Gdyby miłość nie była zaborcza, tego
ciała wystarczyłoby dla dwóch zadurzonych bez pamięci. Skóra blada, jak
nieużywana, bielizna w koronkach i makijaż skrywający starannie coś niegodnego
światła dziennego. Lolita. Zatopiona umysłem w wirtualnym bezkresie. Oczy w
brudnej zieleni i włosy gęsto przetkane szczerą miedzią – jak u wiedźmy, więc
lepiej nie patrzeć zbyt łapczywie. Lipa do zielonego dresu założyła dwie żółte
kieszenie i zlicza mijające ją samochody.
Tymczasem ja niebezpiecznie zbliżam się
do myśli, że niektóre „karampuki” są zbyt piękne (przystojne?), żeby być
kobietami – dziś preferującymi styl ze słownika wulgaryzmów. Pani o kształtach
Wenus z Willendorfu, tyle że zdecydowanie młodsza, ładniejsza i przede
wszystkim pełna życia, postanowiła dziś oszołomić świat bluzeczką z aktualnymi wynikami
RTG klatki piersiowej wraz z przyległościami. Za to młodziutka chudzina
założyła ciężkie bojówki na rachityczny kadłubek i chyba modliła się, żeby nie
spadły z ostatniej przyzwoitej bariery skromnych bioderek.
Gładkolicy chłopcy i dziewczęta rażone
ospą trądziku nieco bałamucą mój światopogląd, jednak nienormalne czasy wymagają
ekstraordynaryjnych reakcji. Wreszcie pani w dojrzewającej błyskawicznie ciąży
dokarmiała się na przystanku słodką bułką, którą dopiero co kupiła w piekarni i
nie wiem, kto zjadł jej więcej – ona, czy żarłoczny potomek. I niskopienne
dziewczę, które po inwestycji w elegancki pasek mogłoby śmiało zrezygnować z
tekstyliów i spiąć w talii własne, przepiękne włosy bez obawy o naruszenie
pruderyjnych spojrzeń ludzi preferujących berety z moheru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz