Pani (przyjemnie obła) przechodząc
przez jezdnię uśmiechała się tajemniczo na wzór Mony Lisy. Spod połyskującej czernią
grzywki na świat spływał uśmiech i łagodził klimat w najbliższym otoczeniu. Nawet
samochody stanęły, choć to pewnie buńczuczna nadinterpretacja.
Nowoczesne madonny pląsają po Mieście w
crocksach, w parkach zaczynają kwitnąć czarne bzy i tamaryszki, ptaki wychodzą ze
skóry, żeby przekrzyczeć miejski gwar. Tam, gdzie więcej obiektów sakralnych niż
pozostałych przez mosty mknęła niewiasta w dostojnej czerni. Wzór księdza w spódnicy…
w sukience… Księżycy? Księżki? Księgini? Bo już na pewno nie księgowej. Ale – z
wyglądu w pełni zasługiwała na jakiś taki tytuł w czerni, choć koloratki nie
dostrzegłem.
Kiedy nie ma Nany przy mnie, zawieszam wzrok na rubensówkach . Staję jak wryty i puszczam sygnały.
OdpowiedzUsuńNie mam halogenów, może dlatego nie zwracają na mnie uwagi? Gdybym wyglądał jak Ferrari, albo Jaguar?
Kabriolet? Gubię się w domysłach, chyba nie chodzi o wytartą oponę...
przezorny Janek
to dobrze. niewiasty lubią wieloznaczność i mgiełkę tajemnicy.
UsuńKsięża specjalnie taką złośliwą nazwę dla swojego zawodu wymyślili żeby nie dało się utworzyć wersji żeńskiej. To chyba nazywa się seksizm...
OdpowiedzUsuńtak? może to taka religia - męska do krwi? ciekawe czy są religie żeńskie.
UsuńKsięża mieli podobno kiedyś żony, ale żadna nie była popażona. Co innego popi, albo pastorzy.
OdpowiedzUsuńCzarna wdowa wracała samotna ze stypy...
przezorny Janek
podoba mi się popa-żona. ładnie wykombinowane.
UsuńMoże to była Księgarka?
OdpowiedzUsuńKsiążczyca. Księgówka. można knuć dowoli aż się jęzor połamie.
Usuń