Pan
ogrzewał niezmierzone pokłady prywatnego testosteronu w opakowaniu adekwatnym. Chciałoby
się powiedzieć, że rozbuchanym i rubasznym. Wyglądem sprawnie doganiał archetyp
wuja wyściełującego wnętrza rodzinnych uroczystości jowialnością, pojemnością i
brakiem najmniejszych zahamowań - może wręcz Zagłobę prześcignął?
Pani?
Skromnie skrywała seksapil głęboko w sobie, otulając go po wierzchu niepojęcie
bogatą, płynną falą ciepła i miękkości. Trudno byłoby o niej powiedzieć
malutka, choć panu swobodnie mieściła się pod pachę, bo wzrostem pretendowała
zaledwie do określenia „niska”, jakie miała wpisane w dowód osobisty po słownych
utarczkach stoczonych z przekomarzającą się urzędniczką.
Razem
wyglądali jak dwa dorodne pompony na wspólnym łańcuszku. Szli trzymając się za
ręce, a ich dłonie naprzemiennie pisały gdzieś pomiędzy linią życia i miłości
intymne obietnice, które znów dziś doczekają się spełnień i bliskości. Pan (jak
każdego innego dnia) usiłował. Ale nic więcej, gdyż ręce miał odrobinę za
krótkie, żeby być w stanie przytulić puszystą kuleczkę do siebie, choć ta
lgnęła do niego, niczym przyzywana grawitacją. A wzrokiem siłował się z tymi
wymyślnymi, współczesnymi zapięciami i nie bardzo mu wychodziło. Podobno gdzieś
na zewnątrz był świat, lecz oni nie przejawiali skłonności do afiszowania się z
jego zauważeniem. Cóż to za świat, w którym Kulka musiałaby przechadzać się
miastem nieparzyście, bez dopełnienia? Cóż to za miasto? Ohyda!
Kiedy
jednak dostrzegali zewnętrze, zarażali je własną miłością. Pani znalazła na
chodniku namalowaną ceglanym kurzem, porzuconą przez dzieci grę w klasy i beztrosko
wystukała pantoflami rytm wyliczanki, jakby wciąż jeszcze miała kucyki przypominając
panu, że owszem mentalnie ma je nieustająco. On wiedział, ale w oczach miał pierwszą,
niewinną miłość, której wtedy jeszcze nie potrafił skonsumować, ani nawet przyznać
się do niej i najcichszym szeptem samotną nocą nazwać. Tylko te kucyki,
niecierpliwym instynktem ciągnięte zawsze zbyt mocno, gdy były blisko, bo wstyd
przed kolegami nie pozwalał na delikatność. Długo nie pozwalał, ale wreszcie
przyszła taka noc, po której radość już bez lęku tajemnicy zalśniła łzami w
oczach i spełnieniem wygasiła wstyd dożywotnio. Spłonął wraz z niewinnością w
ogniu ekstazy dziewiczej. Wzajemnej. A kucyki były jeszcze bliżej. I wciąż, bez
względu na fryzurę były. Zostały do dziś, do jutra, do…
Rozkołysana,
wesoła piłeczka dokończyła zabawę z uśmiechem i oddechem gorącym od emocji i
patrzyła roześmiana tak, jak tylko dzieci śmiać się potrafią – po czubek włosa
i dno płuc. Na buzi miała rumieńce, ale pan wiedział, że ona potrafi zarumienić
się całym ciałem. Caluteńkim. Teraz zapewne też rumieniec liże jej skórę skradając
się tam, gdzie został już zaproszony i z tej gościny wracać nie chce od tej pierwszej,
wspólnej nocy. Każda inna wydawała się być przekleństwem i piekłem na ziemi. Niewyobrażalną
karą i jawną niesprawiedliwością. Dziś chyba nie potrafiłby zasnąć bez towarzyszącej
miękkości tak ładnie pasującej do krzywizny bioder i obojczyka, bez tych
pośladków ufnie układających się we wnętrzu jego dłoni, żeby nawet nocą nie
oddalić się ani o milimetr. A przecież wyobraźni mu nie brak. Głupiec mógł
wymyślić każdy inny raj, w którym więcej, i bardziej, i częściej, lepiej,
inaczej… Tylko po co? Ona też mogła… Gdyby tylko chciała, gdyby zmarnowała tę
iskrę podrzuconą ukradkiem i poszła ścieżką zachłanności.
Bezdomny
pies otarł się panu o nogi i popatrzył żałośnie i z nietajoną zazdrością. Chyba
brakowało mu podobnej czułości bardziej, niż kalorycznej treści żołądkowej.
Patrzył wilgotnym nosem i ogonem błagalnie wygiętym w znak zapytania. Zakurzona,
twarda sierść nie miała nic z miękkości dłoni Pomponów, ale doczekał się
pieszczoty, pomimo, że rozsypał liniejącą sierść na świeżo wypranych spodniach, jakby to były bierki do gry w zbieranego. Dotyk, który nie boli, nie karci, był
mu tak obcy, że sierść nastroszyła się, aż pchły pospadały głębiej. Za to siwiejąca
mordka uśmiechnęła mu się pierwszy raz, od kiedy pamiętał. Oczami zapadł się w
sobie i dotknął nieba, a ogon zatracił się w szczęściu, choć nie dawał rady
nadążyć za nim i wypadał z rytmu gubiąc się w poszukiwaniu najkrótszej drogi.
Nim poszli dalej on wiedział już, że opuści rewir, który zaledwie trzy miesiące
temu wywalczył krwawą nocą i wciąż jeszcze naderwane ucho i słabo pozrastana
łapa dawały o sobie znać, gdy tylko wilgoć panoszyła się nad miastem. Pójdzie
za łagodnością i będzie czekał cierpliwie, aż ta jedyna w życiu chwila
pieszczoty stanie się wiecznością powtarzalną.
Jakiś
bobas zasmarkany aż po obdarte do krwi kolana, jeszcze ze śladami stygnących
łez, bo upadł na betonowe poduszki chodnika, a te nie chciały zmięknąć wobec
jego bezradności, więc łzy drążyły koryta strumieni w niegościnnym, szorstkim
kurzu przyklejonym do drogi mlecznej dojrzałych piegów na niedojrzałej buzi. Dla
malucha, to już była zamierzchła przeszłość. Niemal połowa życiorysu. Poduszki
zostały surowo skarcone przez tatę, a mama zdążyła zaklaskać w ręce, i zabawa,
i chować się trzeba, więc ucapił Kuleczkę za nogę i schował się za spódnicą,
lecz wcześniej w oczy popatrzył z nadzieją, że Kuleczka go nie wyda, nie
zdradzi kryjówki i mama będzie szukała, aż znajdzie, żeby wspólnie zaśmiewać
się do łez najsłodszych. Pozwoliła. I zaśmiewała się też, a dziecko zostawiło
jej na pamiątkę pocałunek całą brudną buzią przyklejony do spódnicy maską rozchichotaną
i pełną szczęścia niedostępnego chyba dorosłym.
Przechodnie
bezwstydnie patrzyli mijając tę wyspę szczęścia, która dryfowała w stronę
intymności i początkowe niezrozumienie przeistaczało się w zazdrość i
pragnienia. Kobiety, jako istoty obdarzone wzrokiem innego niż z gałek ocznych
pochodzenia, zamierały wewnętrznie, bo one potrafiły rozpoznać siłę uczucia,
któremu chciały się poddać bez wyjątku. Każda skrycie chciała stać się Kuleczką
dla Pompona, żeby tylko tak popatrzył na nie, żeby tak objął wszystkimi
zmysłami. A panowie zwilżali wargi i niezgrabnie ukrywali erekcję kipiącą,
szalejącą, wzbierającą, gdy odległość malała. A później szli oglądając się tak
często, że cud prawdziwy, że żaden szkód większych nie narobił, choć jeden
usiłował głową zdefasonować latarnię, a inny żebrami chciał wygrawerować mantrę
na masce przejeżdżającego samochodu (kolor i marka znane redakcji, PESEL pod
ochroną GIODO, dostępny uprawnionym służbom na wniosek prokuratora). Na
szczęście kierowca miał więcej zimnej krwi i sklął serdecznie chłopa, lecz na
graffiti mu nie pozwolił. Wszak nowy lakier kosztuje niemal tyle, co stare
sumienie. Któremuś udało się nawet ławkę przepraszać, że w nią wdepnął i
mamrotał półprzytomne przeprosiny wstydząc się, bezgranicznie.
Puchate
szczęście zbiorowo mijało witryny, a manekiny kłaniały się im z szacunkiem
zazdroszcząc bogactwa cielesności… A może serca? Duszy? Trudno zrozumieć
intencje manekina. Trudno zrozumieć, że dwie połówki jabłka mogą być kulami.
Tymczasem oni szli wolno nieświadomi paradoksów, czy też dylematów
geometrycznych, w kolejną codzienność, jak ci, którzy nic znaleźć już nie
muszą, bo wszystko, co im pisane właśnie skrywa się w dłoniach, którzy nie
spieszą się, żeby nie przegapić ani jednej chwili, która nasącza sumienia
wspólnymi wspomnieniami, żeby jutro móc jeszcze raz pójść tą samą drogą i w
klasy zagrać raz jeszcze, choć nogi słabiej niosą, a pies dzisiaj bezdomny oszaleje
ze szczęścia i zamiast ogonem merdać, to całym sobą będzie merdał i lizał i
szczekał i ech!
Tylko
pies wie, jak bardzo można się cieszyć? A dziecko? A dwie Kulki skrywające w
dłoniach obietnice kwitnące na obliczach, gdy idą powoli. Niosą zbyt cenny
bagaż, żeby się spieszyć. Nie wolno zgubić. Nie wolno… O nie…
Aż się gorąco pod sercem zrobiło od tego żaru, który się roztoczył od tych dwojga. Uwierzyłam w ten ich raj.
OdpowiedzUsuńbo pragniesz tego, jak każdy człowiek. gdyby miał wybór, nie chciałby nic, poza tą grą w klasy i dłonią w dłoni schowanej, gdzie palcem można opowiedzieć takie rzeczy, że całe ciało zapłonie. że noc wreszcie nie minie nadaremnie. obyś umiała rozpoznać, kiedy przyjdzie do Ciebie raj i zaprosi na spacer niespieszny.
UsuńEch, żeby tak jeszcze w realnym życiu było ...
OdpowiedzUsuńpogadaj z GŁosiem, ale w czatowni, w przedświcie, nie w cywilizacji. a nuż jest tak i tylko zabrakło Ci wyobraźni? może trzeba sprawdzić, czy potrafisz jednym palcem namalować w kobiecej dłoni wieczór, albo wieczność całą? są sprawy ważniejsze od kormoranów, tudzież innego drobiu.
UsuńAleż ja nie narzekam. Tak tylko westchnąłem sobie do ideału:)
Usuńczyli zmiana diety? trzeba przytyć, a od wzdychania nie da się tego osiągnąć. kartacze z okrasą polecam leczniczo. kulistość jest osiągalna. coraz większej liczbie ludzi się udaje. podobno trudniej z niej zrezygnować.
UsuńSkorzystam z rady w najbliższego Sylwestra:)
Usuńsądziłem, że kartacze, to coś, co się zdarza w cyklach tygodniowych, a nie rocznych. ale - mieszkasz bliżej kolebki, to pewnie wiesz coś o tym i kłócił się nie będę
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńRaj na okrągło:)
Pozdrawiam:)
interesujące skojarzenie - równie dobrze można powiedzieć raj w pełni.
Usuńkształt jest drugoplanowy, raj na podium.
A ja myślałam, że to ludzie zazdroszczą manekinom doskonałości...
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że ludziom jest czego zazdrościć. i nie sądzę, abym zapragnął być manekinem.
UsuńFajne te kulki, co się przyciągają. Takie ciepłe i szczęśliwe...
OdpowiedzUsuńgrawitacja lubi mieszkać we wnętrzu kuli...
UsuńW sumie tak, ale coś mnie niepokoi, przecież kulki nie bardzo mogą przylgnąć do siebie całą powierzchnią. No bo jak?
Usuńtajemnica natury. trudno też, żeby kulka znalazła "drugą połówkę", bo nie wiadomo, jak miałaby ona wyglądać.
Usuń"Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć jest oczarowanie tajemnicą." A.Einstein.
Usuńmoże dlatego wzdycha się do gwiazd?
UsuńMimo wszystko upieram się, że prawdziwe szczęście przeżywają dzieci i one widzą ten szczęśliwie cudowny raj w małych, codziennych sytuacjach, jak przytulenie, pogłaskanie, czy bezpieczne schowanie w fałdach sukni mamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie musisz się upierać - to widać na każdym kroku, że maluszki przeżywają emocje całymi ciałkami. i nieważne, czy radość, czy rozpacz, to zawsze do końca i bez reszty.
UsuńW dowodzie już od dawna nie ma takiego określenia jak "wysoki" czy "niski".
OdpowiedzUsuńTe pomponiki tak ciepło opisałeś, że cała reszta przestała mieć znaczenie.
dawno nie zerkałem w dowód...
UsuńDlaczego Raj to zawsze On i Ona, taplający się w infantylnym postrzeganiu świata, i dlaczego zdroworozsądkowo myślący ludzie im tego zazdroszczą? Nie kumam.
OdpowiedzUsuńa ja nie jestem pewien, czy w ogóle jestem w stanie to wyjaśnić. pojedyncze taplanie być może jest lepsze - trudno mi określić. może każdy ma taki raj, na jaki zasłużył? jaki sobie wymarzył?
Usuń