Na przystanku młode kobiety splatały
nogi w iksy – to znak, że założenie czapki było jak najbardziej zasadne.
Dziewczę o twarzy wyraźnie kościstej, w czapeczce pozwalającej końskiemu
ogonowi na harce, brykało wzdłuż osiedla, usiłując zrzucić coś, czym nie dysponowało.
Inna, przezornie zgromadziła znaczące zapasy, rozkładając je wyłącznie wokół
bioder, a okrąglutka buzia zdawała się pozostawać w tyle o wiele lat,
pretendując z grubsza do poziomu podstawówki. Dziewczę w przeźroczystej, jedwabnej
bluzeczce ze skromną kamizelką wytrąciło mnie z równowagi. Wyrzucili ją z domu
nie dając się ubrać? Wrony penetrowały uliczne kubełki i pracowicie wydłubywały
z nich rarytasy porzucone przez ludzkość minionej nocy. Każdym sukcesem
chwaliły się głośno, niemal wulgarnie. Psy patrzyły na mnie pobłażliwie, a w
ich wzroku czaiło się coś na kształt „ ciebie też wygnali na mróz?”
Nas pierwszy pies niezwykle lubił łazęgowanie i pogoda była mu całkowicie obojętna, przyzwyczaił nas więc że wyprowadzanie psa jest równoznaczne z dojściem do Parku Słowackiego albo przebieżka po Wzgórzu Partyzantów. Drugi nasz psiak był jednak domatorem, więc jak docieraliśmy z naszych kamienicznych wyżyn na dół i kierowaliśmy się do bramy od strony ulicy, co zapowiadało wyjście długo spacerowe, to zapierał się łapkami swymi i spoglądał "spode łba" ze swojego przyziemia w kierunku twarzy mej na wysokości metra siedemdziesiąt z taaaakim wielkim wyrzutem, że nieraz odpuszczałam i pozostawaliśmy na podwórku ;)
OdpowiedzUsuńczyli jednak! pies się upodabnia do właściciela albo odwrotnie!
Usuń