Maksyma.
Patrzył, jak kopnięta rolka się rozwija
i szedł za nią, zauważając, że z każdym krokiem staje się lżejszą. Pod nogami
zaczęły pojawiać się litery, co skłoniło go do ich kolekcjonowania w pamięci,
aż ułożyły się w kompletną konstatację:
-
Wszystko jest do dupy!
Obowiązkowy.
Grabił liście od świtu, bo jesień nie
próżnowała, a on nie przywykł udawać, że nie dostrzega rosnących kopców suchych
liści. Coś zagrzechotało i spod liści wysypały się pojedyncze zęby, a zaraz
potem kilka palców. Nim zrozumiał co ogląda, grabie wbiły się w gnijący pod
liśćmi tors nieboszczyka.
Dylemat
sąsiedzki.
Poczułem niesmak, gdy pochwalił się
kupnem psa, a dokładniej - parki. Podobno uwielbia je i zamierza hodować. Zastanawiałem
się nawet, czy nie zwrócić mu uwagi, że współczesne konserwy mają naprawdę
długi termin przydatności i nie musi obawiać się głodu aż tak.
Wyrachowany?
Z talentem dobierał słowa, przeplatając
komplementy pragnieniami, ukradkiem rozpinając już guziki bluzki, aby
rozpakować zawstydzoną intymność. Może nawet sam wierzył we własne słowa
spragniony jej ciała. Jedynie cynik zdobyłby się na spostrzeżenie, że nie było
go stać na żadne inne.
Troskliwa.
Zaplanowała, że to będzie przypadkowe
poczęcie w chwili słabości. Przypadkiem nadeszła wybrana chwila, a dawca
nasienia bronił się słabo. Więc uległa, uprzednio prześwietlając jego rodowód,
bo nigdy nie wiadomo, kiedy dziecko upomni się o ojca i dobrze nie zawstydzać
go pakietem żałosnych genów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz