wtorek, 6 grudnia 2022

Partyjka.

 

Stawiam lustro naprzeciw i proponuję grę. We dwoje. Bez oszukiwania i kokieterii. Na czczo. Lustro przypatruje mi się chłodno i chyba nie do końca mi wierzy, ale ostatecznie się zgadza na rozbieranego pokera. Okrywam się lekkim pąsem (tak się onegdaj mówiło, a ja o poranku uwielbiam być staroświecka, jak ramy mojego lusterka), choć wstydzę się raczej swoich myśli, niż nagości. Wiem, że oboje uwielbiamy moją nagość. I to miejsce, w którym mogłyby wyrosnąć mi piersi. Może nawet wyrosną, kiedy przestanę być naiwnym dzieciakiem. Dzisiaj lustro grzeje nogi na zmiętolonym niemożliwie prześcieradle i przygląda mi się złośliwie. Ono już jest nagie i nie podejrzewam nawet co zdejmie, kiedy przegra rozdanie. Za to ja mam na sobie jedynie nocną koszulę z rozwiązaną tasiemką i przez rozchełstany dekolt można dojrzeć pępek, kiedy pochylam się, rozdając karty upaćkane keczupem, albo dżemem (wiśniowym koniecznie, z tych pierwszych, na wpół przeźroczystych wiśni).

 

Nigdy nie wygrywam z lustrem i dlatego zrobiło się tak zuchwałe. Kładzie się w ciepłej pościeli i bezwstydnie mnie podgląda. Parskam śmiechem i poddaję się. Zrzucam materiał i ozdabiam fałszywym jedwabiem dywan, ale karty rozdaję do końca. Dwa króle na początek, to znak, że przegrana będzie gruba. A może… Może wreszcie się uda? Lustro wymienia trzy karty i traci tę swoją niewzruszoną pewność.

 

- Mam cię! – aż podskakuję z radości – do moich TRZECH króli dobieram z talii CZWARTEGO! – Dziś będzie mój dzień!

 

Odkrywam własne karty pospiesznie, nie mogąc doczekać się co zrobi lustro. Sięgam po jego karty. Raptem para dziewiątek… Wygrałam! Pierwszy raz w życiu! I co dalej? Patrzę na lustro leżące przede mną i już nie takie zarozumiałe. Coś kombinuje, więc przypominam mu, że miało grać uczciwie.

 

Lustro wyglądało na strapione. Leżało zasnute pijaną mgłą pełną tajemnic. Tylko patrzeć jak zacznie wzdychać. Ale nie. Zebrało się w sobie i zaczęło odtwarzać obrazy z przeszłości.

 

Patrzyłam jak urzeczona na taflę lusterka, przedstawiającą kogoś bardzo podobnego do mnie i długo trwało, zanim zorientowałam się, że to moja mama. Siedziała naga przed lusterkiem tak jak ja teraz i śmiała się całkiem tak samo. Obrazek zapadł się w głębinach lustra i pojawił następny. A potem jeszcze kilka. Na każdym widziałam nagą dziewczynę uśmiechniętą pełnią szczęścia.

 

- Babcia? – pytałam szeptem – To moja babcia? A ta następna… Z nimi wszystkimi grałoś w rozbieranki? Z każdą kobietą w rodzinie? Ty zbóju! I co teraz? Mnie zapewne też już masz w pamięci? Tak? Od dzisiaj koniec gierek. Wędrujesz na kredens. I szykuj się na długą pokutę. Sama nie wiem, czy kiedykolwiek ofiaruję cię córce. Jeśli w ogóle będę ją miała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz