piątek, 25 maja 2018

Teleskopowo.


Pan obrośnięty nędzą materialną wyszedł ze sklepu z nieukrywanym zadowoleniem. W dłoniach dzierżył szkło – wino z owoców tak popularnych, że nie mogło kosztować nawet tyle, co piwo popularnych kompanii piwowarskich. Wzniósł obie dłonie pełne czerwonego, słodkiego trunku i oznajmił sukces. Na ławce zafalowało. Towarzystwo przetasowało się lokując odwłoki bliżej cienia, żeby trunek nie uległ samozapłonowi, po czym raczyli się niespiesznie – dzień już długi, a złotówek niedosyt zwiastuje popołudniową posuchę. Ktoś dotarł lekko spóźniony, lecz chwalebnie - z czterema puszkami piwa, ktoś zapomniał o savoir vivre w trakcie konsumpcji, więc czmychał w podskokach stawiając dymną zasłonę z obelg tuż za sobą, a pięści zaciśnięte i słowa gorące ścigały go na wskroś Miasta. Trunki utleniały się w tym czasie więc pościg nie trwał zbyt długo.
Znów nastał sezon siniaczków – nie zapomniałem, lecz w tym roku kobiety zdecydowanie ostrożniej obchodzą się z własną cielesnością i z widzeniami ubożuchno. Ale. Nie wspominałbym, gdyby nie objawienie, a nawet dwa. Pani wysoko na udzie niosła sinego tulipana, a inna poniżej kolana miała wymalowaną zakończoną spełnieniem erekcję wulkanu. Fragmenty lawy stygły już pływając pumeksowymi cegłami, lecz pod spodem wciąż tliła się czerwień żywiołu. Czarny krater ział cierpieniem i pamięcią eksplozji.
Budowlańcy chwalą się muskulaturą porzucając wszelką możliwą garderobę – nawet spodnie robocze potrafią skrócić, byle tylko kieszenie zachować. Starsze panie drepczą miastem w sandałkach i ze wzrokiem wbitym w chodniki – być może po brukowych kostkach potrafią odnaleźć drogę powrotną. Rudowłosa pani zawiązała sobie supełek na spódniczce, lecz nie zapytałem, o czym ma przypominać. Obok Teatru Lalek konkurencyjne szpalery krasnali w czerwoniutkich kubraczkach i czapeczkach zaszczycają poranek własną niedorosłością, lecz musiały ją przywieźć z ościennych miejscowości, jakby tubylcze przedszkola „wyrosły” już z dziecięcych zabaw. Lipy próbują przykryć miejskie smrody pokusą niezrównanego aromatu i nawet sobie radzą z nieodległą, organiczną przeszłością podwórek. Kobiety nad podziw blade, lub opalone nadmiernie starają się oszołomić mnie i zasiać niepewność dotyczącą pory roku, jednak posiłkując się naturą potrafię jeszcze wyrwać się z odmętów iluzji.

33 komentarze:

  1. Przypomniało mi się moje pytanie, które w czasach dzieciństwa zadałam mojej mamie. Zobaczyłam Franciszkanina i zaciekawiło mnie jakie za trzy rzeczy musiał zapamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładnie zaczyna się ta opowieść. co było dalej?

      Usuń
    2. Nie pamiętam odpowiedzi mojej mamy, wiem że się śmiała.

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem Twoich obserwacji ulicy. Kiedy dochodziła jeszcze budka z piwem, a obok menelstwo.
    Natomiast panie rzeczywiście coraz śmielej wzorem celebry dziergają sobie to i owo.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dziś przed burzą uciekałam przez park i oko w oko z wiewiórką się spotkałam, obie byłyśmy zdziwione...ona moim parasolem, choć nie padało( jeszcze), ja jej odwagą, że przygląda się z tak bliska i nie ucieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rude myszy drzewne są bardzo odważne. w miejskich parkach jedzą ludziom z ręki.

      Usuń
  4. Lato przypieka skórę i dlatego wychodzą na niej różne ślady... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sądzisz, że skóra uszkadza się od słońca? nie od fizycznej ingerencji?

      Usuń
  5. Mistrzowski opis - jak zawsze u Ciebie.
    Zobaczyłam całą tę wyśmienitą galerię postaci - od pijaczków, poprzez blade i opalone panie po tych muskularnych budowlańców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obrodziło ludźmi. wystarczyło zapamiętać.

      Usuń
    2. Nie tylko zapamiętać. ;) To za mało.
      Tu trzeba Twego OKA, spojrzenia i mistrzowskiego pióra...

      Usuń
    3. kiedy się już zobaczy i zapamięta reszta jest uporczywością - pisze się tak długo, aż się spodoba. z czasem zajmuje to coraz mniej.

      Usuń
  6. Mnóstwo ludzi, a jednak (czasami) nikogo... więc szukałam wczoraj JEDNEGO. I znalazłam - z samego rana, w drodze do pracy, zauważyłam człowieka leżącego pod drzewem na wielkim zielonym, ładnie przystrzyżonym trawniku... leżącego na plecach, z rękoma pod głową, patrzącego w niebo. I zrobiłam "wooow".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami po prostu pięć minut nie wystarcza.

      Usuń
    2. nie wystarcza, siniaczków nie zdążyłam policzyć, nie zauważyłam,
      ale gdyby były, uchwyciłabym głównie kolory

      Usuń
    3. nie od razu na Brackiej padał deszcz - z czasem i kolor i kształt się schwyta

      Usuń
    4. nie od razu Kraków...
      "lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie"

      Usuń
    5. ran tak, raz tak
      nudno, leniwie, albo też/i burzliwie
      albo pogodnie, tak jak dzisiaj
      czyli, w sumie... tak jak wszędzie :)

      Bracka' powstała z braku weny?

      Usuń
    6. dlaczego z braku? kiedy napisałaś, że zaczynasz dostrzegać barwę siniaczków, ale pozostałych elementów nie odpisałem, że nie od razu (domyślnie Kraków zbudowano) - co wydało mi się jakieś takie płaskie, więc zmieniłem we własnym zakresie na Bracką lekko tylko modyfikując słowa piosenki. na tyle, żeby można było zauważyć.

      Usuń
    7. no właśnie, gdybyś napisał Kraków, nie zajrzałabym na Bracką, ani do tekstu...
      a tak... nawet piosenki posłuchałam.
      (intencje odebrałam właściwie, ale chyba mój pokręcony umysł lubi wszystko komplikować)
      tak przeczytałam, że z braku, albo chwilowej niemocy twórczej

      Usuń
    8. to już się udało. i wyprostować też, chociaż to nie wnosi wiele - po co komplikować?

      Usuń
  7. Bezpieczni ludzie. Mam na półce, może podobna flaszeczkę a właściwie miałam póki jakiś bałwan nie dał jej psom, może niechcący. Nazwa:"Piorun". Przy okazji muszę kupić bo przecież wszystko powinno się mieć dla kogoś kto może zapukać.
    Miło ,że Pan jeszcze żyje. Trupy raczej małoproduktywne są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że moja "produkcyjność" zaspokaja jakieś potrzeby i służy, bądź niepokoi. również mi miło.

      Usuń
  8. Witaj, Oko.

    Można by rzec, że tradycji (w pierwszym akapicie) stało się zadość:):

    "Możnaż wino porzucić? Powabny to trunek,
    Lecz takiego powabu zbyt drogi szacunek.
    Niech go piją bogatsi, gustu w nim nie ganię,
    Ale gdyśmy ubodzy, pijmy trunki tanie."
    ("Do pana Lucińskiego" - I. Krasicki)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tak - tanie wina są dobre, bo są dobre i tanie... - dosyć popularne powiedzenie.

      Usuń
  9. Kiedyś się mówiło "wino, marki wino", a takich obrazków ulicznych u mnie też sporo. Jest ich na osiedlu kilku i każdy inny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem (zwłaszcza latem) zazdroszczę tym ławkowym kiperom. Wiodą proste, jak ich wina, życie bez wiecznego stresu o pracę i inne, tego typu, duperele. Miałem kiedyś znajomego, który wprost z uniwersytetu trafił na taką ławkę. Już nie żyje, ale zawsze gdy go spotykałem twierdził, że odnalazł sensy w życiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najdziwniejsze, że oni są bardzo często uśmiechnięci, nie znają pośpiechu, na kieliszek chleba potrafią się zorganizować i chociaż wulgarnie, to jednak życzliwi, kiedy się im nie zamierza ingerować w obywatelskie swobody i tę specyficzną godność.

      Usuń