Księżyc rozpycha się na nocnym niebie,
choć chmury pienią się nisko nad domniemanym widnokręgiem. Latarnie drżącym
światłem odprowadzają drogę ku Miastu. Tym, co ośmielą się odwrócić, nieśmiało
wskazują manowce, wiodące gdzieś, gdzie nikt-nigdy-nic. Samoloty zaskoczone brakiem
gwiazd mrugają kolorowymi światłami, lecz z ich alfabetu nie umiem odczytać
przyszłości. Lewiatan miejskiej komunikacji suto nakarmił się, do czysta
wylizując misę przystankowej wiaty. Kruche niewiasty i nieliczne, żylaste
męskie rodzynki sennie kołyszą się już gdzie indziej. Nie tu. W pustych od
braku liści koronach drzew nie ćwierka radośnie żaden ptak. Tylko gołębie
grzeją nóżki, oblegając sterczące bezwstydnie kominy. Dziwnie jest myśleć "codzienność"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz