, bo oboje byliśmy napiętnowani oficjalną, odrębną i wzajemnie wykluczającą się historią. Byliśmy obopólną niemożliwością i nieporozumieniem. Esencją społecznego potępienia i podmiotem na którym można zbić kapitał. Branżowy. W bardzo specyficznej branży. Podglądanie i wykorzystywanie słabości bliźnich...

Dopiero, kiedy przyjrzałem się uważniej rozpoznałem aktora. Dziwne, bo filmowym amantem byłem ja, a dłuższą chwilę trwało zanim siebie rozpoznałem. Oczy miałem wciąż większe, bo na chłodno nie miałem okazji zobaczyć własnych uniesień. Mocna rzecz. Obraz pobudzał, a kobiece łzy przenosiły emocje w światy wolne od erotyzmu. Nie rozumiałem nic. Świat stanął na głowie i logiki w nim żadnej. Boże! Czy obliczu nagiej kobiety logika męska ma szanse zaistnieć? Oglądałem wspomnienia, które nawet dziś owocowały erekcją, albo samospełnieniem, gdy jej brakowało obok! A teraz jest obok i chlipie własne nieszczęście, pokazując mi uniesienia, od których nawet bezwstyd się rumieni, a ja nic nie rozumiem. Mogę poznać rozwiązanie w formie dostępnej samczemu umysłowi?

- NIE! – odpowiedź była krótka, zdecydowana i twarda. Nie pochlebiam sobie na wyrost. Wiem, że Bóg nie schyliłby się, żeby wyprostować moje wątpliwości. To podświadomość zaczęła się szarpać na uwięzi i chciała coś do mnie powiedzieć, ale nie rozumiałem zupełnie jej języka. Zbyt blisko była ona i ten film pełen dźwięków… I słów… Moich… Nie znałem siebie takiego… Nie znałem i nie znam wciąż, choć widzę i słyszę właśnie. Mnie… Nas…

- Ty jesteś dobrym człowiekiem – zachlipała, kiedy mój wzrok zaczął zadawać pytania i nawet pot śmierdział niezrozumieniem – Wiem, że zrozumiesz i tak strasznie mi żal… Nie wiedziałam, że stać mnie na współczucie, ale…

Jej łzy przepociły mi koszulę, płynęły pod nią ścieżką, która wciąż pamiętała jej język i oddech… Ten fragment, na którym moje zmysły jeszcze dawały radę dotrzymać jej towarzystwa. A potem mój rozum zatracał się, zanim dotarła do pierwszej dygresji, do zawahania i rozstajów. Niepokoiłem się, bo przecież wcześniej się nie zdarzało, żeby TAKIMI łzami podpierała ciąg dalszy. Skosztowałem tych łez wprost z oczu – pal diabli żołądek. Gorzkie były tak bardzo, że chciałem je wypluć poza poznane światu światy, żeby przypadkiem komuś nie wyrządzić krzywdy, ale nie dałem rady – za słaby byłem i ślina dobrnęła ledwie do pierwszej ściany, a ta skrzywiła się niemożebnie na tę moją wulgarną ekspresję.

Ona? Ona nie zauważyła nawet, a jej dłonie zakończone ostrymi, wypielęgnowanymi szponami szukały dostępu do moich zakończeń nerwowych i pod skórą szukały zrozumienia nasiąkając karmazynem mojej krwi. Dramat! Nie rozumiałem. Nic. Próbowałem przeczekać choć jedną nieskończoność niedopowiedzeń i nareszcie udało się – dotrwałem słów drżących i pełnych wstydu.

- Musiałam. Ja wiem, że ty zrozumiesz, bo jesteś dobrym człowiekiem i zrozumiesz… Musiałam i muszę wciąż. Moje dziecko… Mój chłopiec ma dopiero jedenaście lat… Żebyś słyszał jak potrafi płakać jedenastoletni chłopczyk… Mój… Jedyny… I płacze, a ja… Kazali mi, jeśli chcę go odzyskać… Nie chcieli mojej nerki, ani karty kredytowej. Chcieli ciebie. Powiedzieli mi, że jeśli moje dziecko ma wrócić do mnie, to chcą ciebie i tego filmu… że jeśli się nie postaram, to mój synek będzie dziwką dla całej armii bestii na bliskim wschodzie, albo gdzieś w czeluściach Ameryki Południowej. I jest wciąż, a ja zamiast wieczornych wiadomości dostaję po zmierzchu wciąż nowy film, na którym on… Płacze do mnie z Argentyny?: „Mamusiu… zabierz mnie stąd, dlaczego świat jest taki… Dlaczego mamo?! Gdzie jesteś? Przyjdź po mnie, tak bardzo boli… Zabierz mnie do pluszowego misia i do poduszki w której pachną twoje włosy”

- A potem… Metalowy głos pokazywał kolejne upokorzenia. Myślałam, że dam radę, bo jestem silna i wytrzymam. Że stać mnie na poświęcenie, by stać się przymusową dziwką każdemu. Że pozwolę ci na wszystko i jeszcze więcej, byle oddali mi synka. Im pozwoliłam bo… Ale ty… Proszę – oddaj im czego chcą, pieniądze, papiery, wszystko im oddaj… Błagam cię jak żebraczka, ale… Mój synek tam… daleko – żebyś słyszał, jak płacze każdego dnia… będę twoja i zrobię co zechcesz – zabij, zniewól, ale podpisz… Oni i tak wygrają… Wiesz... Nie pozwól, żeby moje dziecko, mój synek malutki płakał tak strasznie… Wiem, że jesteś dobrym człowiekiem, bo widzę… I widzę, jaką krzywdę ci wyrządzam, ale nie pozwól im… Proszę… Nie pozwól, bo więcej dać już nie potrafię, a oni… I tak wygrają, bo sumienie sprzedali zanim…

- Błagam… Wybacz mi i podpisz wszystko... Oddaj im… Wykup mnie i jego, od dziś będziemy twoi… na wyłączność... tylko wykup mojego synka... Nas wykup, za wszystkie pieniądze świata...

27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. nie może być non stop na wesoło, bo się znudzi.

      Usuń
    2. W sumie tak, choć dobry humor naprawdę nie jest zły.

      Usuń
    3. nie jest. szukam rozmaitości i nie chcę szufladki. ani tej wesołej, ani smutnej.

      Usuń
    4. To chyba bardzo naturalne.

      Usuń
    5. niekoniecznie - są specjalizacje, ale ja ich nie potrzebuję na razie - chcę skosztować rozmaitości i wklejać wszystko, co mi do łba wpadnie. bez ograniczeń i oczekiwań.

      Usuń
    6. To chwalebna wszechstronność!

      Usuń
    7. oby był udana i strawna. bo zamiar, a wykonanie, to różne bajki.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. ciarki rozsypały się po skórze?

      Usuń
    2. Ciarki i wszystkie inne objawy stanu nie do zaakceptowania!

      Usuń
    3. dla tekstu (i mnie) to znakomita wiadomość. dla natury - paskudna

      Usuń
  3. Ależ miałeś pomysł!
    W takim razie dedykuję Ci mój ostatni post na blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sugerujesz, że czas zostać celebrytą?
      za dedykację dziękuję.

      Usuń
  4. Czy ta historia ma jakiś związek ze zbliżającymi się wyborami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic o tym nie wiem, ale jeśli, to zupełnie przypadkowo i niezamierzenie.

      Usuń
  5. Ja też mam ciarki...
    Niech ten koszmar (napisany "koszmarnie" dobrze) jest tylko literacką fikcją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest. przynajmniej mam taką nadzieję, że to wytwór wyobraźni.

      Usuń
  6. Przypomniał mi się tekst, nie wiem skąd pochodzący, /nie pamiętam/. "Kobieca logika jest po to, że męska oszalała".
    Pomysł makabryczny. Dowodzi temu, że jesteś studnią bez dna. Gdybyś wydawał książki, wydawałbyś jej częściej niż R. Mróz. I każda o czym innym, dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym... nie wzbraniam się przed taką opcją, jednak chwilowo poza blogiem nie widać żadnego zainteresowania.

      Usuń
    2. Oko, nie rezygnuj, nie poddawaj się i walcz o swoje książki.
      Masz naprawdę nieprzeciętny talent!

      Usuń
    3. dzięki za dobre słowo. nie rezygnuję, bo ja dopiero zaczynam zabawę. jak zaowocuje, na pewno się pochwalę.

      Usuń
    4. Super. I w takim razie trzymam za słowo!

      Usuń
  7. Tak się zastanawiam, co jest dobre, bo jeśli tak jak Mróz wpadniesz w komercję i będziesz liczył na ilość, a nie jakość, to po jakimś czasie skrzydełka opadną i zostaną w oknach wystawowych na zawsze.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie znam pana Mroza i nie wiem, co robi. dla mnie pisanie, to ciągle hobby, czyli coś, co kosztuje, a nie coś, z czego się żyje. owszem - chcę i nie ukrywam tego. chcę i uczę się pisać, a książka pachnąca drukarnią wydaje mi się jakimś spełnieniem marzenia starszego od pamięci. gdybanie jest bezpieczne, bo można je rozciągać w czasie przyszłym niedokonanym. na razie ten problem w ogóle nie istnieje, bo czas teraźniejszy nie wskazuje na jakikolwiek komercyjny sukces. a co będzie dalej? Podobno i Piotr, choć święty, trzy razy się zaparł - nie wiem.

      Usuń