piątek, 2 września 2022

Kreatura spłodzona w chwili słabości.

 

Byłem podłym snem Boga, jeśli boskość w ogóle stać na podłość. Nie do końca świadomie wypluł mnie, wycharczał nocą spoconą od lęków równie irracjonalnych i wymykających się poznaniu, jak on sam. Najwyraźniej kosmiczny Absolut również dopada fizyka skondensowana w newtonowskim spostrzeżeniu, że odwet jest gwarantowany.

 

Wyglądem mogłem straszyć dzieci i wściekłe lisy, a skunks z podziwem odnosił się do aromatu, jaki otaczał mnie niczym aureola. Nimb smrodu doskonałego.

 

Nic więc dziwnego, że kiedy wreszcie Bóg otrząsnął się po sennym koszmarze i dostrzegł ma plugawość, wyciągnął nieco tłustego palucha i rozgniótł mnie jak pluskwę, choć mawiają, że to niezwykle litościwy Pan.

3 komentarze:

  1. Eeee, uroda to rzecz względna, zapachy/smrody też. Aaa i chodzisz taki rozgnieciony ? Kolokazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro istniałem jedynie jako koszmar senny, to może w ogóle mnie nie ma?

      Usuń
  2. Koszmar minął, Ty zostałeś. Proponuję nie przejmować się cudzymi snami.

    OdpowiedzUsuń