Myślę
wyłącznie hurtem.
Szkoda
mi włączać myślenie dla wszelkiego detalu, jaki nęka głowę. Człowiek natrudzi
się, a efekty nie zadowalają. Dlatego zbieram w stosy bieżące problemy,
nurtujące pytania, decyzje do podjęcia. Nawet niebieskie migdały pakuję do pudełka,
żeby zająć się nimi, kiedy ilość będzie godna zauważenia.
Wtedy,
już tak. Włączam myślenie i realizuję. Knuję. Doświadczam. Rozwiązuję konflikty
i drążę twórczo wątki główne oraz poboczne.
Sporadycznie
muszę zająć się pracą umysłową aż dwa razy na tydzień, jednak przeważnie
wystarcza raz w miesiącu poświęcić fragment wieczoru, względnie poranka, gdy
aura nie sprzyja fantazjom pozbawionym wsparcia umysłowego.
Dzięki
temu, mam spokój niemal święty!
Łapię się na tym, że częściej nie myślę, niż myślę! Potem zastanawiam się, po co w ogóle o tym pomyślałem.
OdpowiedzUsuńPrzecież nic nie muszę. Po co mi myśleć? Mam Nanę, koń ma wielki łeb, niech myślą...
przezorny Janek
otóż! nadmierne myślenie jest szkodliwe dla zdrowia psychicznego!
Usuń