Kradliśmy
jagody w królewskim lesie, kiedy służby zajęte były przygotowaniami do polowania.
Psy wykryły naszą obecność w jagodzinach, jednak każdy sądził, że wyją, bo targają
nimi emocje. Że wyczuły wszechobecny nastrój podniecenia w oczekiwaniu na dźwięk
rogu. Jagody były słodkie, jak każdy zakazany owoc i brudziły niemiłosiernie.
Żaden kamień nie potrafił zedrzeć ze skóry śladów naszej zbrodni. To dlatego
nocą zakradliśmy się ponownie, żeby pod orzechami i kasztanowcami nazbierać
łupin i ukryć ślady pod brunatną wydzieliną owoców.
Sądziliśmy
naiwnie, że się uda. Jednak, gdy łowy przerodziły się w biesiadę, musieliśmy
nosić pieczyste do stołu. Nasze ręce… zdradziły nas bez litości.
Jak Balladyna z krwistym sokiem malinowym...
OdpowiedzUsuńi tylko poezji brakuje.
UsuńZawsze coś można wyczarować.
Usuńa to już fantasy
UsuńA Balladyna to nie?
Usuńtrzeba talentu żeby rzeczy łączyć w pary.
UsuńJesteśmy jagódki czarne jagódki
OdpowiedzUsuńMieszkamy w lasach zielonych zielonych
oczka mamy czarne buźki granatowe
a sukienki zielone i seledynowe
śpiewam, a Nana obiecała upiec jagodzianki...
przezorny Janek
smacznego.
Usuń