poniedziałek, 5 grudnia 2022

Chłodno (co nie znaczy rozsądnie).

 

Na przystanku młode kobiety splatały nogi w iksy – to znak, że założenie czapki było jak najbardziej zasadne. Dziewczę o twarzy wyraźnie kościstej, w czapeczce pozwalającej końskiemu ogonowi na harce, brykało wzdłuż osiedla, usiłując zrzucić coś, czym nie dysponowało. Inna, przezornie zgromadziła znaczące zapasy, rozkładając je wyłącznie wokół bioder, a okrąglutka buzia zdawała się pozostawać w tyle o wiele lat, pretendując z grubsza do poziomu podstawówki. Dziewczę w przeźroczystej, jedwabnej bluzeczce ze skromną kamizelką wytrąciło mnie z równowagi. Wyrzucili ją z domu nie dając się ubrać? Wrony penetrowały uliczne kubełki i pracowicie wydłubywały z nich rarytasy porzucone przez ludzkość minionej nocy. Każdym sukcesem chwaliły się głośno, niemal wulgarnie. Psy patrzyły na mnie pobłażliwie, a w ich wzroku czaiło się coś na kształt „ ciebie też wygnali na mróz?”

2 komentarze:

  1. Nas pierwszy pies niezwykle lubił łazęgowanie i pogoda była mu całkowicie obojętna, przyzwyczaił nas więc że wyprowadzanie psa jest równoznaczne z dojściem do Parku Słowackiego albo przebieżka po Wzgórzu Partyzantów. Drugi nasz psiak był jednak domatorem, więc jak docieraliśmy z naszych kamienicznych wyżyn na dół i kierowaliśmy się do bramy od strony ulicy, co zapowiadało wyjście długo spacerowe, to zapierał się łapkami swymi i spoglądał "spode łba" ze swojego przyziemia w kierunku twarzy mej na wysokości metra siedemdziesiąt z taaaakim wielkim wyrzutem, że nieraz odpuszczałam i pozostawaliśmy na podwórku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli jednak! pies się upodabnia do właściciela albo odwrotnie!

      Usuń