Pani niosła w ręku książkę tytułem na zewnątrz. Była z siebie niezmiernie
zadowolona, więc nie omieszkałem przeczytać tytułu: „Mój szef jest idiotą”.
Ciekawość przeobraziła się we współczucie. Pani najwyraźniej nie dojrzała do
znalezienia mądrzejszego szefa, a i sama inteligencją nie grzeszyła, bo
przecież nie jestem odosobniony, i nie tylko ja potrafię przeczytać tytuł – ów
szef mógł z amerykańska marynować żołądek „lanczem” w jakimś barze szybkiej
obsługi tuż obok, względnie zaangażować się niedoskonale w wymianę flotylli krawatów na
rocznik bieżący i wyposażony w systemy wczesnego ostrzegania przed czymkolwiek
i zerkając na piękne kolanka podwładnej natknąć się na książkowe wyznanie.
Drzewa na podwórku wyczekały, aż noc zwróci im kolory i teraz, kiedy wreszcie
jest możliwość taka zrzucają tęczę liści umierających w milczeniu. Nawet wiatr
nie profanuje zwłok sfruwających bezładnie z drzew na klepisko parkingu. Co
dalej? Zobaczymy, może jeszcze dziś.
Chciałoby się rzec: każdy ma takiego szefa, na jakiego zasłużył, ale tak nie rzeknę, bo to nie jest prawda...
OdpowiedzUsuńa co ma powiedzieć taki szef? że ma pracownika, na jakiego zasłużył?
UsuńHAHAHA! Już widzę minę mojego szefa na widok mnie z taką książką. Spodziewam się pytania "mogę przeczytać kiedy skończysz?"
OdpowiedzUsuńwyglądała na nową, a nie z antykwariatu - masz szanse ją dostać. może sieciowe księgarnie wysyłają? mina szefa może zrekompensować wydatek.
UsuńWidziałam w Empiku:-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co zrobiłby szef, widząc taką lekturę na biurku pracownika?
nie chcesz osobiście sprawdzić?
UsuńTy miałabyś chociaż alibi i mogłabyś się troszeczkę podrażnić.
A co to za różnica, w którą stronę obraca się tytuł?
OdpowiedzUsuńgdyby był z drugiej strony, to nie udałoby mi się przeczytać.
UsuńTak, ale to nie jest żaden powód do niegrzeszenia inteligencją.
Usuńwg mnie szansa na spotkanie własnego szefa w galerii handlowej jest większe od zerowego.
Usuńciekawe, czy wtedy miałaby nadal to szczęście w oczach wymalowane. szczególnie, że kobiecym zwyczajem miała też torbę przy sobie.
rozumiem, że Ciebie nie przekonuje. trudno. dla mnie to hipoteza wskazująca na objawy ograniczenia. no, chyba, że nie ma nad sobą żadnego szefa. ale ja wymyśliłem na użytek własny taki właśnie ciąg dalszy, jak opisałem.
Na litość boską, to książka, nie transparent!
Usuńna litość boską - to notka w blogu i moje skojarzenie!
UsuńO, co prawda, to prawda!
UsuńZaraz... To z notkami w blogu i ze skojarzeniami nie można dyskutować?
Usuńmożna dyskutować ze wszystkim. tylko co to zmieni? skoro już sobie wymyśliłem i napisałem to co? skasować? pisać sprostowania? a niby dlaczego? generalnie staram się pilnować własnej niezależności - nie pisać na życzenie i nie zmieniać pod wpływem. poza oczywistymi "kalafiorami" - jakieś błędy itp. ale treść nie może pochodzić z wpływów zewnętrznych, bo wtedy lepiej, żeby to zewnętrze prowadziło tego bloga, a nie ja.
UsuńA kto Ci każe zmieniać, kasować, pisać sprostowania?
Usuńna szczęście nikt. ale to i tak byłby daremny trud. jestem bardzo uparty.
UsuńDobrze, tylko o co w takim razie rzucasz się do mnie? Od czasu do czasu zachowujesz się, jakbym Ci usiłowała blog wysadzić w powietrze, a na deser pożreć rodzinę. Jeżeli nie wolno pisać tego, co się myśli, to po prostu wyłącz komentowanie i będziesz miał święty spokój, a ja przy okazji, bo obrywam rykoszetem za nie wiadomo czyje przewinienia.
Usuńja? nie rzucam się. próbuję odpowiadać na pytania. nic więcej.
UsuńTo sobie poczytaj swoje wcześniejsze komentarze.
Usuńpoczytałem. chyba nadajemy na różnych falach, bo ja wciąż widzę, że odpowiadam na Twoje kolejne wątpliwości.
Usuńi pojęcia nie mam o co chodzi.
Nie pierwszy raz się to zdarza - gdy tylko napiszę coś, co nie jest po Twojej myśli, od razu wytaczasz działa, podnosząc larum, że ktoś śmie Ci coś dyktować i że nie z Tobą takie numery, bo Ty będziesz pisał, co chcesz. Próbę dyskusji zmieniasz w dywersję wrażych sił i bierzesz za atak na Twoją świętą własność. I zrozumiałabym te wycieczki, gdybym kiedykolwiek była czemuś podobnemu winna. Ale nie jestem, a zbieram po łbie za urojone winy. Gdyby to się zdarzyło pierwszy raz, to mogłabym pomyśleć, że czegoś nie zrozumiałam. ale to się powtarza za każdym razem, kiedy śmiem mieć inne zdanie niż Ty.
Usuńcóż. zrozumiałem tylko jedno. jeżeli coś powiem we własnej obronie, to będzie to dywersja. więc zostaje mi się zgodzić, bo wtedy wszystko jest ok. dziwna ta "dyskusja" i nic nie wnosi poza eskalacją negatywnych emocji.
UsuńMiałam szefowa idiotke.Szkoda, że wtedy nie było tej książki na rynku.
OdpowiedzUsuńmoże kup ze trzy - będziesz miała dożywotnio
UsuńFajny obrazek. Rzeczywiście prawdopodobieństwo spotkania szefa w galerii handlowej wydaje się znikome, no chyba że jest się wybitnym pechowcem.
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo ostrożna, więc pewnie tego typu książkę, ukryłabym na dnie torebki.
Na szczęście dotąd takowej nie potrzebowałam. Miałam (i mam) samych cudownych szefów.
A może ta pani niosła tę książkę dla przyjaciółki? I tak się uśmiechała, bo wiedziała, że już wkrótce pomoże nieszczęśnicy? Pozdrawiam.
nie mam pojęcia. ale kiedy zobaczyłem tytuł, to wyobraziłem sobie tego szefa naprzeciw. miny zapewne oboje mieliby przecudnej urody. ale do spotkania nie doszło.
UsuńSą rzeczy, w tym opinie, o których szefowie nie powinni się dowiadywać. :)
OdpowiedzUsuńa może ta pani była szefem i chciała się dowiedzieć?
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńPamiętam dialog z jednego z komiksów Scotta Adamsa:
Szef: Przez lata powtarzałem, że pracownicy są naszym najcenniejszym dobrem. Okazuje się, że myliłem się. Naszym najcenniejszym dobrem są pieniądze. Pracownicy są na dziewiątym miejscu.
Pracownik: Boję się zapytać, co jest na ósmym.
Szef: Kalka maszynowa.
I tak mi przyszło do głowy, że rozradowanie mogło wynikać ze świadomości, że idiota ma dość ograniczone możliwości (roz)poznawcze;)
Pozdrawiam:)
trudno być szefem najwyraźniej. o pracownikach-idiotach książek nie piszą.
UsuńMorał z tego taki: nie obnoś się z książką po ulicach, jeśli nie chcesz by cię uznano za idiotę. ;-)
OdpowiedzUsuńsama idea takiego tytułu wydaje mi się kontrowersyjna. chyba nie chcę znać zawartości.
UsuńMoże sama była swoim szefem? :))
OdpowiedzUsuńteż na to wpadłem - i wreszcie chciała się dowiedzieć, co doły myślą o górze. ale nie była to pierwsza myśl
Usuń