wtorek, 6 grudnia 2022

Reakcja łańcuchowa.

 

Postanowiłem zbudować Mocarstwo. Zacząłem od abordażu na pagórek. Na szczęście był bezludny, więc abordaż zakończył się pełnym sukcesem. Zanim zaskoczony pagórek zareagował – otoczyłem go palisadą. Promocja była w markecie, to nawet niedrogo wyszło. Teraz przyszło zbudować twierdzę, którą po inwazji na zewnętrze przemianuję na skarbiec. Na pustaki promocji nie było. Szczęściem całkiem niedaleczko znajdowało się niedokończone osiedle mieszkaniowe. Deweloper splajtował, czy coś podobnego. Skoro i tak miałem spaść znienacka na okolicę jak zardzewiałe kowadło i zmiażdżyć ją ciężkim buciorem (czarny weekend w CCC) uznałem, że mogę od razu rozpocząć okupację i podjąć kontrybucję. Oczywiście, że siłą. Bezsilny tyran długo by nie pociągnął. Samowolka rosła radośnie na chwałę pana (czyli mnie), tereny podbite czuły się podbite i wszystko było ok.

 

Trochę niepokoił mnie brak poddanych, zauszników, branek i całego tego materiału ludzkiego niezbędnego do przeprowadzenia zmasowanego ataku. Z ogłoszenia znalazłem doświadczonego (ponoć) specjalistę od HR – czym prędzej go zniewoliłem (płakał bidulek i mówił, że to pierwszy raz) i wymusiłem na nim wiernopoddańczą przysięgę. Żeby nie czuł się pokrzywdzony ofiarowałem mu pół królestwa i własną rękę (z braku innych), ale wyraźnie nie był zainteresowany, bo nieco się krzywił. Dopiero, kiedy w pysk dostał, że taki grymaśny, to spokorniał i wziął się do roboty. Personel pozyskiwał pośród bezdomnych - dla oszczędności i z powodów ideologicznych. W biedocie łatwiej wzniecić rewolucyjny płomień. Żołnierze nieco cuchnęli i domagali się zaliczki w płynnej walucie, jednak dali się przekonać do nocnej napaści na sąsiadujące z zalążkiem Mocarstwa kartoflisko i złupili je doszczętnie. A pędzić, to już umieli jak mało kto. Nakręceni bimbrem i pierwszą jakże udaną szarżą ruszyli na podbój sklepiku wiejskiego. Wzięli go bez jednego strzału, bo pani Krysia poddała się z wielką ochotą i nadzieją na rozmnożenie szeregu walecznych. Karczma zlokalizowana naprzeciw kościoła równie spontanicznie zmieniła sztandary i nim świt nastał żaden kur we wsi nie śmiał już zapiać bez zgody nocnej kawalerii.

 

Taaa. Potencjał rósł. Aspiracje również. Musiałem jednak poczekać, bo wojsko po całonocnej batalii spało po wszystkich rowach w okolicy i nawet doświadczony HR-owiec nie był w stanie nakłonić nikogo do kontynuacji natarcia. Chyba nadszedł czas zatrudnić kaprali i sierżantów!

8 komentarzy:

  1. Umysł (w nieokreślonym stanie osobistej trzeźwości) generuje potrzeby. W którym momencie zaspokojenie potrzeb jest w stanie powstrzymać dalszą reakcję łańcuchową? Odpowiedź można znaleźć za życia tylko dla siebie.
    Zabawne opowiadanie, ale i smutne -po trosze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a spotkałaś kogoś kto chciał więcej i jak wreszcie miał to zaprzestał? może w każdym drzemie taki Musk czy Bezos.

      Usuń
    2. A może gdy ruszy machina, to czasem trudno ją zatrzymać, bo zaczyna żyć własnym życiem niezależnie od potrzeb i chcenia twórcy?

      Usuń
    3. to prawda. ciągi dalsze pchają jak Golfsztrom. i ciężko się wyrwać

      Usuń
  2. Siły zewnętrzne nabierają wówczas mocy i twórca staje się wtedy tylko trybikiem...w stworzonej przez siebie maszynerii?
    Może wszystko zależy po prostu od etapu...rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a może wystarczy powiedzieć dość?

      Usuń
    2. Czy na każdym etapie można zatrzymać coś co potem napędza się samo? Bardzo trudno.
      Powiedzieć dość, to tak jakby porzucić jakieśrozpoczęte przez siebie dzieło..Łatwiej to zrobić z tym, z czym mamy najmniej wspólnego( nie identyfikujemy się) z różnych powodów. Powiedzieć dość, to tak jak wyjść z jakiegoś uzależnienia. Wchodzi się w inne / zaczyna się coś nowego lub w ogóle wyskakuje się z siodła...Tak mi się widzi...

      Usuń
    3. początek implikuje koniec. czyli powinno się dać. a decyzja co począć z czasem wolnym zainicjuje zapewne kolejny początek.

      Usuń