niedziela, 22 kwietnia 2018

Jak nie umarłem z przyczyn skrajnych.


Przyszłość mnie dopadła jakaś niespodziewana, bo przyzwyczajeniem popchnięty szufladę otworzyłem, żeby bieliznę wyjąć. No i wyjąłem ku własnemu zdumieniu – nie moją, co rozpoznałem pierwszym rzutem oka. Nie moja i mało męska raczej, gdyż musiałby to być bardzo (najdelikatniej ocierając się o komentarz) specyficzny mężczyzna, żeby jedwabie i koronki…

Nieomal nogą się przeżegnałem, że jakaś babeczka zalęgła mi się w szufladzie i kleić pamięć zacząłem, czy symptomy jakieś nie zweryfikują podejrzenia, ale nie – łóżko puste, mieszkanie niewielkie, usłyszałbym krzątającą się kobiecość, której nie brakło odwagi do zajęcia własną bielizną mojej szuflady. Mojej, bo przecież trzy razy sprawdziłem, a ręka wiedziona przyzwyczajeniem od lat sięga tu właśnie, kiedy przyjdzie na tyłek założyć gatki.

Stałem z otwartą gębą przed otwartą szufladą z różowymi sznureczkami połyskującymi tajemniczo i kusząco, choć ich zawartości komplementarnej nie odnalazłem i nie było kogo z nich rozebrać. Już na starcie były rozebrane, uprane i złożone w zawiniątko maleńkie, tobołeczek niepozorny i delikatny, że aż strach paluchami motłoszyć. Nieświadomie zacząłem wydrapywać bruzdę nad czołem, uszczuplając przy tym zasoby sierści, lecz i to nie pomogło, więc poszedłem do lodówki i (na szczęście bez kolejnego zaskoczenia) otworzyłem piwo, wracając zdecydowanie po męsku do problemu objawionego.

- Przyzwyczajenie tak? Doświadczenie? – pomyślałem sobie z sarkazmem uzmysławiając sobie, że te słowa wymagają historii, czyli o młodzieńczej fantazji, to już pora zapomnieć, skoro posiłkuję się „przyzwyczajeniem”, skoro czoło powiększa mi się, jak plaże nadmorskie podczas odpływu i tylko muldy wydm falują coraz zuchwalej nękane wiatrem historii.

Stałem posągowo dumny, pobladły i sztywny. W jednej ręce (jakby kpiąc z antycznych rzeźbiarzy i z siebie – jaki bożek, takie i atrybuty) trzymałem szklankę schłodzonego dobrze piwa, w drugiej różowy listek figowy z jedwabiu tak śliskiego, że musiałem mocno pięść zaciskać, żeby mi nie wysmyknęły się na „suchego przestwór oceanu” – ze schylaniem się też już utrzymywałem kontakty bliższe niechętnemu szacunkowi, niż ułańskiej fantazji i sarmackiej gościnności. Lekko tylko się garbiąc, co odrobinę ukrywało skłonność pępka do stanowienia spontanicznie wyrywnej ariergardy stałem jako symbol zasępienia i frasunku. Taki znak zapytania z (chciałbym) lekką nadwagą i zaniepokojoną wyobraźnią.

- Nie moje na pewno, na taki pomysł raczej bym nie wpadł nawet pod wpływem. Z działań perwersyjnych spodziewać się można po mnie ewentualnego popijania wódki piwem, ale nie różowego rozpasania składającego się głównie z cieniutkich sznurków. Nawet historycznie bliżej było mi do nagości, albo mnożenia kobiecości zewnętrznej niż szukania jej w sobie.

- Moja kobieta? Czyżby ona podrzuciła jako aluzję subtelną? Że niby mógłbym… Że jeszcze raz, niechby ostatni, ku utrapieniu Alzheimera i gorączkowej panice endorfin rozleniwionych i zaspanych? Ale ona nie dysponowała chyba… no chyba nie – sam siebie skarcić musiałem, bo wstyd się przyznać, ale damskiej, z dużym naciskiem na tę jedyną, a jeszcze większym na żadną, nie przyglądałem się od dawna, a skleroza wytrwale nie pozwala mi przypomnieć sobie jak bardzo ów stan jest odległym. Zapewne mogła wymienić portfolio bielizny i to nie raz. 

Zerknąłem raz jeszcze do szuflady, a tam kakofonia dessous w większych ilościach i przeźroczystości jakoweś… aż bałem się szukać, co w damskiej szufladzie pod halkami kryć się gotowe. Co pod stanikami zamieszkiwa, nim nocy mrok nie przyszpili wstydu do szuflad niedomkniętych lubieżnie. Uśmiecham się z przekąsem, że aby taki stanik zdjąć, musiałbym zapewne okulary założyć, co brzmi dość przewrotnie, a dwuznacznie na pewno.

Hmm.. Może w nie swoim domu się obudziłem i poranek za moment zaskoczy mnie kolejnymi niespodziankami? Piwo w lodówce niczego nie przesądza, bo to utarty schemat… Gotów powielić się na całym świecie, a może i poza nim. W końcu nie raz budziłem się z ciekawości, sprawdzając gdzie zaszczycam poranek własnym gabarytem…

Dramat w trzech aktach prozą. Tragedia współczesna, na razie wolna od widowni i kibiców. A pomocy znikąd – telefon do przyjaciela? Przecież wstyd. Bez bielizny, to i po sąsiedzką pomoc nie pójdę, a skoro nie u siebie spałem, to tym trudniej o sąsiedzkości myśleć skutecznie – tam może być obcy naród, który zazwyczaj skłonny jest do szyderstwa, niż samarytańskiej pomocy mnie biednemu. Tam kpina i wieczne potępienie. Jeszcze który doniesie i w różowych stringach powiodą mnie w kajdany skutego na posterunek… pośród treli ptasich i gdakania starych, ciekawskich kwok zasiedlających parapety całodobowo.

Trwałem, a piwo zbyt małym było, żeby mnie pocieszyć, żeby pośrodku niepokojów zakwitnąć rozwiązaniem, więc poszedłem po drugie i wróciłem do oswajanego powolutku problemu. Nie wiedzieć czemu trwałem nad otwartą szufladą nagością własną ozdabiając pejzaż intymny, ssąc i sącząc piwo marznące przez całą noc co najmniej. Niewiele mi już brakowało, żebym musiał sobie przypominać, co ja w zasadzie robię w tym zastygnięciu nad meblem wypełnionym nie moimi przecież delikatesami, kiedy w drzwiach zachrobotał klucz.

Dylemat sprowadzał się w zasadzie do pytania, czy zakładać okulary w celu rozpoznawczym, czy zasłaniać się wstydliwie, lub za skrzydłem drzwiowym chować. Od bladych pośladków słońce odbijało się rozmazaną na ścianie niedoskonałością, pomiędzy udami sam sobie się obijałem własną nieskromnością, gdzieś w układzie trawiennym odbijało się piwo, a z przedpokoju dochodził odgłos kroków odbijających się echem od sufitu i zdecydowanie przybliżający się do mojej nagości. W rezultacie unieruchomiło mnie w bezdecyzyjności i owo wszędobylskie odbijanie trwało pomimo mnie, a może na przekór. Wyciągnąłem przed siebie dłoń, w której krwawiły majteczki ubożuchne i różowe wciąż.

- A ty co? Szajba ci na stare lata odbiła? Moje będziesz zakładał? – łykałem powietrze jak młody pelikan, kiedy skończy szamotaninę ze zbyt dużą rybą, bo głos ślubnej poznałem – weźże nie szalej chłopie, twoje są obok w tej szafie koło telewizora, bo przemeblowanie wczoraj robiłam. Czasu trochę miałam, tom posprzątała, a przy okazji trochę rzeczy miejsca zmieniło, jak to przy porządkach, żeby z nudów nie umrzeć…

- uff... - pomyślałem szeptem tak dyskretnym, kiedy serce uwolnione od niepewności spadało mi na wysokość pępka, aż zatrzęsły się wszelkie wskaźniki dobrobytu w gasnących drganiach tkanki tłuszczowej - taki drobiazg, a ja umarłbym od nadmiaru atrakcji...

52 komentarze:

  1. No to dobrze mimo wszystko, że żony a nie sąsiadki
    Żona by Ci tego nie darowała:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a sąsiadka daruje? coś słabo to widzę.

      Usuń
    2. Ale sąsiadek masz chyba więcej;-)

      Usuń
    3. W sensie, że wiesz, nie ta to inna:)

      Usuń
    4. Kobieto!!!
      nie wiem, w jaką grasz grę, ale chyba sama we własne słowa nie wierzysz. Zastanów się, czy ma znaczenie, że sąsiadka nie z tego piętra, lecz dwie ulice dalej mieszka? albo dwa miasta? przymierz do siebie samej - wyczuwasz rosnącą z odległością pobłażliwość? nie sądzę, a jeśli tak, to moje uczucia stają się ambiwalentne - sam nie wiem, czy zazdrościć, czy współczuć. Życie pośród uczuć, które potrafimy uwiarygodnić, albo przykryć pozorami, bo odnoszę wrażenie, że czasami nawet to wystarcza staje się normą.

      Usuń
  2. Witaj, Oko.

    "Wszystko, czego potrzebujemy na pograniczu Globalnej Przemiany, to odpowiedni Kryzys, by zaakceptować Nowy Porządek Rzeczy.";)
    (Y. Rockefeller)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli można przesunąć codzienność tak, żeby się stała zalążkiem tragedii. a ponoć, kto wiatr posieje, ten burze zbiera.

      Usuń
  3. Zastanawiające - dlaczego coś tak niewygodnego i niehigienicznego jak sznurek w odwłoku zrobiło taką karierę?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiam się, że to jest alibi dla nagości. "w majtkach", czy nie nago.
      a zabiera tak niewiele. mnie bardziej zastanawia, kiedy panie od "zapominania" garderoby zrezygnują z pozorów i zaczną chodzić ubrane tylko w kwadraciki cenzury "zapominając", że mogą komuś odebrać apetyt.

      Usuń
    2. Sądząc po symptomach, wszystko to jeszcze być może.

      Usuń
  4. czas przyszły (jeszcze) niedokonany, ale przewidywalnie gwarantowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kwestia klimatu, ale lato idzie, więc o nagość będzie łatwiej i zapominalscy zbyt wielkiego wyboru mieć nie będą - trzy sznureczki się upuści gdzie przy drinki i pozwoli zaufanym paparazzi "wykryć" ku wzajemnemu pożytkowi. a sezon ogórkowy nadciąga nieubłaganie.

      Usuń
    2. Nasze ogródeczki chyba nie znają sezonu ogórkowego - Twoje i moje ogórki rosną o każdej porze roku.

      Usuń
    3. najwyraźniej cóś przegapiłem. biorę wiaderko i idę na łowy.

      Usuń
    4. Będziesz łowił ogórki?

      Usuń
    5. to nie jest trudne - z beczki, czy słoja trzeba łowić, zanim się zacznie pochłaniać.

      Usuń
    6. Sądziłam, że jednak jesteś producentem ogórków.

      Usuń
    7. jednak nie. wyczytałaś gdzie u mnie podobną aluzję? dygresję? niechby domniemanie?
      może to tylko takie małe, figlarne marzenie, które sobie uwiłaś solowo i bezzasadnie?

      Usuń
    8. Och, nie, nie marzenie - tylko metafory sezonowo-ogórkowej użyłeś, więc poszłam dalej tym tropem i do naszej wielosezonowości się odniosłam. Czasem (dzisiaj też) odnoszę wrażenie, że gubisz się w wątkach naszych rozmów - nie wiem, czy nie nadążasz, czy się nie przykładasz.

      Usuń
    9. ja bardzo często nie nadążam. tylko się z tym kryję.
      kobieca wrażliwość powoduje, że męski umysł staje się roztrzęsiony i niepewny. nawet, kiedy myślę, że wreszcie nadążam, to boję się, że biegnę w inną stronę. za chwilę semestr do powtórki...

      Usuń
    10. Na razie bez paniki - jeszcze możesz nadrobić zaległości.

      Usuń
    11. zgroza - kampania wrześniowa, czy dobiegi w trakcie semestru? konsultacje, albo korepetycje? w weekendy?

      Usuń
    12. Poczekaj, dopiero kwiecień! Bez paniki.

      Usuń
    13. dobrze, że rodzice na wywiadówkę przyjść nie muszą...
      bo byłoby jak w dowcipie - jeszcze tylko lanie i już wakacje

      Usuń
    14. Złożyłeś broń? To do Ciebie niepodobne!

      Usuń
    15. powolutku - na razie skamlę i odwołuje się do miękkości serduszka. a nuż łaska pozwoli mi jakoś w ignorancji pozostać i skórę całą zachować.

      Usuń
    16. Przemyślę. Wspaniałomyślność okażę albo nie - w zależności od humoru. Jak to ja.

      Usuń
    17. a humor masz, kiedy się wyśpisz...
      zostaje życzyć dobrej nocy.

      Usuń
    18. truteń inaczej za długo nie pożyje - trzeba knuć.

      Usuń
    19. Knująca kobieta to chyba knujwa. A knujący mężczyzna? Knut? Ale knut to bicz. Knujak może?

      Usuń
    20. knujka i knujek
      po co kombinować

      Usuń
    21. To jakoś tak... niepoważnie brzmi. Jak Topik i Topcia.

      Usuń
    22. knuciarz i knuciarka, knuciciel i knucicielka, możn kombinować, skoro proste rozwiązania są zbyt niepoważne.

      Usuń
    23. Bardzo mi się podoba druga para. Knucicielka brzmi wręcz seksownie!

      Usuń
    24. bosko - do zbawicieli para się wręcz upodabnia

      Usuń
    25. Knuciciel-zbawiciel, knucicielka-kusicielka.
      Dwa bieguny!

      Usuń
    26. równie dobrze mogą się rolami zamienić. nic nie stoi na przeszkodzie.

      Usuń
    27. Mogą - i to jest bardzo piękna możliwość. Mogą się również ujednobiegunowić, bo dlaczego nie?

      Usuń
    28. wtedy zamiast zbawiać lub knuć będą dla siebie nawzajem pokusą bez względu na wybór bieguna

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. najwyraźniej skaza genetyczna - ojciec powtarzał, że jeżeli matka nie przestawi, to będzie koniec świata. więc przestawiała, ale z gracją dopiero wtedy, kiedy wszyscy przywykli do lokalizacji.
      a zawartość szaf i szuflad w moim domu jest dla mnie podobną zagadką, jak wcześniej dla ojca.
      czyli skaza białkowa i nieciągłość w łańcuchu DNA zapodana na starcie.

      Usuń
    2. Nie jestem pewna, czy dobrze to ujmę, ale jak sobie czegoś od czasu do czasu nie poprzestawiam, to czuję się, jakby mi korzenie wychodziły gdzieś w okolicach Sydney ;-)

      Usuń
    3. a gdzie miewasz korzenie po przestawieniu rzeczywistości?
      bliżej? bo tam, to skwar i wszędzie daleko, a uciec trudno, bo woda słona, rozpasana poza horyzont, a na dodatek rekiny nie próżnują.

      Usuń
  6. Ale nie poznałeś, że reszta w szufladzie też nie Twoja? Może za twardo się spało, trza po kawie gatki wkładać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no poznałem, tylko się już nie rozwodziłem, bo ileż można na fakty jojczyć - pierwsze widzenie było już wystarczająco stresujące, żeby dyskutować z powtarzalnością zdarzenia.

      Usuń
  7. Hmmm, niezłe. Ciekawe jakbyś to opowiedział w formie krótkiej anegdoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zastanawiałem się nad tym. dowcipów też nie układam.

      Usuń
  8. Przeczytałam 'intrygujący' nagłówek, który zaczynał się od "nagi mężczyzna zaczął strzelać w restauracji..." (dalej nie czytałam), zaglądam do Lustra i tu go 'mam'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż. mi trafił się taki ze spowiedzi - tylko cycki mam sztuczne (w domyśle zobaczcie sami) - też mi się odechciało czytania.

      Usuń