Szczerbaty
uśmiech niskopiennej pani nie zaćmił wprawdzie słońca, lecz stłumił wspomnienie
oblicza pana w chustce na głowie i maseczce zaciągniętej niemal na oczy.
Wrodzona złośliwość każe mi dostrzec ogrom urody mozolnie wciśniętej w dżinsy z
takim animuszem, że aż popękały na udach. Jakiś pan w okularach snuł się
chodnikami jakby prowadził na spacer niewidzialnego psa i ten właśnie spotkał
niewidzialną suczkę gotową na podtrzymanie gatunku.
Kozakom
coś się chyba pomyliło. Zamienili rumaki na off-roadowe limuzyny i grasują po
moim Mieście, ponad półtora tysiąca kilometrów od linii frontu. Bez trudu
dałoby się zmobilizować tu lotną brygadę czy małą armię mobilną, jak żadna
inna. I teraz nie wiem, czy to piąta kolumna, zdrajcy, czy dezerterzy. I
wszyscy uciekli właśnie do tutaj? A może oni są tylko na płatnych urlopach, a
ekskluzywne samochody pozwalają im przetrwać błyskawiczną podróż powrotną do
okopów, by miażdżyć wroga, albo chociaż bohatersko występować przed kamerami i
powielać mistyfikacje ogłupiające tych bez samochodów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz