niedziela, 13 maja 2018

Kawa niemal do łóżka.


Uchyliłem okno, żeby śpiew ptasi wpuścić do domu, a zamiast niego, albo raczej przed nim, wśliznął mi się chyłkiem do domu chłodny jęzor mijającej nocy. Tej, co właśnie na śmierć blednie, chociaż zegarek wskazuje nieludzką porę. Weszła jak do siebie, zrewidowała mnie po intymność włącznie i usiadła przy stole.

Siadła i gapi się – dobrze, że ona cicha, to domowników nie pobudzi. Siadła i ręce pod brodę wsadziła, a łokcie na stół i o kawę się dopomina. Wiele nie chciała, byle z mojego kubka aromatem się owinąć jak szalikiem. Postawiłem wodę – niech sobie szumi. Noc szumiała do wtóru, a wiatr solówkę na brzozowych listkach usiłował wybrzęczeć, lecz one zbyt były ubogie w cieniu czajnika, więc przesiadł się na platan i dwie katalpy, żeby łagodną falą popłynąć w klimaty muzycznie miękkie i ciepłe.

Na stole wieczór grał z sobotą w GO okruszkami chleba, lecz zamyślił się tak bardzo, że nie dokończył partii, po całkiem udanym debiucie - popadł w głęboką zadumę godną żałosnej jesieni, a sobota wzruszyła ramionami i poszła w plenery. Ponoć ma wrócić za czas jakiś, ale z sobotami, to takie pewne nic nie jest. Mogła pójść do rynku i stracić się dla świata na jakiejś dyskotece, czy przy barze otwartym częściej niż dowolnie wybrany kościół upić się tak, że wstanie dopiero późnym latem, a i to bez pamięci.

Pół pomidora wzdychało wypatroszone i schnące na talerzyku obok niedojedzonego banana, kromka chleba, której w maśle kotka zostawiła odciski noska i linii papilarnych języka, lecz szynki ani kawalątka. W herbacianym kubku fusy usiłowały przekłamać wczorajszą wróżbę i spadały, jak alpiniści ze sztucznej ściany, kiedy ćwiczą przed wyjazdem w okolice zdecydowanie zbyt wysoko nad poziom morza. W zlewie skomplikowana architektonicznie konstrukcja usiłowała współbrzmieć konsumpcyjnie, niczym orkiestra z dowolnie odległej krainy, lecz bezskutecznie. Nos chwytał kakofonię zapachów - również tych, które przyniosła noc ze sobą.

Jakieś pojedyncze światło majaczyło pośród słabnącego mroku – zapewne bezsenność w samotności skrywanej kurczowo kończyła spacer dookoła nieskończoności kuchennej, a może ekstaza gasząca pragnienie mlekiem wprost z kartonu przy świetle otwartej lodówki, lub szczęśliwie udany powrót, choć pamięć została na wieszaku w knajpie jednej ze zbyt wielu, aby tym tropem idąc ją odszukać. Bezpański pies zwiedził śmietniki, przeczesał radarem wilgotnego nosa galimatias szukając śniadania pośród chaosu, lecz spóźnił się biedaczysko, bo całą noc szczury patrolowały i sortowały zdobycze, unosząc co lepsze kąski, lub pożerając je na poczekaniu.

Świt czochrał się o sosnę jakiś taki zawstydzony, bo go przyłapał sąsiad, którego szczeniak rozwolnienia dostał i snuli się razem pośród nocy, po wielokroć schody licząc. Sąsiad otulił się tanim dymem i klnąc nadaremnie ścierał kapcie na betonowej ścieżynce – gdyby miał sił więcej wyniósłby fotel i dotrwał brzasku na skraju trawnika. Nie miał, więc zużywał te nieliczne w spacerach cyklicznych, gdy sapiąc wynurzał się chwilę po własnym pępku, a dwie po szczenięcej potrzebie.

Wróble wydziobywały coś z mroku, a noc trwała beznamiętnie i w mojej kawie szukała pocieszenia. Nie chciała gadać. Dziwne. Spodziewałem się, że skoro w gości przyszła, to może choć trochę porozmawia, opowie jakąś historię, albo dowcip soczysty, adekwatny do otoczenia. Poszła wreszcie do łazienki, ale nie kąpała się, więc może na płacz się jej zebrało, albo makijaż tylko chciała odświeżyć – nie wiem, co panie robią w przedświcie w łazienkach, a sprawdzać nie miałem zamiaru – niech korzysta. Piłem tę kawę czarniejszą od otoczenia, kiedy noc wyszła wreszcie z łazienki i krótko mi powiedziała:

- Pa, do następnego. Dzięki za kawę.

No i poszła sobie. Zostawiła na podłodze wilgotne ślady. Boso była? Może buty miała niewygodne i w rękach niosła, bo ją w tańcu obtarły? Ptaki się darły coraz głośniej, jakby kpiły z tej bosonogiej, umęczonej nocy, która skulona wracała gdzieś, gdzie sypia, bo u mnie spać nie chciała. Nie nalegałem, bo przecież – ma swój rozum, więc niech sama decyduje.

24 komentarze:

  1. Taką kawę z nocą chętnie bym wypiła, chociaż jednak spać wolę, ale gdy alternatywą są bajdurzenia oszołomionych piwem posiadywaczy ławkowych pod balkonem, to jednak z nocą wolałabym popatrzeć wspólnie w gwiazdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ludzie na ogół kawę piją rano - ja potrafiłem pić przed zaśnięciem. ale od pewnego czasu przestała mi smakować - piję o poranku dla towarzystwa bardziej chyba, niż z potrzeby.

      Usuń
    2. O poranku piję z prawdziwej potrzeby, a później dla towarzystwa :-)

      Usuń
    3. później wybieram mimo wszytsko herbatę.

      Usuń
    4. Bo mimo wszystko to herbata rządzi światem.

      Usuń
    5. na prawdę? nie piwo?

      Usuń
    6. Gdybym piła tyle piwa co herbaty sądzę, że już byśmy nie rozmawiali :D

      Usuń
    7. zaschłoby Ci w gardle? odwodniłabyś się?

      Usuń
    8. Odwodnienie to piękny eufemizm na marskość wątroby.

      Usuń
    9. nie znalazłbym w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby zasugerować w Twoją stronę eufemizm - co najwyżej uśmiech życzliwy i dużo humoru... ja i eufemizm... nawet nie wiem, gdzie tym handlują.

      Usuń
    10. Szszsz ja tylko szpanuję, a tak naprawdę używam słów, których znaczenia nie rozumiem :D

      Usuń
    11. bo mi ten eufemizm przypomina z nazwy małe dzieciątko zawinięte w takie białe szmaty. i otóż one dzieciątko ssie smoka, albo popłakiwa sobie cichuteńko (że niby kwili)

      Usuń
    12. To bardzo pięknie Ci się kojarzy. Mnie to nazwa na myśl bardziej eugeniką trąci. Ale to kolejne słowo, którego znaczenia nie rozumiem i dobrze bo aż strach się bać co mogłoby oznaczać...

      Usuń
    13. podejrzewam, że to taka pani w piżamie, albo baaaardzo długiej koszuli nocnej z jakimś boskim atrybutem w dłoni.

      Usuń
  2. *) na pewno "naprawdę" (19:35) piszemy oddzielnie, na pewno!
    i jeszcze: "ono dzieciątko" (20:50)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno tak właśnie jest napisane - może późna pora odebrała ostrość widzenia.
      a "one dzieciątko" podoba mi się bardziej od poprawnego. i zostawię bez względu na skutki - dziękuję za zauważenie.

      Usuń
  3. Kawa - dla przyjemności!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nocy nie wpuszczam, ale świt zapraszam zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego co czytałem, to z tyłkiem sterczącym spod trzcin.
      mało czasu na kawę, żeby nie spłoszyć tego, co pośród mgieł przemyka.

      Usuń
  5. Oooo ptaki to faktycznie potrafią się rozdzierac, kiedy noc głęboka, choć mnie to wcale nie przeszkadza- lubię te ptasie trele 😍😎🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a pewnie - w końcu to nie młot pneumatyczny.

      Usuń