poniedziałek, 22 października 2018

Diagnostyka sezonowa.


Usiadłem w poczekalni i grzecznie czekam. Okresowy przegląd żołądka. Ale taki dekadowy, więc nie tylko wymiana płynów i i uszczelek, a kompleksowe, dogłębne czyszczenie, łatanie dziur i ubytków w powłokach osłonowych, dogłębne sprzątanie zakamarków, oraz wymiana fauny i flory na młodszą i rozkosznie aktywną. Żołądek już zabrali na warsztat i uprzedzali, że chwilę potrwa, więc jeśli powstrzymam się od przełykania śliny, to byłoby miło, bo serwisant będzie miał mniej roboty. Żadne nasiona dyni, czereśnie z pestkami, a już nie daj Bóg goloneczkę w poczekalni, czy skrzydełko kurczacze z rożna plus frytki z majonezem – zaśmieciłbym komorę i zamiast standardowego serwisu musiałbym zostać na pełną diagnostykę i remont kapitalny. Bo rurę ssącą i wydechową też oddałem do przeglądu. Żeby kompleksowo rzecz zmodernizować. Ustawowo i obowiązkowo.

Pielęgniarka z recepcji patrzyła na mnie podejrzliwie i nawet teraz pod pozorem omiatania wzrokiem pajęczyn pod sufitami zakładowej poczekalni sprawdza, czy nie grzeszę apetytem w oczekiwaniu na koniec remontu. Ja przecież rozumiem, że to kilometry całe materii delikatnej, które trzeba wywinąć na lewą stronę, pocerować, polakierować, wysuszyć, albo nawilżyć, skropić pachnidłem, posiać trawę, czy jakie inne stworzenia błądzące zaaklimatyzować w plenerze, po czym znów przywrócić jej prawostronną zewnętrzność. Ale zęby i mózg mi zostały i żuć się chce. Ciśnie mnie we łbie, żeby zakazany owoc… Warzywo w najgorszym razie, albo skórzany kapeć… Niechby kauczuk, czy gumę arabską, choć ona potrafi wykonać ostateczną analizę uzębienia sprawniej niż zatwardziały stomatolog i niepokoi mnie swoim wrodzonym talentem, bo do przeglądu pochłaniacza mam się stawić dopiero w kwietniu, a tu zima dopiero się rozszalała nieznacznie.

Hetera zerka podejrzliwie – nawet widać po zmarszczkach (zapewne złośliwie je zostawiała podczas kolejnej profilaktyki fizjonomii i mięśnie mimiczne kazała wzmacniać, żeby uśmiechać się w dół, bez najmniejszej szkody dla dykcji), że posiada wieloletnie doświadczenie, bo karci wzrokiem każdą moją myśl niesforną z osobna i piętnuje mnie własnym niesmakiem. Naprawdę niewiele jej brak, żeby mnie ubezwłasnowolniła, ukrzyżowała i odcisnęła inicjały stygmatów, żebym przestał i wytrwał w czystości, choć moim zdaniem, w historii świata, nie udało się to nikomu. Może jakiś anonimowy asceta, lub święty niepopularnej, zagubionej wiary, ale żywa jednostka stadna? Nigdy w życiu. Z warsztatu dobiegają soczyste inwokacje mechaników układu pokarmowego i lepiej byłoby, gdybym i słuch jednocześnie oddał do renowacji, żeby nie być skazanym na opinie i wiedzę fachową owych majstrów. Ale słuch ma skierowanie na przegląd dopiero za sześć kwartałów – tak wynika z kart diagnostycznych.

Postanowiłem się więcej nie ruszać, żeby nie sprawić Heterze satysfakcji i nie dać powodu do jadowitych komentarzy, ale zachciało mi się siku. Tak zwyczajnie i bez podtekstów. Jeszcze raz nerwowo sprawdziłem listę zabiegów na rok bieżący i diagnostyka układu moczowego przewidziana jest (cokolwiek to znaczy) na jesień. Dopiero. Tylko układ rozrodczy nie koreluje, bo ten ma wytrwać bez wsparcia serwisu aż trzy sezony – w tym malutka gwiazdka, gdybym był uprzejmy ją dostrzec, poinformowałaby mnie, że w nagłych przypadkach, z powodów wyższej konieczności mogłem/mogę/będę mógł się starać o przyspieszenie zabiegu z ważnych dla interesanta przyczyn społecznie akceptowalnych i popieranych polityką PRO urzędującego rządu. Ale mnie nie doinformowała, bo okulistyczny renesans, co zostało na liście diagnostycznej wypisane zapobiegawczo wołami, czyli tłustym drukiem, czcionka rozmiar 42 lub lepiej (ale o tym sza, bo rozmiar 42 w żeńskim świecie od dawna nie jest już akceptowalny, choć publicznie błogosławiony, ponieważ nieoficjalnie z kogoś trzeba szydzić na spotkaniach towarzyskich, w gronie osób skromniej uposażonych cyfrowo), stanowczo wyklucza możliwość wzięcia udziału w sesji odświeżania zmysłów wcześniej jak za dwanaście miesięcy. Podejrzanie zbiega się to z końcem kadencji tak zwanych „organów”, więc może w ramach kiełbasy wyborczej udałoby się coś ugrać, choć przy moim pechu postawiłbym na kulawego konia i zostałbym odroczony w nieskończoność, a ze wzrokiem żartów nie ma i być nie może. Poczekam...

        Gdybym chociaż przeszedł lifting twarzowy zanim tu przyszedłem, być może oczarowałbym niewzruszoną dotąd Heterę i łaską majestatu się nacieszył zmierzając ku pomieszczeniom z graficzną identyfikacją otoczoną nimbem symbolicznych ideogramów (kółeczko, czy trójkącik? Wybierz, a powiem ci kim jesteś…), jednak twarzowe historie są zabiegami o mniejszym znaczeniu strategicznym z wyłączeniem osób piastujących. Albo kreujących, istniejących w publicznej przestrzeni, opiniotwórczych… Czyli nie mnie. Dla mnie poprawienie brwi, rzęs, łuku zewnętrznego ucha, garbu nosa, kształtu kości policzkowych (Made In Tajwan) plus plastyka cery melaminą, z wygładzaniem zmarszczek nasieniem własnym produkowanym w ramach autoagresji, żeby później trwać na marach z maseczką na twarzy i świeżym ogórkiem w plasterkach zbyt cienkich, aby mogły nieść walory kaloryczne na wszelakich otworach ciała, bez względu na ich użyteczność wzierną bądź seksualną, stanowić miały kres przewidywanej usługi. Reszta – na życzenie elektoratu – pełnopłatna, prywatna, zyskotwórcza, błogosławiona przez PKB każdego kraju, bez względu na jej/jego wyznanie, rasę, wiarę i inne równie zdumiewające idee lokalnie opiniotwórcze.

Co miałem zrobić? Skoro nie mogłem Hetery zauroczyć świeżo restaurowaną karoserią, tapicerką, czy elewacją, a parcie na pęcherz rosło? Wstałem, a pejcze jej wzrokowych obelg niewypowiedzianych spętały mi nogi, jak prymitywne narzędzie myśliwskie zwane bolas… A przecież dopiero wstałem… Uniosłem fragmenty prywatnej fizyczności ponad płaszczyznę zakładowego siodełka, w którym wegetowałem podczas zabiegów i wzrokiem rzuciłem cumę na równoramienny, może nawet równoboczny trójkącik… Jest Jeden Bóg… Przychylny… Słuchający ludu. Z wysokości porcelany bielszej od odbytów celebryckich, chwalących się życiorysami zawierającymi wielokrotne i pełnozakresowe, nieskrępowane ekonomią chwilowej aktywności geograficznej zabiegi kolorystyczne, omijające oficjalne kolejki zbyt ubogich na fanaberie powiązane z wysublimowanym odbiorem wartości estetycznej widma światła. Wstydziłem się swoim nieudrapowanym na wyjściowo odbytem zakłócać pielęgniarską, gospodarską czujność, jednak pęcherz nawet wobec przewidywalnej możliwości ekspansji na tereny chwilowo wolne od przewodu pokarmowego dążył nieugięcie do wypróżnienia. I pozbawiał mnie złudzeń na temat niezłomności organizmu, czy wyższości umysłu nad ciałem.

Nie wiem, czy można się głupiej uśmiechnąć, jednak to było wszystko, na co było mnie stać przed sprintem, kiedy kłusowałem na krótkim dystansie w stronę przybytku publicznego „Pod trzema wierzchołkami”. Dobiegłem do mety z grubsza bezkolizyjnie – ominąłem zarówno lamperię oblizującą się lampasem pomiędzy konkurencyjnymi wargami szminek pracujących w rozłącznych długościach fal, jak i kaloryfery konserwatywne niczym żeliwo, z którego je poczęto, porzucone, sieroce, dziecinne wózki, snujące się żałośnie zabawki po bezkresie zimnych kafli, a nawet urwipołcia, wesolutkiego tak bardzo, jak tylko ignorancja pozwala. Drzwi kłapnęły swoją nienasyconą paszczą pochłaniając mnie w czeluściach intymności.

A ja…? Arię Torreadora z drugiego aktu opery Carmen zawyłem najpiękniej jak umiałem. Piękniej od Pavarottiego, a nawet od całego TRIO, które zasługuje na wielkość liter dożywotnio, a może i dłużej. Publicznie i bezpłatnie. Może jestem spontanicznym pyszałkiem tak się przechwalając, jednak pasji we mnie było tyle i spełnienia, że TRIA nie byłoby stać na podobną ekspresję wywołaną chwilą i wiecznością – wszak ONI robią to zawodowo i cyklicznie, a ja… Gnany żądzą… MUSIAŁEM. Musiałem i zawyłem czyściej od chóru eunuchów głoszącego chwałę sponsora-oprawcy, przed boskim obliczem faraona.

Kiedy wracałem… Gdybym miał sukienkę na sobie, poły jej w nieskończoność wygładzałbym dłońmi, a tak wstyd w dłoniach zawarty nie wiedział, gdzie ma się podziać. Naprzeciw Hetera – patrząca wzrokiem ludojada – nieprzekupna bardziej od Temidy, zawzięta, jak Hermes. A tu ja - drobię kroczki walczykiem podszyte, albo poleczką, by mi na sumieniu nie krystalizowały ostrosłupy mineralne drapiące oddech i w serce kłujące… O rany…! One organy też były w tabeli diagnostycznej, ale nie pamiętam, ile przyjdzie czekać.

- Pił?!

- Nie piłem… To bardzo źle?

- Niech siada i czeka, bo już kolejkę przegapił i weszła jedna taka, co to wysiedzieć nie mogła. Teraz będzie musiał już czekać, a tam gotowe i fachowcy się marnują. Skaranie boskie z tymi pacjentami. Na tyłku wysiedzieć nie umieją…

12 komentarzy:

  1. Szczyl bezczelny! Wyszedł sobie i ma pretensje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż! i żeby po coś, a on się prozaicznie zlał. dobrze, że nie napaskudził w poczekalni. to już byłby szczyt chamstwa.

      Usuń
  2. Mógł wcześniej, nie w ostatniej chwili, to by kolejki nie przegapił.
    Musiałam z powrotem upchnąć w zakamarki świadomość, że mnie wizyta w przychodni czeka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Cię kule biją, niesamowity skecz z poczekalni Ci wyszedł, poproszę więcej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czemu mnie biednego bić ma jeszcze cokolwiek? przyjdzie mi do zakładu pójść, zamiast zmyślać żywcem. to może być doznanie trudne do objęcia słowami.

      Usuń
  4. Witaj, Oko.

    Inni mają nie lepiej:

    https://www.youtube.com/watch?v=GMLjISgssqA

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z fizjologią się nie wygrywa. dobrze, że humor poprawia słuchanie o perypetiach.

      Usuń
  5. Cóż nan napisać???
    Rewelacyjnie piszesz.
    O wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedyną diagnostyką jaką jestem w stanie zaakceptować dotyczy samochodu. ;-)

    Jeśli chodzi o sikanie, to przypomniało mi się, że wynaleziono lejek do sikania na stojąco - DLA KOBIET.
    :-D :-D :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałem ów wybryk. konstrukcja opracowana na potrzeby korzystania z pisuaru w ramach demokracji i równouprawnienia. cudo!

      Usuń