wtorek, 6 września 2022

Wieszcz.

 

Słońce wstawało niechętnie i zdawało się zarażać niebo tumanem gęstego, tłustego światła jak z płonących chemikaliów. Chmury stłoczyły się lekko przestraszone, a wiatr schował się w mysiej dziurze. Albo w sypialniach z lekkomyślnie uchylonymi oknami. Pustymi ulicami z rzadka jadą samochody spóźnione, by zmieścić się na zatłoczonych parkingach przed codziennym kieratem. Psy z zapałem ogrzewają korzenie marniejących żywopłotów pod zaspanym wzrokiem swoich przewodników (co za przewrotne określenie kogoś wleczonego przez zwierzę pod najbardziej zaszczane drzewo w okolicy). Wyglądam z ambony balkonu niczym prorok i buńczucznie wieszczę, że dzień jednak będzie. Kolejny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz