Z przeciwka nadciągała uzbrojona
niewiasta w słusznym rozmiarze. W ręku (pomimo chłodu) trzymała odbezpieczoną
butelkę płynu do mycia szyb, a palec na cynglu aż drżał z niecierpliwości.
Nabrałem powietrza w płuca i na paluszkach minąłem zdeterminowaną panią i
odetchnąłem z ulgą, że nie wypaliła z bliska między oczy. Śnieg chrzęścił
niewinnie, a na krzewach marzły gromadnie kiście rokitnika. Choinki tłoczyły
się w małych wolierach, a słońce walczyło o prymat z sierpem księżyca. Gołębie
kołowały nad osiedlem i szukały miejsca godnego dywanowego nalotu, wybierając lądowanie
poza zasięgiem mojego wzroku.
Od czasu do czasu, trzeba przecierać zamazane patrzałki, może wtedy ujrzał byś coś innego... w rękach pani słusznej postury. :) Kolokazja
OdpowiedzUsuńoch... w okularach pewnie nic bym nie zobaczył. szczęściem używam ich jedynie do czytania.
Usuń